X

105 7 21
                                    

Stałem przed lustrem i patrzałem na siebie. Dziś mija pierwszy miesiąc i jakoś daje rade...choć gdyby nie moi przyjaciele niedałbym rady no i moja prywatna psycholoszka...wciąż się obwiniam...tyle ludzi przeze mnie umarło

Wziąłem głęboki wdech i wydech i wyszedłem z łazienki, a zaraz po tym poczułem czyjąś dłoń na ramieniu

- Trzymasz się?- jej głos mnie uspokajał..

- Nie wiem Rumi...mam wątpliwości, czy chce tam iść z wami...chyba wole iść sam? - wiedziałem, że jest jest jej przykro, bo od tamtego dnia  nie spędzam z nimi jakoś dużo czasu..

- Lloyd rozumiem, że cierpisz, ale nie odcinaj się od nas okej? Nie odcinaj się ode mnie- Wtuliła się we mnie, a ja ją delikatnie objąłem

-Potrzebuje czasu...świadomość, że zabiłem też ojca mnie przerasta. Tylu ludzi umarło przeze mnie, a ja dalej żyje, bo dano mi drugą szansę, a oni? Oni nie żyją- łzy zaczęły mi lecieć, a ona delikatnie się wyrwała

-Rozmawiaj o tym ze mną i nie chowaj uczuć w poduszkę, to że nie będziesz pokazywać swoich emocji nie sprawi, że będzie lepiej. Pamiętasz co się ze mną stało? Chciałam zemsty i nawet to zrobiłam, ale nie czułam się lepiej ani trochę, bo to nie zwróci mi rodziców

-A co ze mną? Jak umarłem...nie chowałaś uczuć?

- Na początku tak, bo uważałam, że nie zasługuje, by cierpieć i pokazywać to innym, ale choćby Kai uświadomił mi, że żałoba nie jest czymś złym. Każdy z nas przechodzi ją inaczej, ale najważniejsze, by nie skrywać emocji w sobie. Nigdy - musnęła moje usta i wystawiła rękę. Złapałem ją i zaczęliśmy się kierować do wyjścia

- Cześć wszystkim- mówiłem cicho i nieśmiało, ale reszta to rozumiała. Tak naprawdę największy kontakt miałem z Zanem, bo badał mnie co jakiś czas. Przez to, że płynie we mnie krew oni rana po nożu szybciej się goi.

- Dasz sobie radę- poczułem jak Rumi mocniej ściska moją rękę, by dodać mi otuchy. Byłem strasznie wdzięczny

Wdzięczny za ich wszystkich...

3 lata później

- Jay weź Izę! Idę pomóc Rumi, bo źle się czuje!

-No chodź do tatusia- oboje byli szczęśliwymi rodzicami i oboje się spełniali. Powoli każdy ruszał w swoją stronę, oczywiście pozostając w stałym kontakcie

Kai i Skaylor postanowili zostać w klasztorze. Stwierdzili, że jest im tutaj dobrze. Nya i Jay przeprowadzili się do małej chatki blisko klasztoru i tak wychowują małą Izę. Cole przeprowadził się do centrum miasta, ale często przebywa w klasztorze, Zane i Pixal wybudowali swój dom i dobrze im się układa, niedługo biorą ślub. Lloyd i Harumi...zerwali, stwierdzili, że jednak nie są dla siebie stworzeni i rozeszli się w swoje strony

Nie no żartuje. Oczywiście, że nie

Harumi i Lloyd spodziewają się...bliźniaków tak naprawdę mieli przyjść na świat lada moment

- Lloyd do cholery! Ja chyba rodze!

- Co? Pokój nie jest gotowy! - odłożył farbę i za pomocą Nyi zaprowadził ciężarną kobietę do samochodu

- Daj te kluczyki Lloyd, bo jeszcze nas pozbijasz- Nya usiadła za kółko, a blondyn z dziewczyną usiedli z tyłu

-Co z pokojem..Aa! Ja nie chce jednak rodzic! To nie dla mnie! - Nya się zaśmiała, przypomniało jej się jak ona rodziła Izę

- Nie martwcie się. Kai i Jay dokończą pokój na przyjście maluszków- Lloyd Odepchnął z ulgą za to białowłosa dostała kolejnego skurczu

- Spokojnie kochanie będzie dobrze- masował jej brzuszek

- No ciekawe jakbyś ty rodził dwoje naraz!


                      4 lata później

- Tatusiu!

- Słucham cię Łabądku- wziął małą Korę i posadził na kolana

-Bo Lewiz zabrał mi zabawkę, a jak chciałam zabrać, to się zepsuła!

- Kochanie nie martw się. Kupimy nową co ty na to?

- Nie! To była moja ulubiona...Iza i ja miałyśmy takie same! - zaczęła płakać, a ten westchnął

-Strasznie przypominasz mi swoją mamę wiesz?

-Dlaczego?

- Gdy coś nie jest po jej myśli idzie z tym do mnie- zaśmiał się, ale zaraz dostał po głowie

- Słyszałam to

- Oj no wiesz takie żarty- podeszł do żony i pocałował ją w czoło

- Kora pójdziesz po tą zabawkę? Mama spróbuję ją naprawić - dziweczynka uśmiechnęła się i zaczęła iść

-Jak wyniki badań?

-Nie operacyjny....- wtuliła się w niego, a ten zaczął ją głaskać

- Damy rade. Może Chemia ci pomoże

-Lloyd wiesz jakie są szanse na to, że przeżyje- spojrzała na niego zapłakana

- Nie bądźmy złej myśli Rumi. Nie poddajemy się tak?

- Lekarz dał mi góra dwa lata

-Pójdziemy to innego. Nie zamartwiaj się tym teraz.

- Proszę mamusiu!

-o twoja lalka..nie martw się kochanie zaraz ją zszyje - ta podbiegła do niej i ją przytuliła

- To wy się bawcie, a ja idę do Lewiza - uśmiechnął się do nich i poszedł w stronę pokoju syna

- Cześć mistrzu idziemy..dlaczego płaczesz? - podszedł do starszego z bliźniaków i wziął go ja kolana

- Niechcący zepsułem zabawkę Kory i jest na mnie zła. Czy jestem zły tato?- wtulił się w niego, a ten mocno go objął

- Oczywiście, że nie jesteś łzy synku. Wypadki się zdarzają, a myślę, że Kora już nawet o tym nie pamięta. Mama zszywa jej już lalkę. Wszystko jest okej

- Naprawde? Będzie chciała się ze mną bawić?

- Myśle, że napewno- uśmiechnąłem się do niego co odwzajemnił

Lewiz był podobny do mnie, a Kora była mieszanką nas dwóch. Moje oczy i białe włosy Rumi

- Gdzie Chciałeś iść tato?

- Do wujka Kai'a - Kai niedawno się wyprowadził z klasztoru i zamieszkał koło Nyi i Jay'a

- Taak! Chodźmy! Może ciocia Sky zrobi makaron!

- A mojego nie lubisz jeść- udawałem obrażonego

- Sam mówisz, że nikt nie robi lepszego niż ciocia Sky

- Racja, chodźmy- wziął go na barana i skierował się do wyjścia

Wszystko skończyło się dobrze

Prawie




Chrzestna Kory i Lewiza
HotOgorek69

he's back  ~ Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz