Rozdział 16

68 12 5
                                    

Sonic's pov

Po długim czasie, znaleźliśmy pomieszczenie w którym były różne kapsuły. Jedna żarówka ledwo świeciła przez co pokój wydawał się bardziej przerażający niż był. Rozglądając się szukaliśmy tylko zielonego szmaragdu, który miał nas zabrać z tego pomieszczenia.
- A co jeżeli Mephiles lub Infinite mają go przy sobie? - Odparł Silver, patrząc się na wszystkich po kolei.
- Wątpie. Musi gdzieś być.. - powiedziałem ciszej, dostrzegając coś święcącego z daleka. Od razu pobiegłem w tamtą stronę, zauważając szmaragd.
- Mam! - Krzyknąłem szczęśliwie.
Gdy chciałem podnieść szmaragd, nagle usłyszałem jakieś szepty.
- To szybko! Wynośmy się stąd! - Powiedział Azzel unosząc głos.
Szybko zabrałem szmaragd, lecz zdziwił mnie kształt mojego cienia.. Był taki inny.. Taki nie mój.

Szepty narastały, a ja zrobiłem powoli krok do tyłu. Spoglądając na cień który powoli zaczął się ode mnie oddalać, mocno ścisnąłem szmaragd w dłoni unosząc przetażony i zdezorientowany wzrok w stronę cienia.
- Sonic! - Krzyknął Shadow, podbiegając do mnie i mocno chwytając za nadgarstek. - Musimy stąd szybko zniknąć! - dodał.
Z cienia wyjawił się Mephiles ze swoim pustym wzrokiem.
- Uciekać! - Krzyknął do reszty, przez co wszyscy wybiegliśmy ze szmaragdem z pomieszczenia.

Podczas biegu czułem za sobą obecność Mephilesa. Spojrzałem na szmaragd, a następnie na Shadowa.
- Łap! - Odparłem rzucając szmaragd do Shadowa. - Zabierz wszystkich stąd!
- A co z tobą?! -
- Ja muszę stanąć do walki z Mephilesem! - Gwałtownie się zatrzymałem odwracając się do tyłu. Mój wzrok badał każdy kąt szukając jednego.
- Czy ciebie do reszty pojebało?! - Podbiegł do mnie czarny jeż widocznie wkurzony.
-Takim sposobem was zostawi! Idź i zabierz wszystkich jak najdalej stąd! - Zmarszczyłem brwi, aż nagle w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Wszyscy stanęliśmy plecami do siebie próbując dostrzec jakiś ruch. Było wiadomo że nasz wróg właśnie zaraz zaatakuje. Nastała głucha cisza, a moje uszy poruszały się na boki starając się wyłapać jakiś dźwięk.
Usłyszałem jakiś głos z mojej lewej lecz było już za późno. Mephiles mocno chwycił mnie za szyje i z siłą, rzucił na ziemię.
- Sonic?! - Krzyknął zdezorientowany Espio próbując dostrzec mnie w tej ciemności.
Nagle światła się zapaliły, a Mephiles natychmiastowo zniknął.
Gwałtownie podbiegł do mnie Silver patrząc się przerażonym wzrokiem.
- Mephiles cię zaatakował?! -
- T.. Tak - Odpowiedziałem cichym głosem lekko sycząc z b{lu szyji.
- Masz ślad ręki na szyji.. - Powiedział Azzel, kucając przy mnie.
Chwyciłem się za szyję po czym powoli wstałem z pomocą Silvera i Azzela.
- Dobra, czas się stąd wydostać.. - Powiedział Shadow,spoglądając ma swój szmaragd.
- Kontrola chaosu! - Po tych słowach, wnet przeniosło nas do Green Hills.

Bynajmniej myślałem że to Green Hills..

- Co tu się stało.. - Moje oczy rozszerzyły się, będąc świadkiem wielkiej katastrofy którą nie da się opisać. Lasy, palmy, domy, zostały spalone i znoszczone. Wszyscy mieszkańcy zdążyli uciec, pozostawiając swój dom, inaczej cały Green Hills w katastrofie. Poczułem wielki ucisk w gardle, a do moich oczu napływały łzy.
- Wszystko to sprawka.. Infinite. - Powiedział Espio poważnym tonem głosu.
- Nasz dom.. - Wymamrotałem zaciskając pięść.
- Infinite i Mephiles zapłacą za to.. - Powiedział Shadow stając obok mnie.
Wytarłem swoje łzy i zmarszczyłem lekko brwi, następnie wszyscy powolnym krokiem szliśmy przed siebie rozglądając się po zniszczonych domach.

W pewnym momencie usłyszałem znajomy mi głos.
- Sonic!! - Krzyknął Tails, na co odwróciłem się do tyłu widząc biegnącego w moją stronę lisa.
- Tails! - Również podbiegłem i razem zaliczyliśmy mocnego przytulasa.
- Tęskniłem! Tęskniłem! - Powtórzył, wzruszając się.
Po chwili dołączyła do nas również cały Ruch Oporu.
- Sonic! Ty żyjesz! - Powiedział z uśmiechem Knuckles.
- Jeszcze tak - Zachichotałem pod nosem odrywając się od uścisku Tailsa.
- Gdzieś ty tyle był? - Zapytała Blaze.
- Ah, długa historia.. - Spojrzałem w bok. - Ale nie ważne, jaka jest aktualna sytuacja? - Zapytałem.
- Mieszkańcy zostali natychmiast ewakuowani, a my próbujemy obmyślić plan na ostateczną walkę. - Odparł Knuckles.
- Yhym.. Rozumiem - Spojrzawszy na bok opuściłem lekko uszy. - A co z Eggmanem? - Zapytałem.
- Eggman? Współpracuje z nami. - Rzeknął.
Zamrugałem szybko dwa razy i ponownie spojrzałem ma mojego przyjaciela niedowierzając.
- Że co proszę? Że on? - Wybuchłem śmiechem. - Dobry żart Knux! - Zachichotałem, poklepując lekko jego ramię.
- Ale to nie są żarty. - Uniósł brew w górę.
- Chwila co? - Znów spojrzałem na Knuxa zdezorientowany.
- Jego baza również została zniszczona, poprosił nas o współpracę, ponieważ tak jak on to twierdził "Jest zbyt zajebisty by umierać". - Na te słowa głośno wybuchłem śmiechem nie mogąc się powstrzymać.
- No no, nieźle nieźle - Uspokoiłem się, lekko przecierając palcem nos odruchowo.

Wszyscy całą grupką udaliśmy się w stronę tajnej bazy Ruchu Oporu która wyjątkowo nie uległa zniszczeniu.
Gdy dotarliśmy na miejsce wreszcie mogąc chociaż chwilę odpocząć, usiadłem spokojnie na stoliku, wzdychając z ulgą. Baza była na tyle wielka że wszyscy bez problemu się zmieścili.
Po jakimś czasie, dosiadł się do mnie Espio.
- Jak tam samopoczucie? - Zapytał ukradkiem lukając na mnie.
- Lepiej. Choć nadal nie mogę pojąć tego co się wydarzyło.. - Rzeknąłem, przymkając lekko oczy.
- Będzie dobrze. Pokonamy ich! Przecież kto jak nie my? Haha! - Zachichotał lekko gładząc mnie po ramieniu.
- Heh, prawda. - Oparłem się bardziej o ścianę, chcąc się zdrzemnąć. Zamknąłem oczy i lekko pochyliłem głowę w bok, kładąc ją na ramieniu Espio. Spokojnie oddychając, powoli zasypiałem..

Aż w końcu spokojnie zasnąłem..

Memories - | Sonadow |Where stories live. Discover now