Rozdział 7: All we need is faith.

165 14 3
                                    

Spojrzał jej głęboko w oczy, objął w pasie i złączył ich usta w głębokim pocałunku. Był inny niż zwykle, było bardziej namiętnie i było w nim więcej miłości.
- Ja ciebie też kocham- powiedziała przez łzy opierając czoło o jego. Z zimna leciała im para z ust. Nie spodziewała się, że Jared tak postąpi, nie spodziewała się, że ogłosi światu, że są razem. Przecież była zwykłą dziewczyną, studentką. Ludzie oczekiwaliby, że dziewczyną Jareda będzie jakaś sławna postać, a nie zwykła, młodsza od niego dziewczyna.
Zeszli ze sceny szczęśliwi. Susanne była w wielkim szoku, nic nie mówiła, tylko patrzyła swoimi dużymi oczami na aktora.
Jared znów wyszedł na scenę zaśpiewał cover Stay. Piękne słowa, jego seksowny głos sprawiał, że Susan się rozpływała.

Wrócili do jej domu na piechotę. Całą drogę rozmawiali przez telefony, raz odbierając życzenia lub samemu je składając. Rzucili rzeczy na podłogę, weszli do kuchni i zaparzyli sobie ciepłą herbatę. Była 4 rano, a oni nie czuli zmęczenia, cieszyli się chwilą i nie myśleli o jutrze.
Usiadła na blacie. Jared usiadł na wysokim krzesełku postawionym przy blacie.

- Dziękuje- powiedziała po dłuższej chwili ciszy.

- Nie ma za co, ja ciebie tylko kocham.- odwrócił głowę w jej stronę i złapał jej uda. - Tak, kocham cię, bardzo- odłożył kubek na blat koło Susan. Oplótł jej nogi wokół swoich bioder i podniósł. Złapała jego twarz i zataczała małe kółka na jego policzkach. Widzieli tylko swoje oczy, wyjątkowo piękne oczy.
Jared pierwszy ocucił się i trzymając ją na rękach zaniósł do sypialni. Rzucił ją na łóżko i położył się koło niej.

- Dlaczego zawsze kładziesz się po mojej prawej?- zapytała słusznie zauważając.

- Bo wtedy fizycznie jesteś bliżej mojego serca, tam gdzie jest twoje miejsce.- wzruszył ramionami. Był taki słodki, śmieszny i....idealny.

Rano obudził ją słodki buziak. Otworzyła powoli oczy, aby ujrzeć Jareda, praktycznie leżącego na niej.

- Zejdź ze mnie grubasie!- jęknęła.

- Zamknij się.- warknął otwierając lekko usta. Położył rękę na jej ciepłym policzku. Taki wzrok Jareda, choć czuły i tak naprawdę miły strasznie zawstydzał Sus. Próbowała unikać jego wielkich niebieskich oczów. Po prostu widząc przed sobą chodzący ideał, sama chciała dać sobie w twarz, że z nim jest.

Dał jej szybkiego buziaka i nie uważając na nią zszedł z niej.

- Ałć, idioto!- walnęła go w ramię. Obrócił się w jej stronę i z uśmiechem małego chłopczyka wpatrywał się w jej twarz. Jej policzki od razu płonęły, była cała czerwona. Postanowiła nie odpuszczać i sama zaczęła tonąć w jego nieziemskich oczach.

Jared bawił się w małego kucharza, chciał zrobić jej parówki. Wykwintne danie, każdy to wie.
Zjedli je w łóżku. Susan nie wyobrażała sobie, że tak będzie spędzać nowy rok, a raczej z kim. Zakochała się w nim tak szybko, przeszło jej przez myśl, że za szybko. Od razu mina jej zrzedła, dlatego postanowiła się ubrać. Otworzyła swoją białą szafę, w której od kilku tygodni gościły rzeczy Jareda, stwierdził, że wygodniej mu będzie tam je dać jak i tak bywa w tym domu codziennie.

- Obróć się debilu!- machnęła na niego ręką. Nic. Leżał na łóżku, a jego oczy wędrowały po całym jej ciele. Jego mina mówiła wszystko.
Pomimo jego niecnych chęci wyglądał strasznie chłopięco. Nie dało mu się oprzeć. Podeszła do niego, pocałowała go w policzek i wyszła do łazienki się ubrać.

Spięła swoje włosy w kucyka i ubrana poszła do salonu, gdzie siedział jej mężczyzna.

- Nie mogę patrzyć na twoje włosy! - usiadła koło niego i udawała naburmuszoną.

BenchWhere stories live. Discover now