4.Arktur

183 21 0
                                    

Czwartkowy poranek rozpoczęłam z dużym przytupem, zważając na to, że w przeciągu zaledwie godziny rozwaliłam komodę, która stała przy ogromnym lustrze naprzeciw mojego łóżka, zbiłam dwa ulubione kubki mojej babci, zapomniałam o żelazku, które zostawiłam na swojej koszulce, przez co teraz nadaję się tylko do wyrzucenia i oczywiście zaspałam, ale to nie żadna nowość. Krótko mówiąc byłam bardzo rozkojarzona i w pewien sposób poirytowana. Czy w jakiś sposób miało to związek z wczorajszymi wydarzeniami? Możliwe, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, bo za dokładnie 15 minut czekał mnie test powtórkowy z matematyki z trzeciej klasy. Razem z Nicole siedziałyśmy na zimnej podłodze, opierając się plecami o metalowe szafki szkolne, ze wzrokiem utkwionym w podręcznik. Pocieszał nas fakt, że była to nasza ostatnia lekcja, ponieważ dwie następne zostały nam odwołane.

- Nie napisze tego, nie, nie, nie ma opcji - histerycznie wplotła swoje długie palce we włosy i potrząsnęła głową.

- Ty się chociaż cokolwiek uczyłaś. - wbiłam wzrok z dziewczynę. - Ja nie miałam nawet czasu. - westchnęłam.

- Ale chociaż odzyskałaś naszyjnik i miło spędziłaś wieczór. - wzruszyła ramionami.

- Nie był miły. Był taki... dziwny. Tak. To dobre słowo.

I to była prawda. Po powrocie do domu czułam się bardzo dziwnie. Sama nie wiem co mam myśleć o tym spotkaniu. Fakt, Ethan był naprawdę przystojny i może nawet momentami miły, ale to nie zmienia faktu, że otaczał się w złym środowisku, przez co sam na pewno miał coś za uszami. Może faktycznie oceniałam go przez stereotypowy pryzmat, ale na razie nie mam jak inaczej. Nie znam go bliżej, więc muszę opierać swoją opinie na plotkach.

- Przesadzasz. Daj mu po prostu szansę. - powiedziała, biorąc łyk gorącej kawy.

To było to. Chciałam mu ją dać, ale bałam się tego, że mnie zmieni. Tego, że będę gorszą wersją siebie. Tego, że opuszczę się w nauce i pracy, a dobrze wiedziałam, że nie mogę do tego dopuścić.

- Zastanowię się nad tym, ale teraz algebra. Tak. Nic z niej nie pamiętam - znów skupiłam swój wzrok na podręczniku.

Po niecałych 10 minutach rozbrzmiał dzwonek na lekcję. Stresowałam się bardzo, ale myślę, że poszło mi naprawdę znośnie. Pytań było piętnaście, a nie zrobiłam jedynie dwóch, dokładnie z nieszczęsnej algebry, więc podsumowując liczę na mocne C.

Po lekcjach razem z Nicole ruszyłyśmy w stronę Palermo, bo za niecałą godzinę miała rozpocząć się moja krótka zmiana. Postanowiłyśmy z tego skorzystać i wyskoczyć na mrożoną kawę z bitą śmietaną i karmelem. Pogoda w Venturze była zaskakująco przyjemna, jak na to, że przez ostatnich parę miesięcy temperatura nie schodziła poniżej 30 stopni. Krótkie, czarne, kolarki, do tego krótki obcisły biały top i bardzo duża, butelkowo zielona bluza na suwak oraz tego samego koloru conversy, idealnie odpowiadały dzisiejszej pogodzie.

Niecałe 15 minut później znajdowałyśmy się pod kawiarnią. Pewnie weszłyśmy do środka, a mój nos od razu wyczuł zapach kawy i różnych słodkości.

- Idź gdzieś zajmij miejsce, a ja skoczę zrobić kawy. - powiedziałam, poprawiając swoje włosy w lustrze, które stało tuż przy wejściu.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Chwilę później wyszłam zza lady i zaczęłam rozglądać się za rudowłosą. Wypatrzyłam ją. Siedziała dosłownie obok stolika, który był zajęty przez nich. Mianowicie Aaron Licnoln, Noel Evans i Charlotte Martin. Miała jedno zadanie. Jedno. Westchnęłam i ruszyłam w jej kierunku. Czułam ich wzrok na sobie. Bardzo intensywny wzrok. Nie dziwię się. Parę dni temu to właśnie do nich podeszłam jak głupia na parkingu. Wtedy tego nie wiedziałam, ale po krótkim stalkingu wszystko się zgadzało. Nie obdarowując ich ani jednym spojrzeniem, usiadłam naprzeciwko Nicole.

WHAT WOULD BE, IF...Where stories live. Discover now