Rozdział 1

231 33 36
                                    

Izuku naprawdę nadawał się na Lunę stada. Po tym wszystkim, zamiast rozpaczać nad zrujnowanym weselem zaprosił wszystkie omegi i dzieci do domu głównego by mogły w bezpiecznym miejscu zaczekać na powrót swoich Alf. Nikt nie powinien teraz pozostawać sam. To nie ulegało żadnej wątpliwości. 

Może i był trochę przewrażliwiony, może i był to zwykły wredny żart, jednak Izuku wolał dmuchać na zimne. Naprawdę nigdy by sobie nie wybaczył gdyby komuś stała się krzywda. Zwłaszcza że ma możliwość i okazję by ich pomóc. 
Teraz zielonowłosy siedział w kuchni, w milczeniu wpatrując się w parujący kubek herbaty. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie ten dzień. 

- Jak się czujesz Izuku? - zapytał Neito, siadając na krześle na przeciwko przyjaciela. 

- A jak mam się czuć? Mam wrażenie że to jakiś koszmar z którego zaraz się obudzę. - odpowiedział szczerze zielonooki, naprawdę potrzebował teraz rozmowy z kimś przed kim nie musiał udawać. A Neito zawsze taką osobą był. 

- Nie dziwię się. Na pocieszenie mogę ci powiedzieć że wszystkie Omegi cię wielbią za zapewnienie im ochrony. Pani Bakugo próbowała nawet z tego żartować twierdząc że przyszła Luna w rekordowym tempie podbija serca ludu. 

Izuku uśmiechnął się kwaśno na te słowa, bo choć oczywiście zrobiło mu się ciepło na sercu że lud Katsukiego go docenia to nadal martwił się o Alfy które ruszyły w pogoń za tajemniczym sprawcą. Nie było ich już od dwóch godzin, żadnego znaku życia i żadnej oznaki że żyją. Nic. Zero. To właśnie to, a nic innego tak mocno szargało nerwy Izuku. 

- Myślisz że to naprawdę ktoś związany z rekinem? - zapytał bez większych ceregieli zielonowłosy. Przez samo wymówienie imienia zbrodniarza dłonie zaczęły mu drżeć tak mocno że musiał odstawić herbatę na stolik by się nią nie oblać. 

- Nie wiem Zu. Naprawdę nie wiem, wiesz że chciałbym aby było inaczej ale statystycznie rzecz biorąc to bardzo możliwe że rekin nie działał sam. - odpowiedział powoli Monoma, dla którego to również nie był łatwy temat. Osobiście widział jak Rekin skrzywdził jego współlokatorów. Ba, widział także jak zaatakował jego Alfę! Do cholery sam ledwie mu uciekł. 

- Wiesz, mam wrażenie że to jakaś gra. Wiem jak to brzmi, ale naprawdę to wygląda jak rozgrywka szachów. Ktoś pociąga za sznurki a my gramy tak jak on nam zagra. 

- W jakim sensie gra? Myślisz że ktoś... zatrudnił Rekina? 

- Być może. Skorą są zdolni nas mordować w imię nauki, to dlaczego by nie zatrudnić kogoś kto zachwieje społecznością od środka? Przerażeni ludzie obalą władzę, a wtedy będą już całkowicie bezbronni. 

- Tak by naukowcy mogli przyjść na gotowe.  

- Dokładnie. To wszystko zakrawa o szaleństwo. Sam już nie wiem czy ja tracę rozum czy to wszystko jest tak zagmatwane.

- Można powiedzieć o tobie naprawdę dużo, ale na pewno nie że jesteś szaleńcem. - odpowiedział wtedy Neito, kładąc Izuku dłoń na ramieniu. Nie wiedział jak inaczej okazać przyjacielowi wsparcie. Jak inaczej mu pomóc. W końcu ta sytuacja definitywnie nie należała do normalnych. 

- Dzięki Neito. - Izuku uśmiechnął się słabo i pociągnął łyka herbaty, która w międzyczasie zdążyła już ostygnąć. - Myślisz że powinienem wrócić do pozostałych? Wiesz, zachować się jak na gospodarza przystało. 

- Myślę że każde z nich zrozumie że potrzebujesz chwili dla siebie. - odpowiedział blondyn bez chwili zawahania. Jedynie ktoś pozbawiony serca i empatii mógłby mieć do niego pretensje w takim momencie. 

- Bogowie! Pani Sin! - Midoriya, a właściwie to teraz Bakugo zerwał się z krzesła tak szybko że aż zakręciło mu się w głowie. - Na pewno już słyszała kto zakłócił ceremonię, założę się że przeżywa to nie mniej od nas. 

Godzina W | Bakudeku OmegaverseWhere stories live. Discover now