Rozdział 2

67 13 4
                                    

Sonic's pov

Przebudziłem się wczesnym rankiem, nadal z lekkim bólem głowy.
-Ugh...Która godzina?..- Zadałem to pytanie sam do siebie, dosięgając po swój telefon. Była 7:20. Odstawiłem telefon na bok i przewróciłem się na drugi bok z myślą że dam radę jeszcze zasnąć. Niestety, w końcu nie zasnąłem. Podniosłem się do siadu i przetarłem lekko oczy. Gdy już całkiem je otworzyłem, wstałem z łóżka i podeszłem do okna. Zajrzałem za nie, po czym je otworzyłem. Ziewnąłem i wyszedłem z pokoju idąc w stronę kuchni.

Po dotarciu, zacząłem robić sobie szybkie śniadanie, a do tego moją ulubioną herbatę malinową. Podczas gdy woda do herbaty się gotowała, dostałem sms'a od mojego przyjaciela, mianowicie Tailsa. Napisał mi czy chciałbym iść dzisiaj wieczorem z nim i innymi w jedno miejsce by pooglądać gwiazdy. Chętnie się zgodziłem, bo czemu nie? Wypadałoby się spotkać ze znajomymi.
Po chwili, woda się zagotowała przez co mogłem zrobić sobie herbatę. Nalałem do mojego ulubionego kubka wodę i lekko pomieszałem łyżeczką. W tym samym czasie, zacząłem jeść swoje śniadanie (gofry).

Po dłuższej chwili, skończyłem swój posiłek. Zabrałem kubek ze sobą i poszedłem na patio. Usiadłem na krzesełku z oparciem i zacząłem pić swoją gorącą herbatę.
Spoglądałem na czyste, przede wszystkim piękne niebo. Ptaszki cicho ćwierkały, a ja nasłuchiwałem je, relaksując się.
Gdy wypiłem do końca, odłożyłem kubek na bok na mały stoliczek, po czym wstałem rozciągając się.
Wypadałoby trochę pobiegać, może ból głowy ustanie.
Tak jak pomyślałem, tak zrobiłem. Udałem się do przedpokoju ubrać buty, a następnie wybiegłem z domu biegnąc przed siebie.
Omijałem niektórych mieszkańców Green Hills, a następnie wbiegłem na pętlę. Głowa nawet trochę przestała mnie boleć, na co się ucieszyłem. Biegłem nadal przed siebie, aż nagle zauważyłem trochę dalej ode mnie Big'a z Froggi'm nad stawem. Zatrzymałem się gwałtownie i uśmiechnąłem się szeroko. Od razu ruszyłem w ich stronę.
- Siemkaa! - stanąłem za Big'iem który łowił.
On spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Oh, Sonic! Witaj! - Zachichotał.
Usiadłem obok niego i spojrzałem na jego wędkę.
- Ouuuu, a dzisiaj co masz zamiar złowić? Hm? - Zapytałem uśmiechając się zadziornie.
- Dzisiaj mam zamiar złowić niezłą sztukę! -- Zaśmiał się cicho, na co ja tak samo.
Spojrzałem na niego, a potem znów na wodę.
- Dziennie przychodzę tutaj z Froggi'm by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza jak i się zrelaksować - Odparł, wyciągając wętkę z rybą.
- Oohh! No to wspaniale hah! - Spojrzałem na swoje nogi. - Szkoda że i ja nie mogę połowić ryb... Z Shadowem.. - Powiedziałem ciszej.
Big spojrzał na mnie. Prawdopodobnie usłyszał to co mówię.
Położył dłoń na moim ramieniu i uśmiechnął się ciepło ale i ze współczuciem.
- Shadow'owi napewno teraz jest lepiej i napewno jest dumny z tego że próbowałeś go uratować.. - Powiedział.
- Ale ja za nim... Tak tęsknie.. Nie wiem dlaczego tak bardzo zależy mi na nim. Ale przy nim było mi.. Weselej? Chyba dobrze to opisałem.. - Odparłem nadal spoglądając w dół.
Big pomiział mnie po ramieniu dla otuchy, a następnie podał mi jego wędkę.
- Spróbuj coś wyłowić i pozwól odpłynąć złymi myślami.. - Rzeknął, na co chwyciłem za wędkę i próbowałem co kolwiek wyłowić.

...

Po ubiegu paru godzin, postanowiłem że sobie jeszcze pobiegam, a potem pójdę do domu trochę odpocząć.
Pożegnałem się z Big'iem i swoją super prędkością pobiegłem przed siebie. Biegając znów zacząłem myśleć o swoim zmarłym przyjacielu, przez co nawet nie zauważyłem jak wbiegam do wielkiego ciemnego lasu. Las był tak zarośnięty drzewami i wszystkim, że mało co tam światło słoneczne dosięgało.

Po chwili stanąłem w miejscu, zdając sobie sprawę że jestem w lesie.
- O nie.. Gdzie ja jestem? - Rozejrzałem się dookoła widząc tylko drzewa, krzaki i tego typu rośliny.
Obróciłem się w przeciwną stronę biegnąc przed siebie z myślą że zaraz wyjdę z tego pieprzonego lasu. Niestetu się myliłem. Las ciągnął się i ciągnął... Jakby nie miał końca!
Zestresowany wyciągnąłem swój telefon, ale miałem tylko 2%. Szybko wykręciłem numer do mojego przyjaciela Tailsa i gdy miałem zadzwonić mój telefon się od tak rozładował.
Zdenerwowany tą sprawą schowałem telefon spowrotem do kieszeni i rozejrzałem się.
- Jest tak tutaj ciemno... Jakby panowała noc! - Powiedziałem do siebie chodząc wokół drzewa zestresowany.

Po chwili namysłu, znów ruszyłem przed siebie z szybką prędkością.
Las.. Nie ma końca..
Biegłem i biegłem ile sił w nogach..
Aż nagle wpadłem na kogoś. Zderzyłem się z jakąś osobą i upadłem na ziemię.
Chwyciłem się za głowę i spojrzałem powoli w górę.
- P-Przepraszam to niechcący.. - Odparłem, spoglądając na tą osobę.
Miała na sobie czarny kaptur jak i również była lub ubrana na czarno, więc nie mogłem stwierdzić kto mógłby to być. Na twarzy miała bądź miał na sobie maskę. Ten ktoś był dosyć wysoki i lekko zgarbiony.
Nagle ta osoba po prostu zaczęła biec przed siebie, nawet nie odpowiadając na moje przeprosiny.
- Hej! Poczekaj! - Wstałem gwałtownie i zacząłem biec za tą osobą.
Niestety po jakimś czasie ten ktoś jakby zniknął.. Ale na szczęście udało mi się wybiec z lasu. Zatrzymałem się i spojrzałem na niebo.
- Pfew.. Nareszcie.. - Ucieszyłem się blaskiem słońca padającego na moją sylwetkę.
Zdałem sobie sprawę gdzie jestem, więc od razu pobiegłem w stronę domu.

Memories - | Sonadow |Where stories live. Discover now