Pusty wzrok oblewał postać w lustrze. Ciało zaczęło się rozmywać, a twarz rozklejać. Moje brązowe tęczówki złapały kontakt z jej tęczówkami o tej samej barwie. Długie kasztanowe włosy opadały na rozpadającą się sylwetkę. Dziewczyna w odbiciu nie była mną. Była kimś całkiem obcym.
Rozpoznawanie i tworzenie przynajmniej podstawowego życiorysu ludzi nigdy nie sprawiało mi żadnej trudności. Jeśli jednak chodziło o samą siebie - nie umiałam tego zrobić. Za każdym razem moje spojrzenie na nią owiewało obojętnością. Była mi obca. Umarła już sześć lat temu na zimnych kafelkach w kuchni, razem z ukochaną mamą. Nie obchodziło mnie własne szczęście, pragnęłam jedynie wywlec wszystko na światło dzienne i odpowiednio ukarać osobę odpowiedzialną za to, co stało się tamtego dnia.
Nie zrobił tego bez powodu. Na początku nawet nie byłam w stanie określić sensownego powodu dla którego mógł to w ogóle zrobić. Dniami i nocami zastanawiałam się co zrobiła mu Taera. Dlaczego wybrał akurat ją? Czy to ja mogłam być powodem? Zadawałam sobie pełno pytań, bo z jakiegoś powodu pozostawił mnie przy życiu. Może pragnął żebym cierpiała, żebym każdego dnia wmawiała sobie, że to moja wina. A może po prostu karał mnie za coś czego nie pamiętałam. Powodów mogło być pełno, a ja chciałam je poznać. Chciałam go zniszczyć.
– Utopiłaś się? – zapytał głos zza drzwi.
Odwróciłam się w ich stronę, następnie je odkluczając. Spojrzałam na brata, który miał na twarzy przybrany wyraz troski. Żadna mina nie mogła zaszkodzić jego wyglądowi. Idealnie czysta cera, zadbane włosy i co do centymetra wyprasowane ubrania. Razem z Ianem zgarniali wszystkie możliwe komplementy. Ich duet był jak truskawki z czekoladą. Najlepszy.
– Dlaczego ty nadal jesteś w koszuli nocnej? – mruknął, a ja przecisnęłam się obok niego i ruszyłam korytarzem w stronę schodów. Poszedł za mną, kontynuując: – Ruby jest godzina dziewiąta, w dodatku właśnie idziemy na śniadanie z ojcem. Czy ty wstałaś lewą nogą?
Mimo, że mój humor pogorszył się w ciągu pięciu ostatnich minut spędzonych w łazience, wzięłam kilka głębszych wdechów i przybrałam łagodny ton. Nie chciałam się na nim wyżywać, nie zasługiwał na to.
– Ubiorę się po śniadaniu. Wychodzę z Yurą i po prostu nie widziałam wcześniej sensu tego robić – odparłam, zatrzymując się na dole.
– Aha, rozumiem. – Pokiwał głową i posłał mi uśmiech, ukazując przy tym swój równy zgryz. Momentalnie moja cała złość się ulotniła, a kąciki same uniosły do góry.
Nasze twarze wróciły do obojętności w momencie, gdy spoczął na nas surowy wzrok pięćdziesięcioletniego mężczyzny. Jego spojrzenie karciło nas za co najmniej dziesięć rzeczy naraz. Nigdy nie podobały mu się bliskie relacje między ludźmi. Dla niego w życiu ważny był tylko interes.
– Cześć, tato – mruknął Seth, a ja po nim powtórzyłam witając się z głową rodziny.
– Ruby zabrakło ci czasu na przebranie się? – zapytał, idąc do jadalni. Nie czekał nawet na odpowiedź, była ona zapewne zbędna. – Zjedz i pójdź się przygotować, wstyd jest się tak pokazywać publicznie – odparł, przechodząc miedzy filarami do następnego pomieszczenia. – Yura mówiła mi o waszych planach, zwiększyłem ci wpływy na konto. Mogłabyś w końcu zacząć ich używać, bo nie dałem ci karty bez limitu tylko po to, żeby nic z niej nie wypływało.
Pieniądze. To była najważniejsza rzecz w tym domu. Zarabianie i wydawanie. Nic innego się nie liczyło. Mogłam prosić o wszystko i dostawałam to tak szybko, jak tylko się dało, lecz jeśli w prośbę wchodził spędzony czas razem, nie miałam nawet na co liczyć.
YOU ARE READING
Renegade. When They Lie.
Mystery / ThrillerCzwórka dzieci miliarderów i jedna niesprawiedliwie zakończona sprawa morderstwa. Po śmierci kochanej przez wszystkich Taery, Ruby wybudza się ze śpiączki. Nie pamięta nikogo i niczego, mimo wszystko jest jedynym świadkiem tego, jak jej matka zostaj...
