Rozdział 4: I'm tried of the waiting

189 16 5
                                    

Znów poczuła jego ciepłe usta i zapach miętowej gumy. Pocałunek przesiąknięty był tęsknotą i ulgą. Znów ułożyli układankę ze swoich ust. Tego potrzebowali przez ostatni miesiąc. Nie potrafili się od siebie oderwać, uczucia Sus z prędkością światła wróciły. Zapomnieli o bożym świecie,a przerwało im wymowne chrząknięcie. Susanne odwróciła się i zobaczyła Johna. Pierwszy raz w takiej furii.

- Co to kurwa ma być?!- wrzasnął i nim do Susan dotarły jego słowa, poczuła piekący policzek od uderzenia i odruchowo się za niego złapała. Po chwili John rzucił się na Jareda, który zwinnie się obronił, wyrzucił go z mieszkania Susanne i zamknął mu przed nosem drzwi.
Nie odzywali się do siebie, a jedynie patrzyli w swoje oczy. W głowie Susan kłębiło się tyle sprzecznych myśli.
Poczuła łzy spływające po jej policzkach. Jared objął ją swoimi umięśnionymi ramionami, a ona ułożyła głowę na jego ramieniu i płakała. Tkwili w tej pozycji dobre kilkanaście minut. Susanne uspokoiła się i usiedli na kanapie.

- Przepraszam cię, nie powinienem, a to przeze mnie...- szepnął ledwo dosłyszalnie.

- To- wskazała palcem na swój czerwony policzek. - To przez tego dupka, a nie przez ciebie.- słabo się uśmiechnęła.

Opowiedziała mu o zaręczynach i znów się rozpłakała. Nie mogła uwierzyć, że John, ten spokojny, miły chłopak ją uderzył. Jared ją wspierał, obejmował i próbował poprawić jej humor.
Tak naprawdę Susan tylko tego potrzebowała. Jareda. Pomimo uczuć do niego, kochała również Johna. Cóż za żałosna sytuacja. Kochać dwóch.

Jared przyniósł dwa kieliszki i napełnił je pysznym, różowym winem.

- No to za nasze kółko wzajemnej adoracji! - powiedział, uśmiechnął się zabawnie i ich kieliszki stuknęły się. Susanne od razu porównała je do ust Leto, pasowali siebie jak ulał, kieliszki też równo stuknęły jakby miały się zatrzymać i ułożyć z siebie puzzle.

- Życie jest do dupy- westchnęła wtulając się w klatkę chłopaka. Jared długo czekał, aby poczuć jej ciepłe ciało, tęsknił za nią niewyobrażalnie bardzo. - Czemu mnie zostawiłeś?- zapytała a on od razu zesztywniał.

- Przepraszam- wykrztusił. Jak nigdy poczuł gulę w gardle.

- Dlaczego?- ponowiła pytanie.

- Ponieważ jestem w trasie. Ty masz....miałaś chłopaka- powiedział uważnie patrząc na jej głowę, wciąż wtulającą się w jego klatkę piersiową. - Ja.... Nie chciałem być z tobą Sophie- zwrócił się do niej drugim imieniem. Ku jego zdziwieniu nic nie odpowiedziała. Po krótkiej chwili ciszy, normalnie ze sobą rozmawiali.

Była już noc. Susanne była bardzo zmęczona. Jared po koncercie w Londynie, długiej podróży pragnął snu równie mocno. Podłożył sobie poduszkę pod głowę i momentalnie zasnął.

Pomimo zmęczenia nie potrafiła zasnąć.
Wstała z łóżka i w ubraniach pomaszerowała do salonu. Słyszała lekkie pochrapywanie wokalisty. Nachyliła się nad nim i lekko szturchając obudziła.

- Co jest?- zapytał zaspany.

-Nie potrafię zasnąć.- powiedziała, przeciągając ostatni wyraz. Zobaczyła wstającego Jareda i uśmiechnęła się do siebie triumfalnie. Ospale położyli się na wielkim, białym łóżku.
Jared szczelnie okrył Sus kołdrą. Zamknęli oczy.
Obserwowała jego piękną twarz, zastanawiała się jak może istnieć ktoś tak idealny z urody i charakteru. Nie miał brwi, miękkie malinowe usta, uroczy nos, a cała jego twarz powaliłaby nie jedną kobietę. Obserwując go poczuła przyjemny dreszczyk ich chęć wtulenia się w jego nagą pierś. Tak uczyniła, bicie jego serca było jak kołysanka. Od razu zasnęła.
Jared poczuł jej ciało i lekko mruknął.

BenchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz