5.Alfa Centauri

164 22 1
                                    

Piątkowa impreza nadeszła zdecydowanie za szybko, ale nie dziwię się, bo całe ostatnie dnie spędzałam w Palermo, a potem w nosie w książkach. Nicole od 7 rano nie dawała mi spokoju. Bardzo ekscytowała się nadchodzącą domówka, co było zrozumiałe. Faktycznie, ostatni raz na takowej byłyśmy na początku wakacji i to tyle, ale mimo wszystko postanowiłam dzisiaj nie pić. Po alkoholu robiłam się odrobine za odważna, w związku z czym potem miałam problemy, a jak na razie ich nie potrzebowałam. Pomimo tego, że był piątek i miałam szkołę, to postanowiłam zostać w domu, ze względu na stan zdrowia Emily. Od wczoraj ma wysokie ciśnienie i częste napady bólu głowy. Oczywiście upierała się, że nic jej nie jest, ale wolę dmuchać na zimne.

Parę minut po 10 zeszłam do kuchni, w celu przygotowania śniadania. Postawiłam na coś co uwielbiam zarówno ja, jak i moja babcia. Mianowicie omlet z musem z białej czekolady i do tego powidło malinowe. Kochałam to połączenie. Parę minut później usłyszałam kroki dochodzące z salonu, odwróciłam się z patelnią w dłoni i ujrzałam Emily, która miała na sobie luźną sukienkę w fioletowe kwiaty oraz beżowe szpilki. Włosy upięła w niskiego koka, a na jej nosie luźno spoczywały okulary przeciwsłoneczne.

- A ty gdzie się tak wystroiłaś? - zaczęłam, unosząc brwi.

- Wychodzę wyrwać jakiegoś miliardera, aby moja wnuczka nie musiała harować jak wół za nas dwie. - odpowiedziała po czym obkręciła się wokół własnej osi. Uwielbiałam jej poczucie humoru.

- Pytam się serio. - wbiłam w nią swój wzrok.

Emily miała wyrzuty sumienia, że swoje ostatnie lata w liceum spędzam w pracy zamiast imprezować ze znajomymi co drugi dzień. Rozumiałam to, bo sama bym zapewne je miała, ale ta kobieta była dla mnie całym światem i zamierzałam dać jej tyle, ile tylko mogę.

- Eh - westchnęła. - Idę do lekarza, żeby obalić twoje niezrozumiałe teorie na temat tego, że coś jest ze mną nie tak. Oprócz głowy na wszystko jestem zdrowa. - wzruszyła ramionami, po czym klasnęła w dłonie. - Muszę się zbierać kochanie, powinnam wrócić za niecałą godzinkę.

- O nie, najpierw zjesz śniadanie, a potem pójdziesz do lekarza. - powiedziałam, nakładając porcję na talerz. - W tym momencie. Bez dyskusji. - odsunęłam krzesło i pokazałam na nie palcem. - Siadaj.

- A jeśli ci ucieknę? - uniosła brwi ku górze.

- To cię dogonię. - parsknęłam śmiechem na wizję, w której Emily ucieka przed śniadaniem.

- Proszę cię, Madison, dobrze wiemy, że dostałabyś zadyszki po 15 metrach. - powiedziała po czym ruszyła w kierunku stołu.

Była to prawda, bo z moją kondycją nie było najlepiej. Szczerze mówiąc wiedziałam, że gdyby babcia tylko chciała, to dałaby radę uciec przede mną bez większego problemu. Byłam jebaną amebą sportową.

Parę minut później dosiadłam się do Emily i wspólnie zjadłyśmy śniadanie. Gdy kobieta opuściła budynek, zabrałam się za sprzątnie. Nie było to moje ulubione zajęcie, ale tak czy siak musiałam to zrobić. Zaczęłam od kuchni, która nie była największych rozmiarów. Białe, drewniane meble, ze złotymi rączkami, do tego szare płytki i ogromna lodówka, na której wisiało zdjęcie rodziców. Nigdy go nie zdjęłam, mimo że momentami bardzo chciałam. Po prostu chciałam zapomnieć. Nie czuć tego bólu, który czułam za każdym razem gdy patrzyłam na coś, co było związane z nimi. Po uporaniu się z kuchnią przyszedł czas na salon, który odbiegał wielkością od kuchni. Duża kanapa ukryta pod schodami, gdzie naprzeciwko znajdował się telewizor, pod którym spoczywała biała komoda. Przy kanapie znajdował się stolik, który stał na szarym dywanie, gdzie po prawej stronie znajdowały się drzwi wejściowe.

WHAT WOULD BE, IF...Where stories live. Discover now