Rozdział 11

144 20 28
                                    

Przejście na teren starej watahy było wręcz katorgą. Całe łapy mieli poranione od wszelakich patyków i innych kamieni które pokrywały gęsto wnętrze tunelu. A sam tunel? Aż szkoda gadać. Był wręcz klaustrofobicznie wąski, do tego stopnia że aż dziw że ktokolwiek miałby się nim "szybko wydostać" w ramach ewakuacji. 

Z resztą samo utrzymanie wilczej formy przez tak długi czas było dla Izuku i Neito wybitnie męczące. W końcu żadne z nich tego nie ćwiczyło, wtedy jakoś nie wydało im się to potrzebne i ważne. Teraz dopiero zrozumieli że zaniedbywanie tej umiejętności może ich kiedyś kosztować życie. 

- Wchodzimy i zaraz wracamy. Rozumiecie? - zapytał po raz któryś Osamu, gdy dotarli do popadającego w ruinę domu. To miejsce było potwornie daleko od głównych zabudowań. Szczerze mówiąc to miejsce było daleko od wszystkiego. A to dodatkowo niepokoiło Neito. 

Bo co jeśli Izuku się myli? Co jeśli Eijiro Kirishima od zawsze był psychopatą? Co jeśli zamiast upragnionych odpowiedzi znajdą tylko kolejne ciała i odświeżą traumę jaką zafundował im czerwonowłosy. Może i było to po prostu myślenie pesymistyczne. A może to właśnie Neito potrafił trzeźwie myśleć i spojrzeć na sytuację? 

- Czy to źle że moje wątpliwości zaczynają brać górę? - zapytał Neito gdy w końcu stanęli twarzą w twarz z domem należącym do rekina. Drzwi leżały na ziemi, porośnięte trawą i innym paskudztwem. Ktoś musiał je wyważyć już jakiś czas temu. 

- To znaczy że zachowałeś jeszcze resztki zdrowego rozsądku, w przeciwieństwie do mojego drogiego siostrzeńca. - zironizował Osamu i z przysłowiową duszą na ramieniu obserwował jak Izuku wchodzi do środka. 

Co dziwne Izuku miał dziwne wrażenie że kiedyś już był w tym miejscu. Takie uczucie Deja Vu ale niesamowicie silne. Choć to nie miało żadnego sensu, bo przecież skąd miałby się wziąć w takim miejscu? To raczej nie był cel wycieczek szkolnych albo temat lekcji historii w jego dawnym liceum. 

Po wyglądzie pomieszczeń widać było że w domu od wielu lat nikt nie bywał. Z drugiej strony po śladach krwi, rozciągniętej po podłodze kołdrze i naczyniach szło się domyślić że mieszkańcy nie opuścili domu po dobroci. Oczywiście to mogła być wina jakiegoś zwierzęcia. 
Tak to definitywnie to. 
Zaraz po tym Izuku zwrócił uwagę na zdjęcie stojące na zniszczonej komodzie. O dziwo przetrwało ono te spartańskie warunki w prawie że idealnym stanie. 

Na fotografii znajdowało się dwoje ludzi. Jeden miał blond włosy, bladą skórę i czerwone skrzydła. Drugi z kolei był już doskonale znany Izuku. Czerwonowłosy na zdjęciu nie wyglądał jednak jak oszalała bestia którą pamiętał. Mężczyzna na zdjęciu czule obejmował swojego partnera i uśmiechał się do aparatu. A sądząc po ułożeniu jego dłoni na brzuchu blondyna, wyglądało na to że spodziewali się dziecka. 

- Neito! Chodź tu! - zawołał, a z sąsiedniego pomieszczenia wyszedł blondyn. Zupełnie blady na twarzy. 

- Ciszej. Tam chyba ktoś się kręci, wcale mnie nie zdziwi jeśli będziemy musieli uciekać. - powiedział szeptem, na co Izuku nie chcąc zostawiać tu tak ważnej poszlaki, ostrożnie wyciągnął zdjęcie z ramki i włożył je do kieszeni spodni. Ubrudził część zdjęcia krwią która spływała mu po rękach, jednak w tamtej chwili nie miał czasu się o to martwić. 

Byli przecież na terenie na którym żołnierze mogli ich bez problemu pojmać. Byłby głupcem gdyby nalegał by tu zostać pomimo tego zagrożenia. Izuku rozejrzał się pośpiesznie po pomieszczeniu, jednak nie rzuciło mu się w oczy nic istotnego. 
Chwilę później jednak, gdy kierowali się do wyjścia znalazł coś, co sprawiło że jego serce mocniej zabiło. 

Stało się to zupełnie przez przypadek. Izuku wyczuł przez but, że stanął na czymś twardym. Zerknął więc na dół spodziewając się że znajdzie tam kawałek szkła lub inny kamień. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego na ziemi leżała złota, choć nieco brudna obrączka. 
A gdy chłopak ją podniósł oczywistym było że nie była to obrączka należąca do mieszkańca tego domu. 

Godzina W | Bakudeku Omegaverseजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें