List 12

877 92 2
                                    

Witaj Steve!

Pomyślałam, że te nasze godzinne rozmowy na terapii to i tak bardzo dużo, więc tym razem nie będę przeciążać Twoich cierpliwych uszu i napiszę list.

Ostatnio nie przyszłam na spowiedź...
Wiem, miałam tak nie mówić.
Ale jak inaczej nazwać to, że prawie codziennie przychodzę do Waszej organizacji i opowiadam jak wyglądały moje ostatnie dni, co zjadłam, co zrobiłam, co myślałam i mówiłam.
Według Ciebie to terapia, a według mnie spowiedź.

Skoro w takim razie o tym tygodniu Ci nie mówiłam - napiszę.

Czuję się naprawdę beznadziejnie.
Tak źle jeszcze ze mną nie było.
Rano nie mogę podnieść się z łóżka,
w szkole utrzymać długopisu,
a wieczorem przekluczyć drzwi od łazienki.

To wszystko wymaga użycia jakiejś siły, a ja nie daję rady nawet unieść szklanki z wodą.

Gdyby zdażył się cud i mogłabym jeść, nie uniosłabym widelca, a później nie pogryzła potrawy.

Wiem, że to stan krytyczny.

Ciągle jest mi zimno,
mdleję,
a z nosa leci mi krew.

Czuję, że umieram.

Chcę, żebyś wiedział, że to nie Twoja wina.
To nie przez Twoje rady...
One na pewno by mi pomogły!

Po prostu od dawna ich nie słucham.

Obyś miał jak najmniej klientek,
Dove


Ana-ona mnie nie opuściWhere stories live. Discover now