Prolog (Simon Jackson)

1.5K 93 12
                                    

Budzę się cały mokry i przerażony. Ten koszmar był zaskakująco prawdziwy,a przy tym, warto dodać, bardzo straszny. Czuję ,że to nie był tylko sen. Był on zbyt realny. Biorę głęboki oddech i od razu staje się spokojniejszy. Zaczynam analizować mój sen. Byłem w ciemnym pomieszczeniu. Nie była to jednak ciemność jak w nocy. Była o wiele ciemniejsza. Jakby ktoś na zawsze zgasił światło. Właśnie  wtedy ją zobaczyłem. Przerażoną i zmęczoną. Nie było tego widać po niej wprost ,ale dobrze znałem Katherine Usłyszałem głos. Nie sposób było się domyśleć skąd dobiegał. Był to bardzo donośny głos. Powtarzał tylko: 

- Ona tu zginie... Ona tu zginie... Już jej nie uratujesz... 

Katherine chyba go nie słyszała. Tylko ja sam.  Z ciemności wyłonił się najbardziej odrażający potwór jakiego widziałem. Nawet nie wiedziałem co to jest? Nie wiem czy znajdę to coś w wyszukiwarce google. Jednak warto spróbować. 

- Będzie jedzonko! Będzie obiadek! - krzyczał z radości potwór. 

Katherine jest dzielna. W ręku miała swój sztylet. 

- Najpierw musisz mnie zabić! A to nie będzie takie proste. - powiedziała wymachując sztyletem 

Ten brzydal szyderczo  zaśmiał i odszedł w mrok.  Znów usłyszałem TEN głos. 

- Niedługo będzie za późno. Ha ha ha! I nie chodzi mi tu o tą naiwną dziewczynę , lecz o cały świat!

Gdy głos znów ucichł Katherine zaczęła się kołysać w powietrzu ,aż bezwładnie padła na ziemię. 

- Nie!!! Uratuję cię Katherine! Obiecuję!!!  Obiecuję... - powiedziałem 

Mimo,że już nie śnię to nadal powtarzam - Obiecuję... Obiecuję... Spoglądam w okno. Zaczyna się robić jasno. Jeśli Katherine jest w domu to z pewnością nie śpi. Postanawiam do niej zadzwonić. Słyszę połączenie. Pierwszy sygnał ... Drugi... Trzeci... Czwarty... Piąty...I nic. No dalej odbierz Katherine! Odbierz - krzyczę sam do siebie. Słyszę jej automatyczną  sekretarkę:

Tu Katherine. Nagraj wiadomość. 

Katherine rzadko nie odbiera telefonu. Może rzeczywiście jest jeszcze za wcześnie? Mimo wszystko - nagrywam się. Mówię standardową formułkę w stylu: "Hej gdzie jesteś? Zadzwoń!"  W głowie kłębi mi się milion myśli. Wiem jedno:  Ten brzydki koleś nie zje mojej przyjaciółki! Rano dzwonie do Katherine jeszcze 20 razy. Nie odbiera. Nie poddaje się muszę usłyszeć jej głos.  Dzwonię więc do wuja Franka , ojca Katherine. 

-  Cześć wujku. Co tam u ciebie? Jest Katherine? - pytam

- Hej Simon! U mnie wszystko w porządku ,a u ciebie? Co tam u rodziców?  Niestety Katherine nie ma. Pojechała trzy dni temu na biwak ze znajomymi. - odpowiedział  spokojnym tonem 

Zaczynam się odrobinkę niepokoić mimo wszystko odpowiadam jak gdyby nigdy nic. 

- U nas wszystko okej. W takim razie pozdrów ciocię Hazel i daj znać jak Katherine się odezwie. Do zobaczenia. 

- Do zobaczenia Simon. Pozdrów od nas Emmę i rodziców. - odpowiada wujek i rozłącza się. 

To wszystko wydaje się podejrzane... Niestety nie wiem od czego zacząć. Biorę wdech i wydech i mówię sam do siebie: Wyluzuj stary. Wyluzuj! Co ja ci mówiłem?! 





Tak w ogóle to jestem Simon JacksonOù les histoires vivent. Découvrez maintenant