-Louis. On mi nic nie zrobił. Tylko rozmawialiśmy. O co ci chodzi?- zapytałam, kiedy w ciszy przemierzaliśmy korytarz. Cały czas się nad tym zastanawiałam. Co takiego zrobił Greg, że teraz Louis nie pozwala się mu do mnie zbliżyć? Czy w ogóle coś zrobił? Może chodzi o coś innego?
-Meg, proszę nie drąż tego tematu. Nie mam ochoty o tym gadać. Po prostu nie rozmawiaj z nim. Najlepiej trzymaj się od niego z daleka- powiedział.
-Wydawał się miły.- mruknęłam.- Dlaczego miałabym...- Nie dokończyłam, ponieważ Louis gwałtownie się zatrzymał.
-Po prostu nie zbliżaj się do niego, okej?!- zapytał ostro. Momentalnie zamilkłam. Zrobiłam mały krok do tyłu, aby zwiększyć między nami dystans. Louis chyba to zauważył.- Meg. Przepraszam. Nie chciałem...- Nie dałam mu skończyć, tylko weszłam mu w słowo.
-Muszę iść na lekcje- burknęłam cicho i szybkim krokiem go wyminęłam. Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam, że chłopak uderza pięścią w szafki. Nie, nie bałam się go. Nawet mnie nie wystraszył. Byłam po prostu... zdezorientowana? Nie wiem jak to określić. Czułam się bardzo dziwnie. Miałam ochotę usiąść sobie w kącie tak, aby nikt nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.
Poczułam jak uderzam w coś, a raczej w kogoś. Zachwiałam się, jednak w porę udało mi się złapać równowagę. Podniosłam wzrok i napotkałam piwne oczy Tony'ego.
-No hej Meggi- powiedział z uśmiechem.- Coś się stało?- zapytał, kiedy zobaczył moją minę.
-Nie. Wszystko jest dobrze.- Wymusiłam lekki uśmiech, jednak on chyba w niego nie uwierzył.
-Jeśli coś cię gnębi, możesz mi się wygadać- zachęcał. Westchnęłam cicho i w końcu mu uległam.
-Okej. Wkurzyłam Louisa, bo chciałam się dowiedzieć, dlaczego nie pozwala mi się zadawać z Gregiem. Potem podniósł na mnie głos, a ja sobie poszłam. To wszystko. Mówiłam, że nic wielkiego się nie stało.- Wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Wybacz, że to mówię, ale tym razem trzymam stronę Louisa. Nie powinnaś zadawać się z Gregiem. On nie jest tego wart. Naprawdę- powiedział i objął mnie ramieniem. Zmarszczyłam brwi.
-Co on wam takiego zrobił?- zapytałam.
-W końcu ci to wyjaśnię- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Skrzywiłam się lekko.
-Mówisz tak jak Louis- fuknęłam.
-Wiele osób nam powtarza, że zachowujemy się jak bracia.- Zaśmiał się cicho.- Ale nie raz to jest dziwne- dodał. Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka. Westchnęłam i pożegnałam się z chłopakiem. Niechętnie ruszyłam pod klasę. Kiedy w końcu nauczyciel raczył się pojawić, wolnym krokiem weszłam do sali i zajęłam miejsce w ławce na samym końcu.
***
Wpatrywałam się w okno, przyglądając się temu, co się dzieje poza budynkiem szkolnym, kiedy nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczyciela.
-A teraz zadam wam takie pytanie...- zaczął. Oparł się o biurko i zaplótł ręce na klatce piersiowej. Pan Smith był bardzo młodym nauczycielem, być może dlatego miał tak dobre podejście do tutejszej młodzieży. Na jego lekcjach wszyscy zawsze chętnie uczestniczyli. W sumie... również go lubiłam. Zazwyczaj był wyluzowany, a kiedy trzeba było to trochę surowy. Jednak nigdy nie zachował się wobec uczniów niemiło.- Czym dla was jest życie?- zapytał. Prawie od razu kilka par rąk wystrzeliło do góry. Ja nie chciałam odpowiadać. Oparłam głowę na dłoni i z uwagą przyglądałam się innym osobom.
-Życie to dar, którego nie możemy zaprzepaścić!- odpowiedziała Caroline.
-Bardzo dobrze!- pochwalił ją.
YOU ARE READING
Light || Louis Tomlinson
FanfictionSprawiłeś, że uwierzyłam. Sprawiłeś, że znowu zaczęłam się uśmiechać. Dzięki Tobie ponownie zaczęłam kochać ludzi. Uwierzyłam, że jestem piękna, chociaż nigdy tak nie myślałam. Uwierzyłam, że jestem coś warta. Ponownie zaczęłam żyć. I nagle wszystko...