Nikły skutek

1.1K 67 21
                                    

Adrien

Gdy w końcu doszłam do siebie po wydarzeniach związanych z wszystkimi nieprzyjemnościami. Po dostaniu wypisu udałem się do sali swojej żony.

Hailie leżała przytomna.

Przytomna!

Niemal wbiegłem do sali i zobaczyłem jak jej kąciku ust się unoszą. Za to oczy były w łzach. Zerknąłem na Vincenta który skinął głową. Powiedział jej o śmierci Sky.

-Jak się czujesz?- Zapytałem siadając obok.

-Nie najgorzej...-Głos miała zachrypnięty a strumień łez był spory. Jej usta były teraz wykrzywione w smutny wyraz a szczęka trzasła jej się.- Sky...żyje? Prawda?

-Hailie...nie...

Wybuchła płaczem.

-Miała uśmiech bo wtedy jeszcze działy leki uspokajające. Teraz już nie działają.- Wyjaśnił mi Vincent.

Skinąłem jedynie głową na znak zrozumienia. Złapałem za rękę Hailie jednak ona szybko ją zabrała. Podkuliła kolana pod brodę i płakała. Mocno płakała.

-Skarbie jej to życia nie przywróci.- Starałem się zadziałać ale przyniosło to nikły skutek.

-Co z tego? Straciłam córkę Adrien. Nawet nie byłam na jej pogrzebie. To już popłakać nie mogę?

-Nie, nie o to chodziło...musisz po prostu być silna.

-Pieprzenie, silna? Mając 28 lat straciłam córkę, zostałam porwana niezliczoną liczbę razy a o innych rzeczach nie wspomnę. I ja mam być silna?

-Nie zmienisz tego. Jesteś Monet- Santan i to robi swoje. Lecz mimo to musisz walczyć jak nie dla siebie to dla mnie i Arona.

Spojrzała mi głęboko w oczy. Jej spojrzenie było wypełnione żalem, smutkiem, złością, goryczą i niczym pozytywnym. Gdyby nie to że była to moja żona dawno skierował bym na nią jakiś ochroniarzy.

Nie żebym był bezdusznym członkiem ale nie widziałem sensu użalania się nad stratą której już się nie odzyska. Mimo że sam przeżywałem to kilka dobrych tygodni to nic mi to nie dało więc nie chciałem by Hailie zataczała to samo kółko.

Hailie

Silna?

Kpił sobie ze mnie?

Wiedziałam o tym co się wydarzyło w domu. Zostałam powiadomiona o tym przez dziewczyny. Moi bracia i Adrien chcieli to uchować w tajemnicy ale miałam z dziewczynami zasadę.

Wszystko co wie jedna ma wiedzieć cała reszta.

Zapewne myśleli że ta zasada nie działa w takich sprawach ale nie; w takich działa dwa razy bardziej.

-Wyjdźcie...- Mój głos był tak bardzo zachrypnięty że ledwo słyszalny.

-Co?

-Wyjazd, już.

Vincent na początku patrzył na mnie z niezadowoleniem bo nie lubił tak prostego i mało wyrafinowanego języka ale posłusznie opuścił moją salę za to Adrien, nie.

-Wyjdź. Jesteś ostatnią osobą która jest tu mile widziana.

- A to czemu?

-Masz czelność pytać? Zdradziłeś mnie z byłą  pracownicą.

-Nieświadomie!

- Ale jednak. Muszę przemyśleć wszystko sobie sama. Wyjdź.

Siedział.

Uparcie siedział z założonymi rękoma i skrzyżowanymi w kostkach nogami.

Nie miałam ochoty na kłótnie. Serio chciałam sobie to wszystko przemyśleć. Kliknęłam zatem guzik przy łóżku i po chwili w drzwiach stanęła starsza pani.

-W czym mogę pomóc pani?

-Słabo się czuję. Mogła by pani zabrać stąd mojego męża. Nie bardzo chce mnie słuchać.

-Ależ oczywiście.- Powiedziała miło.- Proszę niech pan opuści salę.- Ale ten głos był już stanowczy i ostry.

Adrien dalej jednak pozostawał nieugięty. Siedział i patrzył obojętnym wzrokiem na pielęgniarkę.

-Niestety aktualnie nie mogę zostawić żony. Mam coś z nią do wyjaśnienia.

-Pacjentka źle się czuję. Proszę opuścić salę albo wezmę ochronę.

-Może być pani pewna że ze mną nic jej się nie stanie. Będzie bezpieczna. Jak coś to sam pójdę po lekarza.

-Adrien idź. Serio słabo się czuję. Chce iść spać.

-Ależ proszę bardzo. Moje siedzenie ci chyba nie przeszkadza.

-Przeszkadza i to bardzo.

Mężczyzna ruszył się z fotela i podszedł do drzwi. Zdecydowanie górował nad starszą pielęgniarką bo ta ledwo sięgała mu do piersi. Przeszedł obojętnie obok i usiadł od razu przy drzwiach.

-Drzwi zostają otwarte.- Pojebało go chyba.

-Przykro mi Panie Santan ale regulamin szpitala...

-Nie interesuje mnie regulamin szpitala. Jak trzeba to zapłacę by te drzwi były otwarte.

-Niech pani już zostawi te drzwi...przeżyje.

Ale Adrien już nie.

-Na pewno proszę pani?

-Tak na 100%.

-Dobrze w takim razie jakby coś się działo proszę śmiało wciskać guzik.

Pokiwałam głową a kobieta zniknęła za zakrętem. Wtedy położyłam się tyłem do drzwi i zaczęłam myśleć nad wydarzeniami.

Śmierć mojej księżniczki zdecydowanie była najgorsza i kilka łez mi poleciało jak o tym pomyślałam.

Zdrada Adriena była z nie jego winy więc mogłam ją przeboleć.

Porwanie wszystkich dziewczyn z rodziny Monet. Tego nie rozumiałam ni trochę. Bo po co? Jaki mieli w tym cel?

Rozmyślam nad tym na tyle długo że mój mózg przestał przetwarzać już dane i wyłączył się z własnej woli. Zamknęłam więc powieki i usnęłam.

Rodzina Monet-Santan tom 2Where stories live. Discover now