10.

1.3K 82 4
                                    

Po tym jednocześnie uroczym jakże i dziwnym dniu kobiet nastał normalny dzień w mojej szkole, która trochę opustoszała po ściągnięciu wcześniejszych dekoracji. Razem z Jo weszłyśmy właśnie do tego dziwnie pustego i normalnego budynku. Nie, nie pustego, bez ludzi, ale bez kolorowych kwiatków i baloników.

-Boże, aż tutaj dziwnie bez tego wszystkiego.- powiedziała Jo i otworzyła swoją szafkę.

-Taa...jestem w szoku, że udało im się to tak szybko posprzątać.- tak samo jak przyjaciółka otworzyłam swoją szafkę.

-No....faktycznie. Ciekawe kto był wczoraj w kozie.- zamyśliła się.

-A czy to ważne?- zmarszczyłam brwi i wysunęłam lekko brodę do przodu w zamyśleniu.

-To pewnie oni to sprzątali.- wzruszyła obojętnie ramionami, a po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Tak...racja. Pewnie tak było.- pokiwałam głową powstrzymując swój napad śmiechu.

-Zapewne, al naprawdę jestem ciekawa kto to.

-Całkiem dobrze im poszło.- rozejrzałam się po czystej przestrzeni.

-No....właśnie dlatego jestem ciekawa, jak będę robiła imprezę to zatrudnię ich do sprzątania.- wyjaśniła.

-Haha.....oj..Jo myślę, że i tak załatwiłabyś sobie swoim czarującą osobą jakiś sługusów.

-Będę musiała to poważnie przemyśleć.- pokiwała głową z bardzo poważnym wyrazem twarzy, a ja tylko kręcą swoją zamknęłam nasze szafki i objęłam ją ramieniem.

-Taa..później nad tym pomyślisz, teraz czeka cię kraina liczb.

-Matematyka.- westchnęła.

-Tak. Dokładnie.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam ją w odpowiednim kierunku.

-Nie mogę uwierzyć, że się całowałaś się ze Scootem.- zapiszczała wręcz moja przyjaciółka, kiedy byliśmy w drodze do klasy. Kiedy jej o tym wczoraj powiedziałam myślałam, że ucho mi odpadnie od jej pisków i ciągłej paplaniny radości.

-Ja w sumie też....nie wiedziałam i właściwie to nadal nie wiem, czy to był odpowiedni moment. W sensie... może to za wcześnie?- potarłam prawą ręką lewe ramię.

-Mia...to i tak-tak mi się wydaje- kiedyś musiało się stać. Scoot jest w porządku i to świetnie, że wam się układa. Ale ty mi tu nie smęć, tylko powiedz czy dobrze całuje?

-Yyy....chyba...tak.- pokiwałam głową i wspomniałam moje ostatnie pocałunki, czyli ze Scootem i z Mattem. Kurcze.- pomyślałam i od razu chciałam wyrzucić to sobie z głowy. Byłyśmy już niedaleko sali, kiedy spostrzegłam dobrze mi znanego bruneta. Stał oparty o ścianę i rozmawiał z Jennifer. Gdzieś w sobie poczułam jakby.....rozczarowanie. Nie wiem co to było i nie wiem dlaczego. Miałam nadzieję, że odkąd w moim życiu pojawił się Scoot to Matt zniknął, ale on nie pozwalał mi o sobie zapomnieć. Od razu przypomniałam sobie o tonach tulipanów, które wczoraj późnym wieczorem przeniosłam do swojego pokoju. Kiedy to robiłam widziałam, że Simmons przypatruje mi się z okna z szerokim uśmiechem na twarzy. Może wczoraj jednak pomylił adres jeśli teraz stoi i flirtuje z tą blondyną.-Mia! Co ty gadasz? A niech sobie ją podrywa. On cię już nie obchodzi.- odezwał się głos w mojej głowie. Tak. Racja. Ja mam Scoota. Choć sama do końca nie wiem co to znaczy.- pomyślałam i chciałam już wejść do klasy kiedy ktoś nagle mnie zatrzymał.

-Scoot. Hej.- uśmiechnęłam się na widok ciemnowłosego.

-Cześć Mia, Jo- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie by po chwili złożyć na moich ustach krótki pocałunek, a moja przyjaciółka powiedziała krótkie hej.-Jakie to miłe powitanie.

Pies ogrodnikaWhere stories live. Discover now