Rozdział 12

26 3 2
                                    

Bal Strażaka zbliżał się wielkimi krokami. Marcin wpatrywał sie w Marysię, która poprawiała włosy przed lustrem. Jak zwykle kobieta była w przygotowaniach lepsza od niego. Zazgrzytał zębami wpatrując sie w swoje odbicie. Usłyszał jej parsknięcie. Odwrócił wzrok na swoją narzeczoną. Dzisiaj w końcu będzie mógł zobaczyć to nad czym pracowała ostatnie tygodnie. Cieszył się, że zaczęła sie angażować w życie społeczności. Zwłaszcza mając takie możliwości. Mogła do woli zahaczać o Ratusz. On jej to umożliwiał. I dobrze, że w końcu zaczęła z tego korzystać. 
- Co?
- Masz tam drugą koszulę. Bo to ona ci wadzi w całokształt - cmoknęła jego polik. Roześmiał się. Była idealna. Doskonale wiedziała o co mu chodziło. Rozumieli się bez słów. Po tych wszystkich latach to było coś zupełnie normalnego. Miał nadzieję, że pewnego dnia w końcu sformalizują swój związek, dorobią się dzieci i będą kolejną rodziną którą ogarnął American Dream. 

Spojrzał na siebie w lustrze. Stella Kid stanęła obok niego. Nie sądził, że ona zgodzi sie na to by towarzyszyć mu na Balu Strażaka. Ale poczuł niesamowitą ulgę kiedy wyraziła chęć. Uśmiechnął sie do brunetki. Oczywiście on miał tam zamiar pojawić sie w zupełnie innym celu. Musiał porozmawiać z Marie, potrzebował jej jak powietrza. Bez niej czuł sie niemożliwie pustym. Nie mógł uwierzyć, że od kogoś można tak sie uzależnić. Ale jednak okazało sie to prawdą. W końcu dzień jej debiutu zbliżał sie wielkimi krokami. Wiedział, że to Marie objęła całościowo opiekę nad tym. Oczywiście po kolacji, rozmowie z jej narzeczonym przez kilka dni był nie do życia. Musiał podjąć decyzję jak tym pokierować. Marcin nie widział świata poza nią, widział doskonale jak dbał o nią i jak zakochanym wzrokiem wpatrywał się w Polkę. Ale przestał sie przejmować sumieniem. On sam potrzebował brunetki do normalnego funkcjonowania. Nikt nie rozumiał tego co przechodził. A on sam nie czuł potrzeby, żeby komuś to tłumaczyć. I tak większość go potępi za to, że zgodził sie być tym drugim. Ale ona dla niego była numerem jedem. To było najważniejsze. 

Szukał jej wzrokiem ale w tym tłumie ciężko było dostrzec jakąkolwiek znajomą twarz. Obracał sie przy swoim stoliku śledząc każdego, kto wchodził. Stella gdzieś zniknęła ale nią nie miał zamiaru sie przejmować. Poczuł ukłucie zawodu. Przecież była współorganizatorem więc powinna sie tu pojawić. Nagle wszystkie światła zostały przyciemnione. Skupił swój wzrok na podeście rezygnując z poszukiwań jej w tłumie. Najprawdopodniej jej nie ma. Było to dość dziwne. 
- Szanowni państwo - usłyszał ten delikatny, subtelny głos. Zauroczony odwrócił sie do podestu i coś zacisnęło się na jego wnętrzu. Stała tam, poważna i piękna. Wpatrywała sie w podest gdzie najprawdopodniej leżały kartki. 
- Bardzo serdecznie witam was na corocznym Balu Strażaka. Imprezie która pozwala nam, zwykłym obywatelom zbliżyć sie do tych anonimowych bohaterów, którzy co dzień narażają swoje życie... - wpatrywał sie w nią jak w obrazek. Stała tam, poważna i mówiła. Głośno i wyraźnie opowiadała o trudach pracy straży, o tym jak jest im wdzięczna za poświęcenie. A on bardziej chłonął jej sylwetkę niż jej słowa. Podziwiał jej opanowanie, jej figurę. Wpatrywał sie w jej twarz. Ślizgała sie wzrokiem po każdym zebranym. Ale kiedy jej wzrok spoczął na Severide poczuła jak pożera ją ogień. Uniósł kąciki w uśmiechu, kiedy zrozumiał że Marie na niego patrzy. Wyglądał obłędnie. Musiała jak najszybciej znaleźć w tłumie Marcina. Inaczej spłonie rumieńcem. 

