🗡️ ROZDZIAŁ XIII 🗡️

17 3 0
                                    

Erin z całych sił próbowała skupić się na czytaniu książki, ale po piętnastu minutach przyłapała się na tym, że zdecydowanie zbyt dużo czasu spędziła na jednej stronie. Wracała kilka razy do już przeczytanych zdań, a i tak nie potrafiła zrozumieć ich sensu. Mrużyła oczy, desperacko próbując dostrzec coś na kartce, podczas gdy słońce chowało się za horyzontem, dając coraz mniej światła.

Usłyszała za sobą delikatne pukanie, dlatego oparła podkulone wcześniej nogi na podłodze, obróciła się w stronę drzwi balkonowych i zajrzała w głąb pomieszczenia.

— Otwarte — zawołała, po omacku szukając zakładki, na której usiadła. — Siedzę na balkonie!

Drzwi od jej pokoju otwarły się na oścież, a dziewczyna poza sylwetką mamy, dostrzegła również stojącego obok niej, wysokiego chłopaka. Jej serce zabiło przez moment szybciej i poderwała się z miejsca. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do różnicy w oświetleniu i zobaczyła twarz przybysza, poczuła ukłucie rozczarowania.

— Normalnie raczej nie zgadzamy się z tatą na gości w środku tygodnia — mruknęła Rachel, łapiąc błękitne spojrzenie Nathana — ale ten przystojny chłopiec twierdzi, że musi się z tobą spotkać, bo jutro wyjeżdża do San Francisco.

Erin wywróciła ostentacyjnie oczami, podchodząc bliżej.

— Mamo, to kuzyn Dantego, Nathan — wyjaśniła nastolatka, wykonując zamaszysty gest dłonią w jego kierunku.

Kobieta klasnęła w dłonie, układając usta w literę „o".

— Syn... — zaczęła, ale musiała się przez chwilę zastanowić, zanim dokończyła: — Davida.

Chłopak pokiwał głową, uśmiechając się. Posłał Erin krótkie, pytające spojrzenie, a ona błyskawicznie je rozszyfrowała.

— Nie chcę się dowiedzieć już niczego na temat licealnych przygód Redfieldów. — Złapała Nathana za przegub i wciągnęła go odrobinę zbyt gwałtownie do środka. Czuła jego palący wzrok, który tworzył bolesną dziurę w jej czaszce, ale go zignorowała. — Musimy porozmawiać.

— Tylko nie za długo — ostrzegła, grożąc palcem. — Jutro szkoła.

Erin zamknęła drzwi pokoju i oparła się o nie plecami. Słyszała, jak waliło serce Nathana, który zbierał się, aby coś powiedzieć. Otworzył usta, ale po sekundzie je zamknął. Ważył słowa, a może miał problem, aby w ogóle je z siebie wykrztusić. Dziewczyna czekała cierpliwie.

— Przepraszam za moje zachowanie na imprezie — powiedział w końcu, wyginając palce u rąk, aż trzasnęły stawy. — Nie jest to żadnym usprawiedliwieniem, ale wtedy mocno przesadziłem. Charlotte mi uświadomiła, co odjebałem, bo ja nic nie pamiętałem, jak się rano obudziłem.

— Przeprosiny przyjęte — odparła Freeman po chwili zastanowienia. Odrobinę zbyt długiej, aby dodać dramaturgii. Dość szybko zapomniała o całej sytuacji. — Na szczęście Dante przy nas był.

— Jako czynnik łagodzący napomknę, że od tamtej pory trochę się ogarnąłem i już tak nie chleję. — Nathan uśmiechnął się szeroko, a nastolatka poklepała go po ramieniu i ruszyła w kierunku balkonu. — Nie mam za bardzo na to czasu nawet.

Erin podniosła książkę z krzesła, na którym wcześniej siedziała i odłożyła ją na stolik. Podkuliła nogi pod samą brodę, kiedy Redfield zajmował miejsce obok niej. Owinęła ramiona wokół gołych nóg, gdyż na zewnątrz robiło się coraz ciemniej i zimniej.

— Zastanawia mnie tylko, dlaczego dopiero teraz się odezwałeś — mruknęła, opierając policzek na kolanie. Wlepiła wzrok w niezasłonięte okno sąsiada i przez moment patrzyła, jak mężczyzna kroi warzywa. — Mogłeś przecież napisać albo zadzwonić do mnie w każdej chwili.

Bez strachu [Redfield #3]Where stories live. Discover now