Dziesięć miesięcy później...
Czas leciał niemiłosiernie wolno. Było już około dwunastej a ja nie wypełniłem jeszcze ani jednego dokumentu. Moje myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Więc zamiast podpisywać, dzwonić czy przelewać, rozłożony wygodnie na fotelu obracałem w dłoni złotą obrączkę z wygrawerowanym napisem ''Na zawsze Twoja - Sakura''. Minęło juz sporo czasu od naszego ślubu - dokładnie dziesięć miesięcy - a ja dalej nie potrafię przestać się szczerzyć, gdy widzę ten napis.
Wzrok z obrączki przeniosłem na dwa zdjęcia ozdabiające moje biurko. Na pierwszym była cała nasza ekipa , w której skład wchodzili : Dziadkowie, Itachi i Ayumi, Naruto z Hinatą , my i nawet Kakashi. Uwiecznione zostało sprzątanie willi. Wtedy było naprawde wesoło.
Drugie zaś to nasze zdjęcie ślubne. Pobraliśmy się odrazu po przyjeździe na Bahamy. Wesele nie było huczne i jakoś bardzo wystawne, ale dla mnie najwspanialsze.
Pamiętam , że śmiałem się z Naruto, gdy ten płakał przy przysiędze na swoim ślubie, ale kiedy Sakura zaczęła wypowiadać naszą, a szczególnie słowa '' Oraz , że Cię nie opuszczę, aż do śmierci'', w pełni zrozumiałem wzruszenie przyjaciela. Po moich policzkach również w tamtym momecie zaczęły ciec łzy. W takiej chwili nawet największy twardziel, nie jest w stanie powstrzymać wzruszenia.
Czas mijał a my mogliśmy w końcu żyć spokojnie i szczęśliwie. No właśnie spokojnie. Tu nasuwa się pytanie, a co z rodzicami i Tadashim? Już mówię. Tak jak zapowiedzieli, tak zrobili. Tylko, że chcąc zniszczyć mnie, zniszczyli samych siebie. Jak? To proste. W moich hotelach zatrzymują się szychy z całego świata. Więc gdy od małżeństwa Haruno wypłynęła krytyka, moi zwolennicy zaczęli działać. ''Plotka'' została błyskawicznie zdementowana, a ich okrzyknięto kłamcami. Co za tym idzie? Stracili fanów, pozycję, dochód. Stracili wszystko. A Tadashi? Cóż Tadashi siedzi gdzieś w jakimś pałacu i pieprzy co popadnie. Mówiąc prościej Haruno są w czarnej dupie, a Shirogawa ma wszystko w czarnej dupie. Tak o to w skrócie przybliżyłem Wam, co działo się w ostatnim czasie.
*
Dochodzi trzynasta, ale dla mnie wskazówki na tarczy zegara jakby stały w miejscu. Przez pewien czas walczyłem ze sobą, ale w końcu jednak wygrała ta strona '' pierdol pracę, jedź do domu''.
Wyszedłem uśmiechnięty na korytarz i zastałem wachlującą się Ayumi.
- Szefieee, proszę zrobić coś z tą klimą. Jest lato, a my siedzimy w szklarni, dosłownie. - Jęknęła.
W sumie ma rację. Ten hotel to jeden z tych całkowicie przeszklonych.
- Zadzwonię jutro po kogoś.
- Dziękuję. A tak w ogóle to znów szef tak wcześnie wychodzi?
- Wiesz... Gdy w domu czeka na Ciebie ktoś wspaniały, to ciężko jest się na czymkolwiek skupić.
- Rozumiem, ale ob...
W środku jej wypowiedzi zadzwonił telefon. Przewróciła oczami, wysilając się na sztuczny uśmiech w stronę słuchawki.
- Tak dobrze sie czuję, mam dużo pracy. Pa. - Powiedziała szybko i odrazu się rozłączyła. Patrzyłem na tą sytuację rozbawiony.
- Przepraszam, że to mówię, ale pański brat jest nieznośny. Potrafi zadzwonić pięć razy w ciągu trzydziestu minut.
- Po prostu sie martwi. On pierwszy raz jest w takiej sytuacji.
- Ma pan na myśli poważny związek?
- Tak.
- Oh..
Zapomniałem wcześniej wspomnieć, że brat zapylił mi sekretarkę. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu związkowi. Bardzo lubię Ayumi.
Gdy Itachi dowiedział się o ciąży, przeszedł taką metamorfozę , że o matko. Nie upija się już do nieprzytomności, jest porządny i trzyma się tylko jednej kobiety. No normalnie, aż ciężko uwierzyć, ale tak jest. Zrezygnował nawet z piątkowych imprez z kumplami i to bez lamentów! Jestem z niego naprawdę dumny.
