Rozdział 16

1.4K 92 4
                                    

-Nie płacz proszę- powiedział i delikatnie przejechał kciukiem po moim policzku, ścierając łzy.

-Co się tym tak przejmujesz? Popłaczę sobie tu chwilę i potem znowu będę udawać, że wszystko jest okej. Wróć tu za kilka minut...- mruknęłam zachrypniętym głosem. Chłopak usiadł obok mnie na piasku i cicho westchnął.

-Twoje łzy są jak ciernie, wiesz?- zapytał i przeniósł na mnie smutny wzrok. Zmarszczyłam brwi.

-Co?- prychnęłam pod nosem.

-Każda nowo spływająca łza robi cholerne rany w moim sercu. Nienawidzę patrzeć na to jak jesteś smutna. Kocham twój uśmiech, który sprawia, że dzień od razu staje się piękniejszy...- Pocałował mnie w czoło.- Kocham twój śmiech. Kiedy go słyszę, nie chcę już słyszeć niczego innego.- Tym razem musnął ustami czubek mojego nosa.- A w szczególności kocham to, kiedy jesteś naprawdę, szczerze szczęśliwa... A najbardziej z mojego powodu- powiedział Luke i przygryzł lekko wargę. Nachylił się w moją stronę, po czym delikatnie złączył nasze usta w niewinnym pocałunku. Przez chwilę siedziałam nieruchomo, a kiedy się ocknęłam mocniej naparłam na jego usta.... Mój pierwszy pocałunek? Właśnie z NIM... Gdzie? Na plaży o wschodzie słońca. Czy byłam szczęśliwa? Zaczynałam czuć, że żyję...

Poruszyłam się niespokojnie po czym otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Mój pokój. Okej. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na zegarek, stojący na szafce nocnej. 5:30.Jak nie śni mi się wypadek to śni mi się Luke. Czy chociaż on nie może zniknąć z mojej głowy raz na zawsze, tak jak to zrobił w moim życiu? Nienawidzę go wspominać. Nie ma go już tu, to niech i nie będzie w mojej głowie! Proste!

Mimo tak wczesnej pory, zwlekłam się z łóżka, odświeżyłam, ubrałam spodenki, koszulkę na ramiączkach, wzięłam z biurka telefon i słuchawki – które musiał zostawić tutaj Louis – I poszłam biegać. Poranne powietrze, mimo że było trochę chłodne, jednak dawało orzeźwienie. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam piosenkę. Najpierw ruszyłam wolnym krokiem. Wsłuchiwałam się w tekst i po prostu szłam. Jednak po chwili chód przerodził się w bieg. Biegłam przed siebie, nawet nie wiedząc dokąd. Chciałam po prostu rozładować buzujące we mnie emocje. Jednak w końcu, po kilkudziesięciu minutach zaczęłam tracić oddech, dlatego zwolniłam tępo, po czym całkowicie się zatrzymałam. Schyliłam się i oparłam dłonie na nogach. Starałam się unormować przyspieszony oddech oraz złagodzić nieprzyjemne pieczenie w gardle. Przydałaby się woda. Albo Luke, który byłby przy mnie. Od razu odrzuciłam od siebie tą myśl, która została skryta w najdalszej i najciemniejszej dziurze w moim umyśle. Cholera muszę się napić... I porozmawiać z Amy. Już długo się nie widziałyśmy i czuję się, jakby nie było jej przy mnie wieczność.

Ruszyłam wolnym krokiem, aby jeszcze bardziej się nie zmęczyć. Muzyka spokojnie płynęła w słuchawkach, a ja uspokajałam się z każdym kolejnym dźwiękiem. Słońce wznosiło się coraz wyżej ponad horyzont. Zauważyłam, że już więcej osób zaczyna się tu zbierać. Robiło się coraz później, dlatego postanowiłam powoli wracać. Bo co innego miałam robić? Muszę się jeszcze przygotować do szkoły.

Odetchnęłam głęboko, po czym truchtem ruszyłam w drogę powrotną.

***

-Tony nie! Po prostu nie jestem głodna! Daj już spokój!- warknęłam zła. Prosił mnie abym coś zjadła, ale ja nie chciałam. Nie miałam ochoty! Przecież to nic złego! Zjem coś w domu, ale w szkole nie chcę!

-Meg, ale...- zaczął jednak w porę mu przerwałam.

-Do cholery przestań! Nie mam ochoty nic jeść. Nic mi nie będzie, jak tym razem nie zjem lunch'u.- Zacisnęłam dłonie w pięści. Cały dzień byłam niespokojna i strasznie łatwo mogło się mnie wytrącić z równowagi. Moje myśli były rozbiegane i nie mogłam się na niczym skupić. Po chwili zrobiło mi się głupio, że tak gwałtownie zareagowałam, ale nic już nie mogłam zrobić. Czasu nie cofnę.

Light || Louis TomlinsonDonde viven las historias. Descúbrelo ahora