Kelly uśmiechnął sie widząc jak Marcin przepycha sie w jego kierunku. Liczył jednak, że to jego narzeczona sie tu zjawi. 
- Poruczniku! - Polak stanął obok niego 
- Marcin - uścisnął jego dłoń - Miło cie widzieć
- Ciebie również. Świetny bal - oparł sie o bar obok niego i spojrzał na ludzi. 
- A Marie gdzie jest? - zapytał Severide czym sprawił, że blondyn spojrzał  na niego z ukosa
- Rozmawia z burmistrzem i kilkoma biznesmenami - oznajmił machając ręką. Już przestał sie stresować tym, że rozmawia z jej narzeczonym jak z dobrym znajomym. Nie mógł pozwolić sobie na to by Polak odczytał jego zdenerwowanie. Musiał skupić się tylko na Polce. To dla niej i przez nią sie tu zjawił. Tu został. Od reprezentowania CFD  był Boden oraz komisarz. Ale na pewno nie on. 
- Aż dziwne, że ciebie nie zagadują - Kelly spojrzał na Marcina upijając łyk. Blondyn odwrócił na niego wzrok. 
- Ja jestem tu dodatkiem. Marysia dzisiaj gra pierwsze skrzy... - urwał widząc jak zbliża sie do nich Kidd. Oparła sie o Severide. Nachyliła sie i coś szepnęła do ucha porucznika. Ten roześmiał sie pod nosem. 
- Marcin, pozwól że przedstawie ci Stellę - zaczął wskazując na brunetkę - Stello, to jest Marcin - wskazał na mężczyznę. Blondyn wyprostował sie i ujął dłoń strażaczki. Stella zaczerwieniła sie kiedy ten ucałował jej dłoń
- Widzisz Sev, naucz sie manier - szturchnęła strażaka w bok - Miło mi poznać - dodała. Severide roześmiał sie w głos czując szturchnięcie przyjaciółki. 

Oderwała sie od niego oszołomiona. Jego pocałunki były o niebo lepsze niż alkohol w barze. W końcu mieli okazję sie złapać. Ale tylko chwilę. Porządanie wzięło górę. Nie mogła sie opanować kiedy strażak był obok niej. Poczuł jej dłonie przesuwające sie po krawędzi paska 
- Wyglądasz obłędnie - wyszeptał do jej ucha. Marysia westchnęła czując jak przygryzł koniuszek jej ucha 
- Nie odstaję od ciebie - szepnęła. Otaczała ich tylko ciemność i cisza. Usłyszał strzęk swojego paska. Nie chciał pozostać jej dłużny. Czekał na to przez cały wieczór. Może nie na to, że wylądują w jakimś ciasnym kantorku ale żeby z nią porozmawiać. Albo przytulić. Uniósł jej suknię sunąc po gołym udzie. Położył dłoń na jej ustach kiedy głośny jęk wydobył sie z jej gardła. 
- Musimy być cicho - szepnął. Nie zabrał dłoni z jej ust bo to skutecznie uciszało jej jęki z każdym jego ruchem. Jej ciepło, zapach i dotyk go osłabiały. Marzył o tym. Nie mógł sie tego doczekać. Zabrał swoją dłoń by mocniej przyciągnąć ją do siebie ale zakneblował ją swoimi ustami. On jest totalnie porąbany. Nienormalny. Głupi. I wiedział o tym doskonale. Ale przy niej tak ciężko było mu się opanować. Odurzała go całą sobą. Nie umiał tego nazwać, nie umiał tego opisać ale na prawdę bez niej wariował. Co sie z nim stanie kiedy ona pewnego dnia zniknie? 

----------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem na jak długo, po dwu latach niemalże, naskrobałam coś takiego. 

Wiem, że muszę to jakoś skończyć

z najserdeczniejszymi pozdrowieniami dla @Nes_a94 <3 

Naabot mo na ang dulo ng mga na-publish na parte.

⏰ Huling update: Apr 06 ⏰

Idagdag ang kuwentong ito sa iyong Library para ma-notify tungkol sa mga bagong parte!

choice [Chicago Fire]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon