Epilog

1.1K 85 8
                                    

Tydzień w Londynie szybko minął. Wraz z Nancy i Michaelem chodziliśmy na przeróżne warsztaty, które były niesamowite. Bardzo wiele się dzięki nim nauczyłam. Kiedy tylko mogliśmy zwiedzaliśmy to przepiękne miasto poznając jego kulturę i zwyczaje. Czasami śmieliśmy się z akcentu, jaki mają tutaj ludzie, ale tak naprawdę bardzo nam się podobał. Był taki elegancki. Dobrze się bawiłam z tą dwójką, ale było coś co może troszkę na początku mi przeszkadzało, a mianowicie byli parą i naprawdę słodko razem wyglądali. Dzięki nim zobaczyłam miłość w trochę innym świetle. Uwierzyłam, że może to nie musi być aż takie bolesne.

-Jak to się stało, że dotarliście tu razem?- spytałam, gdy zwiedzaliśmy Londyn nocą ostatniego dnia.

-Po prostu wysłaliśmy nasze prace i jakoś się udało.- Michael wzruszył ramionami.

-No, ale wysłaliśmy w trochę inny sposób.- dodała tajemniczo Nancy.

-To znaczy?- zaciekawiłam się.

-Ja wysłałam jego, a on moją pracę.- wyjaśniła z uśmiechem.

-Może to faktycznie pomogło i to dlatego jesteśmy tu razem.- Michael pocałował swoją dziewczynę w policzek. Ten gest przypomniała mi Scoota i choć byliśmy i jesteśmy tylko przyjaciółmi, to wtedy naprawdę wierzyłam w miłość. W mojej głowie pojawił się także Matthew. Wtedy zrozumiałam, że ta dwójka nawet jeśli nigdy nie chciała zraniła mnie w jakiś sposób.

-Nie baliście się, że to mogło popsuć wasze relacje. Co jeśli jedno z was by wygrało, a drugie nie?

-I moją i Nancy pasją jest rysowanie i malowanie i choć bardzo to kochany równie mocno kochamy siebie. Cieszyłbym się gdyby ona wygrała. Nawet po ostrych słowach i bólu, który zapewne pojawiłby się po przegranej powiedziałbym jej, że się cieszę i jej gratuluję. W końcu kto inny, jak nie ja wiedziałby, że zasłużyła sobie na tą nagrodę.- odpowiedział mi czule, a w mojej głowie znowu pojawił się Matthew.

-Ja zrobiłabym tak samo.- stwierdziła Nancy i złożyła krótki pocałunek na ustach swego chłopaka.

Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. W mojej głowie znowu kłębiło się za dużo myśli.

Do domu przyleciałam wczesnym wieczorem, a można także stwierdzić, że było późne popołudnie. W Anglii było wspaniale, ale stęskniła się za moją rodziną i przyjaciółmi. Dlatego gdy już przebrnęliśmy przez wszystkie bramki szybkim krokiem szłam szukać swoich bliskich.

-Mia.- zatrzymałam mnie Nancy.- Nie pożegnasz się z nami.- wyciągnęła do mnie ramiona.

-Ojj....przepraszam. Oczywiście.- przytuliłam ją mocno, a potem to samo zrobiłam z jej chłopakiem.

-Musimy się jeszcze spotkać.- powiedział Michael.

-Koniecznie.- pokiwałam energicznie głową.

-Jesteśmy w kontakcie.- uśmiechnęła się do mnie dziewczyna i jeszcze raz uściskała.

-Będę za wami tęsknić.- stwierdziła, bo naprawdę się do nich przywiązałam.

-My za tobą też.- oboje objęli mnie dodając trochę otuchy.

-Do zobaczenia.- pomachałam im i odeszłam trochę. Wzrokiem szukałam swoich rodziców. Już nie mogłam się doczekać, kiedy wyściskam Chrisa i poopowiadam wszystkim o Anglii. Nagle moje spojrzenie spotkało się z dobrze mi znanym. Szare tęczówki, gdy tylko mnie zobaczyły lekko ściemniały. Stanęłam osłupiała i patrzyłam na ten widok. Matthew z bukietem czerwonych tulipanów. Bukiet ten był tak duży, że praktycznie całego go zasłaniał. Przez chwilę staliśmy tak naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje sylwetki. Miałam wrażenie, jakbyśmy oboje sprawdzali czy jesteśmy cali i zdrowi. On wyglądał inaczej. Mimo iż jego ciało było nadal umięśnione wyglądało mizernie. Na jego trochę chudszej twarzy widniały sińce pod oczami, które było oznaką braku snu. Na ten widok coś ukuło mnie w klatce piersiowej i bolało. Nagle oboje jak na jakiś znak ruszyliśmy do siebie. Zatrzymaliśmy się zaledwie kilka centymetrów przed sobą.

-Mi?

-Matthew?

-Cześć.- kąciki jego ust lekko zadrżały.

-Cześć.- uśmiechnęłam się równie niepewnie.

-To dla ciebie.- podał mi kwiaty, ale właściwie to nie miał jak, bo staliśmy zbyt blisko.

-Dziękuję.- wspięłam się na palcach i pocałowałam go w policzek. Na ten gest uśmiechnął się szerzej.- Gdzie wszyscy?

-Jestem sam.- odpowiedział trochę zakłopotany.

-Yy...już o mnie zapomnieli?- zażartowałam.

-Nie. Nawet jeśli oni tak, to ja nigdy bym nie zapomniał.- powiedział całkowicie poważnie i szczerze.

-Oł...

-Mogę cię gdzieś zabrać?- spytał z łobuzerskim uśmieszkiem. Wtedy poczułam, że coś wróciło. Serce zabiło mi szybciej, a w głowie pojawił się pomysł.

-Przecież jestem twoja.- przygryzłam dolną wargę.

-Jesteś?- jego oczy zrobiły się większe, a głos był pełen nadziei.

-Eyhy...- pomachałam głową.- Jeszcze nie.- spuściłam wzrok i z uśmiechem go minęłam. Jak miło było się z nim droczyć. Nim zdążyłam ujść trochę więcej niż dwa kroki już był przy mnie wziął ode mnie mój bagaż i poprowadził do samochodu. Jechaliśmy słuchając muzyki od czasu do czasu zerkając na siebie znacząco. W końcu dotarliśmy do jego domu. Jak się okazało byli tam wszyscy moja rodzinka, państwo Simmons i moi przyjaciele. Zrobili mi powitalną imprezę, a właściwie to grilla. Było tak, jak wtedy, gdy poznałam Matta.

Na widok tego wszystkiego uśmiechnęłam się szeroko i zrozumiałam, że Matthew chce zacząć wszystko od początku. Nie wiedziałam co z tego będzie, ale w Londynie przy Nancy i Michaelu nauczyłam się jednego- Czasem trzeba cierpieć, żeby coś zrozumieć. Trzeba coś stracić by to odzyskać i zacząć od nowa. Lepiej. Czasami trzeba przeżyć wielką ulewę, by zobaczyć piękną tęczę.

KONIEC.

________________

Dzień dobry Miśki :) To już jest koniec... :(

XOXO. :*

Pies ogrodnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz