Rozdział 21

1.2K 81 5
                                    

Przekręciłam się na drugi bok, czując nieprzyjemny chłód. Mimo tego, że byłam przykryta kołdrą, to jednak nie dawało mi wystarczającego ciepła, które dawał mi wcześniej Louis. Właśnie... Gdzie on jest?

Przejechałam ręką po stronie łóżka, na której powinien się znajdować, ale zastałam tylko puste miejsce. Niechętnie podniosłam powieki i rozglądnęłam się po pokoju. Był pusty. Przetarłam ręką oczy, po czym westchnęłam głośno. Nie chciałam jeszcze wstawać, ale szkoła wzywa.

Spojrzałam na zegarek. 8:45. Moje oczy podwoiły swoje rozmiary, a ja momentalnie wyskoczyłam z łóżka. Jestem spóźniona! Dlaczego ten cholerny budzik nie zadzwonił?! Z zamachem otworzyłam szafę i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Kiedy miałam iść do łazienki się przygotować, do pokoju wszedł Louis. W rękach trzymał tackę z jedzeniem oraz piciem. Spojrzał na mnie zaskoczony i odłożył trzymane rzeczy na biurko.

-Już nie śpisz?- zapytał zaskoczony. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w jego stronę.

-"Już"?- Zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- Jest po ósmej! Jesteśmy spóźnieni do szkoły! Nie wiem dlaczego, ale ten przeklęty budzik nie zadzwonił!- warknęłam, wskazując palcem urządzenie.

-Nie zadzwonił, ponieważ go wyłączyłem.- Wzruszył obojętnie ramionami. Przez chwilę się w niego wpatrywałam, po czym pokręciłam głową.

-Czekaj, czekaj... Ty go wyłączyłeś?- zapytałam.- Louis! Przez ciebie się spóźnimy!- fuknęłam zirytowana. Nie jestem tu długo. Staram się mieć dobre oceny, oraz opinię wśród nauczycieli. Może jemu nie zależy, ale ja chciałabym być najlepsza. Chciałabym, żeby rodzice mogli być ze mnie dumni, żebym miała jakieś szanse na dobrą pracę w przyszłości.

-Po pierwsze i tak już jesteśmy spóźnieni...- odpowiedział, a ja wywróciłam oczami.- Po drugie pomyślałem, że może zrobimy sobie dzisiaj wole i gdzieś wyskoczymy?- Oparł się o biurko i wpatrywał się we mnie przeszywającym spojrzeniem. Przygryzłam lekko wargę i odwróciłam wzrok.

-A co na to twoi rodzice?- zapytałam po chwili ciszy. Chłopak westchnął i ruszył w moją stronę. Złapał moją twarz w dłonie, zmuszając tym samym, abym na niego spojrzała. Przyglądałam się jego intensywnie szarym oczom, z których nie mogłam kompletnie nic wyczytać. Świetnie maskował to o czym myśli.

-Ja się tym zajmę, okej? Poza tym zrobiłem ci śniadanie. Myślałem, że będziesz jeszcze spała, ale nie zdążyłem- powiedział i uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam. Starał się. Mimo wszystko się starał i było to cholernie urocze. Pstryknęłam go palcem w nos, po czym odsunęłam się od niego o krok.

-Okej- przytaknęłam i wzięłam jedzenie, które mi przygotował.- Dziękuję- powiedziałam i wyszłam z pokoju, kierując się do salonu. Zbiegłam po schodach, a kiedy usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor. Po chwili Louis znalazł się koło mnie. Zajadałam jedzenie, czując na sobie jego intensywny wzrok. Zaprzestałam swoich czynów i popatrzyłam na niego marszcząc brwi.- Mam coś na twarzy? Jestem brudna?- zapytałam i przejechałam palcami po ustach.

-Nie. Po prostu lubię się tobie przyglądać. Intrygujesz mnie- powiedział i wzruszył ramionami. Odłożyłam talerz na stół i odwróciłam się w jego stronę, aby móc lepiej go widzieć.

-Intryguje cię to jak jem?- Kiedy tylko te słowa wyleciały z moich ust, usłyszałam jego dźwięczny śmiech roznoszący się po pokoju.

-Nie. Ty mnie intrygujesz. Wszystkim co robisz.- Podniósł się z miejsca i ruszył w stronę wyjścia, jednak zatrzymał się jeszcze i odezwał się.- Jak zjesz, idź się przebrać, a później gdzieś pójdziemy.- Zanim zdążyłam się o cokolwiek zapytać, jego już nie było. Ciekawe gdzie mnie zabiera?

Light || Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now