*
Pożegnałem się z Ayumi i ruszyłem na parking, a stamtąd prosto do domu. Tylko oczywiście na moje superszczęście trafiłem na korek.
Zrezygnowany, oparłem głowę o wzgłówek, spoglądając w bok. Moim oczom ukazała się tak dobrze znana mi stajnia. Nagle wszystkie wspomnienia wróciły. Wspomnienia związane z Sakurą. Minął już rok od kiedy się poznaliśmy. Codziennie dziękuję Bogu za to, że skrzyżował nasze drogi, Itachiemu za to, że nigdy we mnie nie zwątpił i Sakurze za to, ze wypełniła tą cholerną pustkę w moim sercu. Kocham ją ponad wszystko i wiem, że ona mnie też.
Nagle dostałem po twarzy mocnymi promieniami słońca. No tak. Sasoriemu też jestem za wszystko wdzięczny. Szkoda, że go tu nie ma.
*
Samochody powoli zaczęły się toczyć, a potem jakoś ruszyło. Wjechałem na podjazd jakieś piętnaście minut później.
Po wyjściu z auta, zostałem zaatakowany przez czwórkę szczeniaczków. Sakura nie chce ich oddać, ale nie będziemy przecież trzymać hodowli w domu. Problem w tym, że to ja jestem zbyt uległy.
Wszedłem do domu, krzycząc:
- Wróciłem !
Nie dostałem odpowiedzi, ale Sakura pewnie nie usłyszała, bo sądząc po otwartych drzwiach tarasowych jest na dworze. Ruszyłem w tamtą stronę i moje przypuszczenia się potwierdziły. Stała tyłem, kołysząc się na boki. W jej ramionach spoczywała nasza pociecha. No tak ! Jak mogłem zapomnieć o tym powiedzieć? Od niecałych dwóch miesięcy jestem dumnym tatą małej Mikoto. Dalismy jej imię mojej mamy.
Podszedłem i objąłem je. Sakura drgnęła - nic dziwnego, w końcu nie mówiłem, że wrócę wcześniej - ale po chwili wtuliła sie w mnie.
- Witaj kochanie. - Pocałowałem jej włosy.
- Jest dopiero czternasta. Nie zaniedbujesz trochę pracy? - Zachichotała.
- Wolę zaniedbywać pracę niż moją ukochna żonę i córeczkę.
- Kochany jesteś. - Pocałowała mnie. - A skoro tak za nami tęsknisz to zajmij się Mikoto, a ja przyrządzę obiad.
Z uśmiechem wziąłem ją na ręce. Tak mała i śliczna jak mamusia. Jedyne co ma po mnie to czarne włoski. A za każdym razem , gdy te mamusine zielone oczęta na mnie patrzą, moje serce staję. Na rękach właśnie trzymam przykład tego, że warto walczyć o swoje szczęście, bo nagroda na końcu jest cholernie cenna.
Sakura odwróciła się i ruszyła w stronę domu. Omiotłem ją spojrzeniem od stóp do głowy. I wtedy jabym dostał deja vu. Letni wiaterek rozmierzwił jej włosy, głowę ozdabiał słomiany kapelutek, a na sobie miała górę od kostiumu i jeansowe spodenki. Ten widok mi cos przypominał.... No tak! Już wiem! Wyglądała dokładnie tak jak rok temu, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem... gdy zakochałem się w niej Od pierwszego wejrzenia.
The End
_______________________
No i koniec.... trochę mi szkoda, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... ;(
Więc, teraz czas na podziękowania. Hmmm nie ułożyłam jakiejś super - przemowy, dlatego mam nadzieję, ze tyle wystarczy.
Z całego serca dziękuję wszystkim czytającym , komentującym i gwiazdkującym. Dzięki Wam wena mnie nie opuszczała i miałam motywację do pisania. Tak bardzo było mi miło, gdy czytałam te wszystkie komentarze, gdy dostawałam gwiazdki. Nigdy nie spodziewałam się, że te wypociny się komuś spodobają a tu proszę, 4,5 tyś wyświetleń ! Jestem wzruszona i nie wiem co mogę jeszcze dodać... Hmm, dobra nic mi nie przychodzi do głowy, przepraszam :(. Jeszcze raz dziękuję. Kocham Was :*
Z tym opowiadaniem niestety się rozstajemy, ale niedługo wrócę tu z nowym. Więc, do zobaczenia :).
YOU ARE READING
SasuSaku - Od pierwszego wejrzenia
FanfictionPROLOG Sakura - piękna, mądra, niewinna , ale samotna. Sasuke - młody, przystojny, bogaty, ale samotny. Łączy ich wiele, ale przede wszystkim pasja do wędkarstwa. Los sprawił, że trafiają w to samo miejsce. Jak rozkwitnie ich znajomość znad brzegu r...