Rozdział 12

205 17 36
                                    

Szczerze mówiąc dzień następny był istnym koszmarem nie tylko dla Izuku i Neito, ale dla wszystkich mieszkańców watahy. Wydarzyło się wiele i żadne z tych wydarzeń nie było pozytywne. I choć Izuku głęboko przeżywał swoją osobistą tragedię, przeżywał świadomość że jego ojciec okazał się... nie być bohaterem za jakiego go miał, znajdował w sobie siłę by pomagać potrzebującym. 

W czasie gdy Katsuki, rozmawiał z Mitsuki i Inko, oraz oczywiście konsultował się ze starszyzną w sprawie dalszych zabezpieczeń i innych kroków bezpieczeństwa. Izuku zajmował się wszystkimi uchodźcami. Opatrywał rannych i pomagał uspokajać dzieci. 
Były ich setki, wolontariusze biegali od miejsca do miejsca i wszędzie było coś do zrobienia. Szczególnie zaangażowane w pomoc okazały się wilki odbite z laboratoriów, które w taki czy inny sposób potrafiły zrozumieć to co spotkało Wszystkich uchodźców. 

Atak na ich watahę był nagły. Nagły, brutalny i szczerze mówiąc nieskoordynowany. Nie próbowano nawet porywać mieszkających tam ludzi, tym razem żołnierze wkroczyli tam tylko po to by zabić. Dość czytelna wiadomość a zarazem groźba wystosowana w stronę watahy płonących liści. 

Tamtego dnia także i jej mieszkańcy zrozumieli że są u progu wojny, Katsuki podjął rozmowy w sprawie sojuszów z sąsiednimi watahami, słusznie zakładając że jeśli ludzie znów zaatakują będą potrzebować każdej pomocy by przetrwać. Z resztą nie chodziło tylko o ich przetrwanie, chodziło o to by jak najmniej osób straciło życie. 

- Neito! Wołaj Aizawę! - krzyknął Izuku, gdy po raz kolejny tego dnia do watahy dotarł niemalże śmiertelnie ranny Alfa. Rana postrzałowa w jego brzuchu silnie krwawiła, a Izuku na wszelkie sposoby starał się zatamować krwawienie. 

Bandaże pokrywające ręce Izuku już dawno były brudne od krwi. W większości jednak była to krew ofiar tego kataklizmu. Neito wrócił chwilę później ze swoim przyszłym teściem, a na rękach trzymał małą dziewczynkę, której rozdzierający płacz wypełniał całe pomieszczenie. 
Jak się chwilę później okazało, to maleństwo zostało sierotą mając zaledwie trzy lata. 

Ogrom strat w ludziach był przerażający. Nic więc dziwnego że pracujący z ofiarami ludzie dość często musieli robić sobie przerwy. Głównie w trosce o własne zdrowie psychiczne. Nikt żywy nie zdołałby przecież przetrwać tak długiego czasu, przy takiej ilości ludzkiego cierpienia. 

Tamtego dnia setki rodzin straciły dzieci, matki czy ojców. Byli też tacy którzy stracili tego dnia całą swoją rodzinę i nic więcej nie pozostało im w tym świecie. 
Opowiedzieć każdą z tych historii może jedynie śmierć, bo to ona była świadkiem wszystkich tych wydarzeń. 

Jednak nie ważne jak wiele z tych historii zostanie wam przekazanych, a jak wiele z nich pozostanie tajemnicą - nie naprawi to wyrządzonych krzywd i nie zwróci życia ofiarom. 

- Dajesz radę? - zapytał Neito, kiedy i na nich przyszła pora by odpocząć. Oboje siedzieli w kuchni, pijąc gorącą herbatę. Jakby to miało jakkolwiek pomóc zachować spokój po tym co zobaczyli. 

Choć Monoma był zbyt dumny by się do tego przyznać w tamtej chwili nie myślał o niczym innym jak o tym by wtulić się w ciało swojego alfy. Choć nadal nie potrafił otwarcie okazywać uczuć i nie potrafił przyznać się do tego że Shinso jest jego, to teraz jak nigdy wcześniej potrzebował jego obecności i wsparcia. Tego zapachu, który rozpoznałby prawie wszędzie. Bo przecież połączenie kawy i gorzkiej czekolady nie należało do popularnych. 

- Chcesz szczerą odpowiedź? Czy taką poprawną politycznie? - zapytał Izuku, wpatrując się tępo w swój kubek. Jego myśli także wędrowały do ukochanego, tyle że z zupełnie innego powodu. Okey udało mu się odkryć tożsamość człowieka który chciał ich zabić, jednak czy to wystarczy? 
Czy to wystarczy by ochronić Katsukiego przed tym psycholem? 

Godzina W | Bakudeku OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz