Rozdział 2

874 52 3
                                    

Podróż z Emmą wydała mi się przyjemna ,aż do czasu kiedy zaczęła gadać! Mówiła jak najęta,a do tego zadawała wiele pytań. Co prawda były one bardzo sensowne ,a to co mówiła było bardzo przydatne,no ale... Głowa mi już od tego pękała. 

- Masz tu gdzieś jakiś wyłącznik? - spytałem w końcu 

- Jeśli nie chcesz gadać to powiedz - odpowiedziała 

- Jaki masz plan? - dodała 

Ha! Czyli jednak nie skończy - pomyślałem

- Umówiłem się,ze spotkam się z Tomem i Lily w Waszyngtonie - odpowiedziałem 

- Simon, nie wydaje ci się to bez sensu? Tom już w tej chwili mógłby pojechać do New Jersey. A Lily... Moglibyśmy znaleźć ją w drodze.  A dlaczego akurat Waszyngton? 

- Nie zmienię tego co zaplanowałem. To nie przypadek,ze wybrałem Waszyngton. - mówię

Ku memu zdziwieniu Emma przestała mówić. Ach to błoga cisza. Pora wcisnąć gaz do dechy. Sprawdzam licznik: trzysta na godzinę... czterysta dwadzieścia... czterysta osiemdziesiąt... pięćset... 

- Woooow! Ale jazda!!! - krzyczę 

- Zaraz zwymiotuje! - krzyknęła Emma 

Wujek Leo jest mistrzem! Jak on to zrobił?! Lekko hamuje, bo Emma jest już cała zielona. Teraz jedziemy tylko trzysta osiemdziesiąt. TYLKO. Nagle słyszę zgrzyt z tyłu samochodu. Odwracam się i widzę wielkiego cyklopa. Trzyma on się krańca naszego samochodu.

- Wciskaj gaz, Simon! Szybko! - krzyczy Emma 

Maksymalnie przyśpieszam jednak potwór już zdążył wejść na dach auta. Potwór zaczął z całej siły uciskać dach ,tak ,że teraz siedziałem cały skulony. 

- Wysiadamy! Teraz! - krzyczę do Emmy 

Wyskakujemy z samochodu w tym samym czasie. Na szczęście w ostatniej chwili udaje mi się wyciągnąć z auta nasze plecaki. Mam szczęście. Spadłem na trawę. Gorzej miała Emma , zleciała na beton. 

- Nic ci nie jest? - pytam zaniepokojony

- Trochę się potłukłam ,ale to nie największy problem - mówi spoglądając na nasze auto

Z dachu samochodu zeskakuje cyklop i biegnie w naszym kierunku.  Szybko chwytam za plecak i wyjmuje miecz , a Emma sztylet. I atakujemy potwora. Emma zadaje mu pierwszy brutalny cios w oko, ten ku mojemu zdziwieniu nie rozpływa się. Oznacza to,że to gruba ryba  - myślę. Potów popycha Emmę i ta pada na ziemię. Gdy ten ją ściska swoimi wielkimi łapami , ja czaję się od tyłu i zadaję cios ostateczny. Potwór rozpływa się. 

- Co my teraz zrobimy? - spytała Emma 

- Nie wiem, ale trzeba coś wymyślić - odpowiadam 

Nie chce widzieć miny taty gdy dowie się co stało się z jego samochodem. Nagle słyszę odgłos telefonu z ,którego wydobywa się dobrze mi znana melodia. Wiem,że nie powinien brać telefonu ,ale zawsze go biorę na biwak. Gdybym go nie wziął rodzice pomyśleliby, że coś jest nie tak.  Dzwoni mama. 

- Cześć mamo - mówię 

- Hej Simon. Zaskoczyłeś nas z tym biwakiem. Powinieneś nam powiedzieć wcześniej - powiedziała mama 

- Lubię zaskakiwać - mówię 

- Tak ,wiem. Emma jest z tobą, tak? Następnym razem nam powiedz. - oznajmiła poważnym, ale i zatroskanym tonem 

- Tak , Emma jest tutaj , ze mną. Obiecuje, ze następnym razem powiadomię was wprost - mówię 

- To na razie Simon - mówi mama 

- Pa mamo - zegnam się i rozłączam 

Zostało tylko jedno pytanie: Co ja mam zrobić? 

Tak w ogóle to jestem Simon JacksonМесто, где живут истории. Откройте их для себя