Rozdział 15

1.1K 81 1
                                    

-Louis. On mi nic nie zrobił. Tylko rozmawialiśmy. O co ci chodzi?- zapytałam, kiedy w ciszy przemierzaliśmy korytarz. Cały czas się nad tym zastanawiałam. Co takiego zrobił Greg, że teraz Louis nie pozwala się mu do mnie zbliżyć? Czy w ogóle coś zrobił? Może chodzi o coś innego?

-Meg, proszę nie drąż tego tematu. Nie mam ochoty o tym gadać. Po prostu nie rozmawiaj z nim. Najlepiej trzymaj się od niego z daleka- powiedział.

-Wydawał się miły.- mruknęłam.- Dlaczego miałabym...- Nie dokończyłam, ponieważ Louis gwałtownie się zatrzymał.

-Po prostu nie zbliżaj się do niego, okej?!- zapytał ostro. Momentalnie zamilkłam. Zrobiłam mały krok do tyłu, aby zwiększyć między nami dystans. Louis chyba to zauważył.- Meg. Przepraszam. Nie chciałem...- Nie dałam mu skończyć, tylko weszłam mu w słowo.

-Muszę iść na lekcje- burknęłam cicho i szybkim krokiem go wyminęłam. Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam, że chłopak uderza pięścią w szafki. Nie, nie bałam się go. Nawet mnie nie wystraszył. Byłam po prostu... zdezorientowana? Nie wiem jak to określić. Czułam się bardzo dziwnie. Miałam ochotę usiąść sobie w kącie tak, aby nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.

Poczułam jak uderzam w coś, a raczej w kogoś. Zachwiałam się, jednak w porę udało mi się złapać równowagę. Podniosłam wzrok i napotkałam piwne oczy Tony'ego.

-No hej Meggi- powiedział z uśmiechem.- Coś się stało?- zapytał, kiedy zobaczył moją minę.

-Nie. Wszystko jest dobrze.- Wymusiłam lekki uśmiech, jednak on chyba w niego nie uwierzył.

-Jeśli coś cię gnębi, możesz mi się wygadać- zachęcał. Westchnęłam cicho i w końcu mu uległam.

-Okej. Wkurzyłam Louisa, bo chciałam się dowiedzieć, dlaczego nie pozwala mi się zadawać z Gregiem. Potem podniósł na mnie głos, a ja sobie poszłam. To wszystko. Mówiłam, że nic wielkiego się nie stało.- Wzruszyłam obojętnie ramionami.

-Wybacz, że to mówię, ale tym razem trzymam stronę Louisa. Nie powinnaś zadawać się z Gregiem. On nie jest tego wart. Naprawdę- powiedział i objął mnie ramieniem. Zmarszczyłam brwi.

-Co on wam takiego zrobił?- zapytałam.

-W końcu ci to wyjaśnię- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Skrzywiłam się lekko.

-Mówisz tak jak Louis- fuknęłam.

-Wiele osób nam powtarza, że zachowujemy się jak bracia.- Zaśmiał się cicho.- Ale nie raz to jest dziwne- dodał. Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka. Westchnęłam i pożegnałam się z chłopakiem. Niechętnie ruszyłam pod klasę. Kiedy w końcu nauczyciel raczył się pojawić, wolnym krokiem weszłam do sali i zajęłam miejsce w ławce na samym końcu.

***

Wpatrywałam się w okno, przyglądając się temu, co się dzieje poza budynkiem szkolnym, kiedy nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczyciela.

-A teraz zadam wam takie pytanie...- zaczął. Oparł się o biurko i zaplótł ręce na klatce piersiowej. Pan Smith był bardzo młodym nauczycielem, być może dlatego miał tak dobre podejście do tutejszej młodzieży. Na jego lekcjach wszyscy zawsze chętnie uczestniczyli. W sumie... również go lubiłam. Zazwyczaj był wyluzowany, a kiedy trzeba było to trochę surowy. Jednak nigdy nie zachował się wobec uczniów niemiło.- Czym dla was jest życie?- zapytał. Prawie od razu kilka par rąk wystrzeliło do góry. Ja nie chciałam odpowiadać. Oparłam głowę na dłoni i z uwagą przyglądałam się innym osobom.

-Życie to dar, którego nie możemy zaprzepaścić!- odpowiedziała Caroline.

-Bardzo dobrze!- pochwalił ją.

Light || Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now