Gwieździste niebo

787 58 25
                                    

Hailie

Spięłam się na widok Tone'go. Stał w drzwiach z piwem w ręce i patrzył centralnie na mnie.

-Czego?- Zapytałam.

-Też jestem u siebie więc to chyba nie problem że postoje.

-Nie żaden.- Odpowiedziałam z przekąsem.

Przypomniało mi się od razu jak na domówce u Monetów nakryłam go z Moną w sypialni i myślałam że mnie uderzy. Wtedy nie odzywaliśmy się do siebie miesiąc. Teraz dorosłam i zrozumiałam że nie warto się kłócić. Ale w tym wypadku nie miałam zamiaru wyciągać pierwsza ręki na zgodę.

-Ja pierdole Hailie o co ci chodzi?- Dylan wtrącił się.- Tony ci wytłumaczył czemu ojciec nie żyje. Myślę że jakby chodziło o ciebie i Adriena też by się poświęcił. Chciał dobrze dla bliźniaków.

-Chuj mnie to obchodzi Dylan. Jakby wyszli za jakieś dwie laski nic by się nie stało. Ja za Adriena też wychodziłam by nic nie stało się Flynnowi i Mai. Zawsze powtarzacie że rodzina jest najważniejsza. A teraz co? Ojciec umiera by bliźniacy mogli zostać z dziewczynami? To kurwa nie ma sensu. Te są zwykłymi laskami z ulicy a tamte przynajmniej są w organizacji.

-Czy ty siebie słyszysz? To tak jakby porównać ciebie z dawnych lat a teraz. Też byłaś zwykłą dziewczyną z ulicy a teraz wielka królowa Monet. Ja pierdolę Hailie.- Shane wtrącił swoje trzy grosze.- Nie kazali ci wychodzić za Adriena. Miałaś wybór i się zgodziłaś. Ja i Tony też nie namawialiśmy ojca by zabił się. To była jego decyzja.

Wstałam rozgoryczona i przechodząc obok Tone'go rzuciłam mu poirytowane spojrzenie. Weszłam do przedpokoju i ubrałam na szybko trampki.

-Jest 20 gdzie ty leziesz?

-Daleko od was.

Wyszłam z trzaskiem drzwi i udałam się do bramki. Była na moje szczęście otwarta. Opuściłam teren rezydencji i z łzami w oczach zaczęłam iść w stronę skarpy. Usiadłam na trawie i spojrzałam na gwieździste niebo. Malutkie punkciki mieniły się i przypominały palące się znicze. Patrzeć w nie zauważałam kilka największych.

Jedną była mama...

Drugą był tata...

Trzecią babcią...

Czwartą Sonny...

Piątą Sky...

Kilka łez spłynęło mi po twarzy. Czułam jak oczy pieką mnie od słonego płynu. Patrząc w niebo nie poczułam kiedy ktoś siada obok. Dopiero gdy zauważyłam dłoń z sygnetem na moim ramieniu zrozumiałam kim była ta osoba.

-Adrien?- Szepnęłam.

-Czemu wyszłaś? Jest późno.

-Musiałam ochłonąć. Za dużo się ostatnio dzieje a ja nie panuje już nad emocjami.

-Chcesz się wygadać?

-Straciłam dwie ważne dla mnie osoby w przeciągu trzech miesięcy. Pokłóciłam się z Tonym, Dylanem i Shane'm a Aron nie widzi już we mnie tej samej mamy co kiedyś.

-skarbie...wiem że ostatnie miesiące nie były łatwe i kłótnie w tym nie pomagają. Ale nie możesz się teraz o wszystko obwiniać. Śmierć waszego ojca wiadomo że była nie w takich okolicznościach jak powinna być ale robił to dla swoich synów. Dobrze wiesz jak jest wychodzić za obcą osobę do której nic się nie czuje. Ty jesteś inna niż chłopcy. Bardziej wyrozumiała, wrażliwa i umiesz się dostosować. A oni? Oni to banda rozpieszczonych dzieciaków. Wiesz dobrze że Shane jak Shane jeszcze by przeżył to że musi wyjść za jakąś laskę z organizacji ale Tony, Tony to już inna bajka. Znalazł dziewczynę którą pokochał i ma z nią córkę. Jest dorosły i układa sobie życie. Wasz tata zrobił to po to by nie niszczyć ich rodzin. Każde z was ma już swoje a razem jesteście jedną dużą.

Przemyślałam słowa swojego męża. Miał rację. Ojciec nie zrobił tego po złości a dla swoich synów. Też bym pewnie tak zrobiła gdyby kazali Aronowi wyjść za jakąś dziewczynę z organizacji.

-Rozumiem już. Dziękuję.

-Nie ma sprawy. Z nimi też już gadałem i też zrozumieli swój błąd więc teraz musicie ze soba jedynie porozmawiać. Ale to jutro.

-Nie wracamy na noc?

-Jest piątek. Aron pojechał na noc do kolegi a my mamy czas dla siebie.

-Do czego zmierzasz?- Zapytałam z znaczącym uśmiechem.

-Może byśmy jednak sprawili Aronowi rodzeństwo? Jeśli jesteś gotowa.

-Jestem ale czy on chce?

-Aż za bardzo.

-No to zgadzam się.

Pojechaliśmy do naszego domu. Było w nim jak zawsze czystko. Adrien wziął mnie na górę i zadziały się tam rzeczy których nikt nie powinien widzieć.

Rodzina Monet-Santan tom 2Where stories live. Discover now