VII

116 5 11
                                    

Zacząłem leniwie otwierać oczy i przyzwyczajać się do światła, które świeciło mi prosto w oczy

- Nieźle cię urządzili- usłyszałem to dosyć niewyraźnie i nie znałem również głosu, który to powiedział. Tak naprawdę nie pamiętam gdzie ja jestem

- No już kochaniutki budź się, bo jeszcze ja skończę podobnie do ciebie- udało mi się w końcu ustabilizować wzrok i dostrzegłem starszą panią, która chyba podłączała mi kroplówkę

- Gdzie ja jestem? Ah..kim pani jest? - Chciałem się zmusić do pozycji siedzącej, ale mrowienie w plecach uniemożliwiło mi to

- Próbowałeś im uciec. Jesteś naprawde dzielny Lloyd
- Komu uciec? Chyba mocno się uderzyłem- ta tylko się nerwowo uśmiechnęła i zaczęła coś wyciągać z szuflady

- Jesteś tu więziony, jak ja. Tylko ty jesteś im bardzo potrzebny, tak samo jak ta dziewczyna, którą uratowałeś i twoi rodzice

- Dziewczyna- podrapał się po głowie
- Zaraz Harumi! Boże ja musze iść. Nie złapali jej prawda?! - Chciałem wstać, ale kobieta spowrotem mnie położyła

- Jesteś osłabiony chłopcze. Mocno oberwałeś za to, że jej pomogłeś...tobie również wtopili to gówno, ale chyba mocniej niż ciszy

- po co im moi rodzice? I po co im ja!- zacząłem panikować, ale kobieta złapała mnie za dłonie. Spojrzałem na nią spanikowany
- Ja nie jestem z nimi. Jestem tu po to, by chociaż trochę uśmierzyć twój ból dobrze? Gdybym znała ich zamiary napewno bym ci powiedziała, ale niestety nie wiem kochany...Nie znaleźli Harumi, ale twierdzą, że to tylko kwestia czasu. Jest bardzo osłabiona przez to, że była tu bardzo długo i traktowali ją, jak szmacianą lalkę. Ile razy ona tu była...

- Jak mogę ich powstrzymać? Jestem tu sam i jeszcze ich jest pełno! A ja mam te cholerne wizje, które są coraz gorsze

- Nie traktuj wizji jako twojego wroga, tylko jako swój atut. One ci sugerują co może się wydarzyć, ale to my tworzymy przyszłość. Możesz ich użyć jako broń, a nie jako twój lęk

- Ale one są nie spodziewane i przerażające..

- Życie również jest nie spodziewane i przerażające, ale zawsze jakoś udaje się wyjść z tych ciężkich chwil prawda?

- prawda..a jeśli mógłbym spytać. Ile pani tu już jest?

- Od zawsze już nawet nie liczę kochany..może z 4 lata?

- 4 lata? I dalej się pani nie poddała?

- Słyszałam, że macie takie motto, że ninja się nigdy nie poddają- zaśmiała się cicho i posłała szeroki uśmiech blondynowi

- Ma pani racje..tylko jak mogę ich pokonać? Sam nie dam rady..

- Nie jesteś sam Lloyd. Pamiętaj, że twoi przyjaciele zawsze są przy tobie - wzięła jego dłoń i delikatnie położyła na sercu

W duchu się uśmiechnął i podziękował...Sam nie do końca wiedział komu

-Mogę zapytać jak pani ma na imię?

- Jestem Kora i chętnie bym z tobą jeszcze pogadała, ale niestety musisz już iść i tak szczerze mam nadzieje, że więcej się nie zobaczymy...

- Dlaczego?

- Bo znów byś trafił tutaj z tego samego powodu albo gorszego...- przełknął ślinę i zaczął się powoli kierować do wyjścia

- Trzymaj się młody garmadonie. Wierze, że nas stąd wyciągniesz

Chciał coś odpowiedzieć, ale nieznana mu osoba wzięła jego rękę i mocnym ruchem zaczęła ciągnąć
- Ej co ty robisz! - wyrwał się i ujrzał kolejnego gościa z wilczą maską

All is lost? ~ Llorumi Where stories live. Discover now