Rozdział 5: And the story goes on...

181 17 0
                                    

Trzasnął drzwiami i odszedł. Susanne pobiegła do kuchni po lód. Miała podbite oko, które strasznie bolało. Zadzwoniła do Jareda, który od razu przyjechał.

Spędzili miły wieczór. Susanne nie zapomniała o swoim byłym narzeczonym, ale Jared pomagał jej zamknąć ten rozdział w swoim życiu.
Opowiadał jej kawały, oglądali filmiki. Pomagał Sus, a jednocześnie sam czerpał z tego przyjemność.
Ten facet doprowadzał ją do obłędu! Jego uśmiech to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie widziała. Kiedyś oglądając Jareda w telewizji widziała jego uśmiech, który sprawiał, że nogi miała jak z waty, ale na żywo! Jego śmiech był muzyką dla jej uszu, a dla oczu widok jego śnieżnobiałych zębów ukazanych poprzez szeroki, szczery, chłopięcy uśmiech był istnym niebem.
Oboje na siebie patrzyli leżąc na podłodze. Jared chwycił jej rękę swobodnie leżącą na dywanie. Susanne przeszły przyjemne dreszcze spowodowane jego dotykiem. Zatopiła się w jego niebieskich oczach.
Przyszła jej nagła potrzeba pocałować muzyka, lecz ten ją wyprzedził. Prawie na niej leżąc ujął jej twarz w dłonie i słodko pocałował. Jego ciepłe wargi otulały usta Susan, oderwała się od niego i patrząc głęboko w oczy uśmiechnęła się i wróciła do zdecydowanie najlepszej od teraz czynności.

- Ej, ej, ej- dotknęła jego ciepłego policzka. - Dopiero co zerwałam z chłopakiem!- zrzuciła z siebie Jareda i szeroko uśmiechnęła. Leżeli chwilę patrząc w sufit. Ta cisza nie była niezręczna, w ich relacji czegoś takiego nie było. Wokaliście zaczęło się nudzić i zaczął łaskotać ją do upadłego. Cały Leto, jak dziecko!

Obudził ją zapach smażonych jajek. Podniosła powieki i zobaczyła Jareda, który miał przyklejony uśmiech do twarzy, a w ręku trzymał białą tackę z omletem i świeżo parzoną kawą. Wyglądał jak mały chłopiec. Miał lekko mokre włosy, które zaspana Sus przeczesała.
Pocałowała go krótko i z trzęsącymi uszami zjadła przygotowane przez niego śniadanie.

Położył się koło niej, ucałował w policzek i objął ramieniem.
Susan przeglądała swoje portale społecznościowe.

- Zostaniesz moją dziewczyną, Susie?- zapytał. Sus otępiała, ciągle słyszała w głowie jego słowa. Piękne słowa.

- Może...- uśmiechnęła się do niego zadziornie i namiętnie pocałowała. Jared Leto jest jej chłopakiem! To było niewyobrażalne! Pomimo, iż wczoraj zerwała z chłopakiem kochała Jareda już wcześniej. Kochała tego człowieka odkąd stała się echelonem, jest niesamowity.

Poranek minął im cudownie. Dzisiaj Susan miała poznać Shannona. Swojego ukochanego perkusistę. To był drugi najwspanialszy mężczyzna, zaraz po Jaredzie.
Ubrała czerwoną sukienkę, szary sweter i czarne buty. Pomalowała rzęsy, rozczesała włosy i wyszła z mieszkania z Jaredem za rękę.

Stali przed pięciogwiazdkowym hotelem. Weszli przez przesuwane drzwi, piękny hol i dotarli do windy. Dojechali na ostatnie piętro. Shannon zawsze życzył sobie pokój na ostatnim piętrze, kochał widoki. Susanne zapukała, lecz Jared twierdząc, iż jest jego bratem wszedł do pokoju bez oporu.
- Shannon! Jesteśmy!- wrzasnął. Apartament był niesamowicie duży. Shannon siedział w salonie na czarnej, wielkiej kanapie.

- Cześć! Jestem Susanne.- przedstawiła się i wyciągnęła rękę. Shannon jej nie uścisnął, wręcz rzucił się na nią i mocno utulił. Uśmiechnęła się i również go objęła. Nie dość, że tuliła się z Shannonem Leto to jej chłopakiem był Jared Leto. Niesamowite. Kiedyś marzyła, aby mieć zdjęcia z nimi, a poznanie ich, bycie dziewczyną młodszego Leto, zdarzało się tylko w snach.

