3.

2.2K 218 7
                                    


Trzeciego dnia Camila wzięła wolne i udała się w miejsce, gdzie widywała Lauren i miała zamiar z nią porozmawiać. Chciała wiedzieć, co działo się w jej życiu. Nie, żeby była wścibska, ale chciała jej pomóc, a gdyby znała sytuację, byłoby jej łatwiej.

Pierwsze, czego szukała, to dziewczyna w jej płaszczu, roznosząca gazety. Jednak gdy jej nie zauważyła, zaczęła się rozglądać za kimś siedzącym na ziemi. Ale nie zobaczyła jej także tam. Ogarnął ją lekki strach, którego nie potrafiła wytłumaczyć. Przeszła całą ulicę jeszcze raz, dokładnie badając sklepu i stoiska, ale nigdzie jej nie było. Pomyślała, gdzie mogłaby pójść i przyszedł jej do głowy park. W pierwszej chwili nie chciała iść, bo co, gdyby Lauren wróciła, a jej nie było? Jeśli jednak była w parku, to byłaby cały dzień sama, a ona marzłaby, czekając tam na nią.

Nie myliła się. Na jednej z ławek siedziała ona. Sama, owinięta pod brodę płaszczem, który od niej dostała. Camila ucieszyła się, kiedy ją zobaczyła. Szybko do niej podeszła i przywitała się. Zauważyła, że Lauren jest dzisiaj inna.

- Znowu ty- powiedziała, patrząc na nią z dołu.- Dlaczego dbasz o takie zero jak ja?

- Nie jesteś zerem- zaprzeczyła, siadając obok i podając jej kubek gorącej kawy. Brunetka podziękowała cicho i parząc język wzięła kilka łyków.

- Ależ jestem. Jestem na samym dnie.

Spojrzała na nią. Patrzyła na nią smutnym wzrokiem. Chciała pomóc, a dziś ona ją odpychała.

- Więc pozwól mi cię podnieść.

- Jest już za późno.

- Nieprawda- powiedziała i chwyciła jej dłoń.- Zaufaj mi.

Lauren chwilę się wahała. Nie była pewna, czy może odsłonić swoją słabą stronę, której tak bardzo się wstydziła, przed zupełnie obcą kobietą. Chciała się komuś zwierzyć, ale nie miała nikogo.

- Urodziłam się i przez dłuższy czas mieszkałam w Miami. Miałam tam przyjaciół, rodzinę, wszystko. Moja matka twierdziła, że mam złe towarzystwo, przez które nie skupiam się na obowiązkach. Przy pierwszej lepszej okazji wyjechała ze mną tutaj, mój tata został. Niedługo potem dowiedziałam się, dlaczego tak bardzo chciała się wyprowadzić. Zdradzała go. Miał na imię Andrew, nosił obrzydliwe swetry i ślinił się na mój widok, ale ona tego nie widziała. Był cholernie bogaty, kąpał się w forsie. Moi rodzice rozwiedli się, a krótko po tym ona wyszła za niego, jakby tata nic nie znaczył. Któregoś dnia wyjechał w delegację. Rano pożegnał się z moją matką, wsiadł do samochodu i wszystko miało być dobrze, bo miał nie wracać przez tydzień. W nocy zadzwonił telefon, a on nie wrócił już nigdy, zostawiając moją mamę z ohydnie dużą sumą pieniędzy. Wydawała je na wszystko. Nowy samochód, ubrania, kosmetyki, perfumy. Remont? Po co, przecież możemy mieć nowy dom! Kasa powoli się kończyła, więc uknuła genialny plan, że zrobi ze mnie lekarza, bo oni dużo zarabiają. Nie chciałam jej zawieść, więc się zgodziłam. Na początku nie było tak źle. Potem znienawidziłam medycynę. Chciałam pisać książki, wiersze i piosenki, zwiedzać świat, a zamiast tego miałam ratować życia. Naprawdę się do tego nie nadawałam. Wtedy zaczęłam. Ktoś z mojego roku powiedział, że to pomoże mi zaliczyć- przerwała na chwilę, po raz pierwszy od kiedy zaczęła swój monolog. Camila zastanawiała się, co mogło być tym czymś. Wtedy przypomniała sobie swoje czasy w szkole i wszystko zrozumiała.

- A twój tata? Dlaczego do niego nie zadzwonisz?

- Nie mam komórki.

- Pożyczę ci.

- Nie trzeba. Nie znam numeru.

- To znajdziemy go- nalegała.- Potrzebujesz pomocy. 

- Nie chcę żadnej cholernej pomocy. Dlaczego mnie nie zostawisz?

- Chcę cię podnieść, Lauren. Albo leżeć z tobą na dnie.

Brunetka spojrzała na nią zdziwiona. Czuła ciepło, które biło od czekoladowych oczu. Czuła, że ona jej pomoże, że tego chciała. Wiedziała, że coś się zmieni. Od dawna na nikogo nie patrzyła z taką wdzięcznością, jak wtedy na Camilę.

Kiwnęła głową i uśmiechnęła się, chowając brodę w płaszczu. Ktoś się o nią zatroszczył. Ktoś zupełnie obcy. A tym kimś powinna być jej matka, przyjaciółka, ktoś bliski.

Ale to była tylko ona. Tylko brunetka z ciepłą czekoladą w oczach. Tylko jej własny anioł, który pił orzechowe cappucino i chadzał w grubych płaszczach. 


Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz