18.

965 64 3
                                    

Przez cały weekend praktycznie nie wychodziłam z pokoju. Jo przyniosła mi moją torebkę, którą zostawiłam w aucie Martina. Kiedy zobaczyłam swój telefon był on zawalony nieodebranymi połączeniami od Scoota. Dzwonił codziennie po kilkanaście razy, pisał wiadomości i zostawiał je na skrzynce, ale ja nie miałam siły na to. Dlatego leżałam w łóżku mówiąc rodzicom, że się źle czuję. Jo siedziała ze mną. Była zła, kiedy jej o wszystkim powiedziałam, ale starała się nic nie wspominać. Mną ciągle targały różne emocje, więc praktycznie w ogóle się nie odzywałam. Chciałam sobie poukładać wszystko. Często dzwonił Matt, ale to Jo z nim rozmawiała. Z tego co słyszałam to pytał o mnie. Martwił się. Dość często wychodził na balkon by zobaczyć co u mnie. Czułam się jakby mnie pilnował, ale nie przeszkadzało mi to.

W poniedziałek nie poszłam do szkoły byłam bladsza, więc rodzice nie podważali tego iż mogę się źle czuć. Jednak już w środę nie mogłam tego dalej ciągnąć. Zresztą tego dnia obudziłam się z bardziej poukładanymi myślami niż dnia wcześniejszego.

Kiedy tak leżałam zobaczyłam na swoim biurku dwie zaschnięte już róże. Jedna była różowa, druga żółta. Przypomniały mi się słowa Matta i zaciekawiłam się. Wzięłam komputer i wpisałam odpowiednie hasło. Szybko otworzyłam interesującą mnie kartę i zaczęłam czytać.

We wschodnich kulturach żółte róże symbolizują mądrość i siłę..... We współczesnej kulturze europejskiej żółta róża jest symbolem przyjaźni, radości, szczęścia i wolności, co czyni ją przepięknym podarunkiem dla przyjaciółki, siostry, córki czy też mamy.... W Ameryce, poprzez skojarzenie zółtej barwy ze wschodem Słońca, żółte róże interpretowane są jako obietnica nowego początku. Tym samym, idealnie nadają się na prezent na pocieszenie.....Mowa kwiatów: Miłego dnia, Będzie lepiej, Jest super, Gratulacje, Zostańmy przyjaciółmi ...

Może te znaczenie kwiatów nie jest takie głupie.- pomyślałam i wyrzuciłam zaschnięte róże.

Musiałam parę rzeczy wyjaśnić. To był ten czas.

-Mia?- wkładałam właśnie książki do szafki, gdy usłyszałam głos Scoota.

-Scoot hej.- odwróciłam się do niego i nawet chciałam się uśmiechnąć, ale raczej mi to nie wyszło.

-Wróciłaś.

-Tak.

-Moglibyśmy porozmawiać?

-Tutaj?

-Nie. Po szkole. Może poszlibyśmy do parku?

-Dobrze.

-W takim razie po lekcjach przy moim samochodzie.

-Yyy...nie dojadę sama.

-Jesteś pewna?- uniósł brwi do góry.

-Tak. Spotkajmy się przy mostku.

-Dobrze będę czekał.- przytaknął i odszedł.

Tak jak się umówiliśmy Scoot czekał na mnie przy mostu w parku. Kiedy do niego szłam widziałam, że jest spięty.

-Jesteś.- uśmiechnął się.

-Tak. Powiedziałam, że przyjdę.

-Wiem, ale...

-Chcę to wyjaśnić.- przerwałam mu.- Usiądźmy gdzieś.- zaproponowałam.

-Okey.- pokiwał głową i tak poszliśmy w stronę ławek. W milczeniu usiedliśmy na jednej, z której było widać rzeczkę.

-Mógłbyś zacząć.- zachęciłam go.

-Yhy...- przeczesał nerwowo włosy.- Znałem Jennifer już długo...kolegowaliśmy się, ale na feriach....na feriach nasza znajomość przeszła na inne etap. Jednak....nie mieliśmy odwagi pociągnąć tego na kolejny i....ferie się skończyły, a ja i Jen...jakoś tak...to coś gdzieś zniknęło. Baliśmy się. Zobaczyłem ją z Mattem nie wiedziałem, że się kolegują i to nic takiego- te słowa sprawiły, że moje serce zabiło szybciej.- Kiedy przeniosłem się do twojej grupy od chemii i poznałem ciebie pomyślałem, że....Polubiłem cię. Pomyślałem, że może to z Jen to nic i że może uda mi się z tobą. Na początku się udawało, ale....z czasem zrozumiałem, że to...nie to. Zrozumiałem, że....

Pies ogrodnikaWhere stories live. Discover now