- Wiem, wiem słyszałem o tobie przez ostani miesiąc:
Shann ona jest taka idealna, ja do niej wrócę, Shannon- mówił piskliwie udając głos swojego brata. Oboje uśmiechnęli do siebie szeroko, a Jared udawał obrażonego siedząc na kanapie.

Shannon i Susan od razu się polubili. Jak to stwierdził Shannon:
Przyjaciele od pierwszego wejrzenia. Był niesamowitym człowiekiem z wielkim humorem.
Jared wyszedł na chwilę w sprawach służbowych, a oni świetnie bawili się w swoim towarzystwie.
Shannonowi nie umknęła uwadze uroda Sus, ale braterski kodeks nie pozwalał na to i odgarniał złe myśli.

~~
Kim obraziła się na Susan, że nie powiedziała jej o związku z Jaredem. Tradycyjny foch na 5 minut, ponieważ po 5 minutach zadzwoniła do niej i kazała opowiadać co i jak.

Weszli do jej mieszkania. Jared ściągnął z niej kurtkę, kawę odstawił do kuchni i owinął ich kocem. Siedzieli przytuleni do siebie trzęsąc się z zimna, nie sądzili, że Nowy Jork zawitała tak mroźna zima.
Poszedł do sypialni, przyniósł starą gitarę Sus, którą dostała od brata na 16 urodziny. Wspomnienia o bracie przywołały łzę, która powolnie spłynęła po jej policzku. Jared położył szybko gitarę i biorąc swoją dziewczynę na kolana otarł kciukiem lecącą łzę.

- Co jest?- zapytał troskliwym głosem i położył jej głowę na swoim barku, teraz praktycznie cała na nim leżała.

- Mój brat... Dał mi tę gitarę. Tęsknie za nim, tak dawno nie rozmawialiśmy.- zaszlochała. - Pewnie nie uwierzy, że mam chłopaka, Jareda Leto!- zaśmiała się przez łzy. Uspokoiła się, a Jared wrócił do swojej czynności. Nastroił gitarę, usiadł na podłodze i śpiewał:

In the middle of the night
When the angeles scream
I don't wanna live a lie that I believe
Time to do or die....

Uwielbiała jego głos. Głos boga. Kiedy mówił, to jak słyszeć orgazm, kiedy śpiewał, to jak słyszeć anioła. Śpiewał z taką lekkością, pasją i miłością. To było przepiękne.

~~
Nadszedł ten dzień, w którym trzeba kupić prezenty na święta. Susanne nie cierpiała tego robić. Rodzice byli dla niej tak dobrzy, iż przelewali jej co miesiąc pieniądze na życie. Powiedzieli, że dopóki się uczy będą to robić. Nie należeli do biednych.
Wsiadła do swojego czarnego BMV i pojechała do Queens Center.
Musiała kupić tyle prezentów!
Nowy Jork przybrał nastrój świąt. Wszędzie były ozdoby świąteczne, małe choinki, mikołaje, dzieci i kolędnicy. Widok był cudowny, atmosfera każdemu się udzielała.

Po 4 godzinach wyszła cała obładowana zakupami. Zjadła kanapkę z Subwaya i pojechała w odwiedziny do Kim.

Wróciła do domu. Nadrobiły ze sobą stracony czas, co dla nich było najważniejsze. Była bardzo zmęczona, marzyła o świętach, spotkaniu z rodziną. Jej oczy same się zamykały. Weszła do wanny napełnionej wodą po same brzegi. Oparła głowę o brzeg i przymknęła oczy.

- Przerwa świąteczna! Brak studiów, Jared, rodzina i wolne! - pomyślała i zanurzyła się w pianie. Zapomniała o Johnie, zamknęła rozdział w swoim życiu zatytułowany: związek z Johnem, w którym dodała kilka słów:
Związek z Johnem- najdupniejszym dupkiem.

Ubrała piżamę, włączyła telewizor. W tle słyszała jakiś program na MTV, którego nie słuchała.
W końcu zasnęła na kanapie.

BenchNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