Rozdział 8

236 29 2
                                    

 Emma Jackson

Umarłam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ludzie mówią, że w momencie naszej śmierci mamy przed oczami ukazane całe nasze dotychczasowe życie. W moim przypadku było podobnie. Widziałam moich rodziców, Simona i siebie siedzących przy naszym, rodzinnym stole. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Widziałam siebie razem z przyjaciółmi. Byłam szczęśliwa. A teraz? Teraz byłam cała owinięta w pajęczej sieci i nie mogłam się z niej wydostać. Pająki zmierzały w moją stronę aby mnie spożyć. Nie było żadnego ratunku. W ciemności zobaczyłam mały promyk światła. Czy ja rzeczywiście umarłam?  Nie! To było prawdziwe światło... To był ogień. Ogień odstrasza pająki. Muszę się tam dostać. Tylko jak? "Rusz głową, Emma. Dasz radę!" - pomyślałam. Zaczęłam kołysać się to w jedną, to w drugą stronę. Kołysałam się coraz mocniej. Pajęcza sieć zaczęła pękać. Pozbyłam się jej resztek i ruszyłam w stronę  światła. Przede mną stał mój najgorszy wróg - pająki. Wreszcie mogłam dobyć sztyletu, który trzymałam w bucie. Szybko jednak zorientowałam się, że nie mam szans w walce z nimi.  Wspięłam się więc na jednego z większych pająków i przeskakiwałam z pająka na pająka dążąc do światła. Okazało się, że światło to pochodziło ze starej pochodni. Dlaczego się tu znajdowała? Nie wiem. Chwyciłam za pochodnię i zaczęłam nią wymachiwać w nadchodzącą zgraje pajęczaków. Było ich tu znacznie więcej niż wcześniej, ale ogień robił swoje. Doszłam do wąskiego tunelu, w którym nie mógł się już przedostać, żaden pająk olbrzymich rozmiarów. Czyżbym wygrała?  Czyżbym udowodniła własnemu odbiciu, że jestem odważna i mądra? Nie byłam tego pewna... 

 Na krańcu tunelu dostrzegłam skuloną i wystraszoną dziewczynę. Była to Meg.

- Meg? Czy to ty?

- Emma! Znalazłaś mnie! Jak sobie poradziłaś z pająkami? - spytała przytulając mnie

- Po prostu... Chwila? Skąd wiesz o pająkach? - spytałam

Przecież też musiałam je jakoś pokonać, głuptasku - powiedziała, lekko się do mnie uśmiechając. 

To wydało się sensowne... Zaraz... Głuptasku? Meg nigdy tak do mnie nie mówiła. Wszystko zaczęło się układać w całość. Mój sprawdzian nadal trwa. Udowodniłam, że jestem odważna, ale nie udowodniłam, że jestem inteligentna i mądra. 

- Meg, pamiętasz kogo są dziś urodziny? - spytałam 

- Nie mamy teraz czasu na takie gadki, chodźmy stąd! - krzyknęła ciągnąc mnie za rękę

- Poczekaj. Proszę powiedz mi: kogo są dziś urodziny? - spytałam ostro.

- Oczywiście, że twoje! Wszystkiego Najlepszego! Możemy już stąd iść?

- Zła odpowiedź - powiedziałam podbiegając do pobliskich drzwi i zamknęłam je. Pseudo Meg została po drugiej stronie.

- Emma! Co to ma znaczyć? Wpuść mnie! - krzyczała waląc w drzwi.

- Przykro mi. Urodziny mam dwunastego maja. Dziś są urodziny Toma. - odkrzyknęłam

Nagle krzyki "Meg" ucichły. A drzwi znów zaczęły się zamieniać w ogromne lustro.

- Ale... Jak ty to zrobiłaś? - spytało moje odbicie.

- Jesteś mną. Powinnaś to wiedzieć - powiedziałam uśmiechając się triumfalnie do odbicia.

Lustro zaczęło pękać. I znów pojawiły się toporne drzwi. Tym razem lekkie pchnięcie wystarczyło by je otworzyć. Wygrałam.  

*

- Dlaczego? Muszę iść... Gdzie to jest? - usłyszałam w oddali cienki głosik

- Meg? Czy to ty? - spytałam

- Czemu?

- Meg! Słyszysz mnie? - zapytałam rozpoznawszy głos mojej przyjaciółki.

 Była brudna, a jej ubranie było całe poszarpane. Co jej się stało? Przybliżyłam pochodnie do jej twarzy i spojrzałam prosto w jej oczy. Nie dostrzegłam w nich brązu, który zawsze gościł u niej. Widziałam w nich tylko czerń. Ta czerń była przerażająca. Bardziej bałam się tej czerni niż pająków.

- Meg... Wszystko w porządku?

A wtedy córka Bellony - odnajdzie przejście

Lecz nie będzie już wiedzieć: co to jest szczęście

Straci przyjaciół, budzić będzie grozę

Już uratować nikogo nie może

Kiedy ją zobaczysz strach Cię przeszyje

Nikt już przy niej długo nie pożyje - powiedziała i znów odzyskała swój odcień brązu. 

- MEG... Co to było? Co się stało?- spytałam. 

- Nie powinnam samo tu przychodzić... Zapłaciłam za to ogromną karę. Przepraszam - powiedziała głośno szlochając. 

Od tamtego pamiętnego dnia w podziemiach teatru wiele razy śniły mi się zgraje pająków i przerażająca czerń w oczach Meg. Przez dłuży czas od tamtego wydarzenia nie jadłam i z nikim nie rozmawiałam. Właśnie wtedy najbardziej wspierała mnie Kate. I to właśnie teraz ona potrzebowała mojej pomocy. Nie mogę jej zawieść. 


** (powrót) 

 - Tym tajemniczym przedmiotem jest kaduceusz - powiedziała Meg.

- Serio? Mam ryzykować siebie i przyjaciół dla jakiejś tam laski? - spytał Simon. 

- To nie jakaś tam laska. To zaginiona laska Iris 




-------

Bronze Eye








Tak w ogóle to jestem Simon JacksonWhere stories live. Discover now