29 "Wyłączność"

513 58 11
                                    




(Layla)

Jin prowadził mnie spokojnie, kołysząc delikatnie na boki, co jakiś czas puszczając, bym mogła zrobić mały obrót i wrócić w jego ramiona. Czemu nie mogłam przyjąć tej dobroci? Dlaczego zamiast miłego, opiekuńczego Jina, moje serce wybrało prawie nieznajomego Jacksona, z którym zamieniłam parę zdań? Tego Jacksona o aurze drapieżnika? Łowcy, który tylko wypatruje ofiary? Dlaczego tak to mnie pociągało?

- Uważaj na niego, proszę cię – szepnął mi do ucha z cieniem bólu w głosie. W gardle urosła mi gula, jak tylko usłyszałam ten ton.

- Na kogo? – spytałam cicho. Udawaj głupią, udawaj głupią...

- Wiesz o kim mówię... podoba ci się... a to niebezpieczny człowiek... - powiedział równie cicho co ja.

- Czemu tak o nim myślisz? – oderwałam się od jego ramienia, żeby spojrzeć mu w oczy. Nie spodziewałam się, że znajdę tam tyle żałości.

- Bo go znam. Wiem jak traktuje... dziewczyny... i wiem, że nie pozwolę mu cię skrzywdzić – głos delikatnie mu się załamał. Przytulił mnie, wciąż się obracając, jakby to miało być nasze pożegnanie. Dlaczego...

- Nie skrzywdzi... ja... sama nie wiem, czy coś... do n-niego c-czuję... - zaczęłam się jąkać, usilnie powstrzymując łzy, cisnące mi się do oczu.

- Czujesz, czujesz... uwierz mi – głos jeszcze bardziej mu się załamał. Chciałam go przytulić. Mocno, z całych sił i jakoś przejąć ten smutek, który nim teraz zawładnął. Przecież świat się nie kończył. Nie na mnie...

- Jin-oppa... wiem co robię, ja...

- Właśnie teraz pokazujesz, że nie za bardzo – teraz do jego głosu zakradła się gorycz.

- Tylko nie mów mi, co mam robić. Ostatnią dyktaturę zostawiłam w Szkocji, w rodzinnym domu, błagam, tylko ich nie naśladuj – rzuciłam, odrywając się od niego. Spojrzałam mu w oczy.

- Layla, proszę cię, nie możesz... - zaczął łagodnie, sięgając na powrót po moje ręce. Miał taki skrzywdzony wyraz twarzy.

- Tylko mi nie mów, czego nie mogę... - syknęłam podenerwowana, cofając przed nim dłonie. Odwróciwszy się na pięcie, ruszyłam przez parkiet, nawet się nie oglądając.





(Rina)

Oddawałam się tej przyjemności rozmawiania z Krisem bez żadnych zobowiązań. Ot tak, po prostu luźna rozmowa, przy której można odpocząć. Żadnych podtekstów, dociekania, najzwyczajniejsza wymiana zdań, wspominanie miłej przeszłości, parę pytań o rodzinne miasto... nic specjalnego.

Wtedy zauważyłam Laylę, wściekle mijającą naszą parę i w biegu kierującą się do drzwi. Zaraz za nią drogę wytorował sobie Jin, przeciskając pomiędzy tańczącymi ludźmi. Oho...

- Kris, jeśli pozwolisz, muszę ogarnąć moje towarzystwo – rzuciłam mu przepraszające spojrzenie. Kiwnął z powagą głową, jakby wiedział, co mam na myśli. Z niechęcią puściłam jego dłoń i pognałam za tamtymi dwoma problemami.

Capitals {BEAST, BTS, BigBang, EXO}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz