Rozdział 8

69 9 22
                                    

Siedziała w środku lasu na prowizorycznej ambonie, albo jak kto woli wzwyżce. Znowu ogarnęła ją rutyna. Znowu cały dzień wyczekiwała swoje narzeczonego. Nie, z Nim nie miała kontaktu od kilku tygodni. Gdy ostatni raz z nim rozmawiała powiedział, że wyjeżdża na wakacje a potem zajmuje się pracą. Nie, nie chciała mu towarzyszyć. Chciała po części ograniczyć kontakty z nim. Miała czasem ochotę spakować się i wyjść. Wyjść od Marcina i już nie wrócić. Bo nie chciała być znowu ignorowana. Nie chciała być tylko dodatkiem. Dzięki Niemu poczuła się znowu potrzebna. Więc dlaczego dalej tkwi z Marcinem? Sama nie wiedziała. Może z przyzwyczajenia. Przełożyła kuszę na drugą nogę. Chciała uwagi, chciała wsparcia. Chciała
posiadać mężczyznę z krwi i kości. Zerknęła przed siebie. On dawał jej to czego ze swoim narzeczonym dawno nie doświadczyła. Poświęcał jej uwagę. Słuchał w skupieniu tego co miała
powiedzieć. Potrafili spędzić cały dzień na nic nie robieniu. Kwasząc się we własnej obecności. Podniosła wzrok za cieniem, który poruszył się między drzewami. Była chodzącą skamieliną. Nie miała najmniejszych wyrzutów sumienia, że zdradzała swojego narzeczonego. Że przy Nim czuła
się fantastycznie. I że właśnie teraz chciała odejść.

Weszła do domu trzymając w dłoniach obłocone buty. Poderwała się widząc jak drzwi otworzył jej Marcin. Brunet cmoknął jej wargi.
- Niespodzianka – odparł. Zaśmiała się. Potrafił ją rozbawić do łez. Obrócić jej nastrój o sto osiemdziesiąt stopni.
- Ładna niespodzianka
- Postanowiłem wyrwać się wcześniej. Bo w sumie zaczynamy weekend dzisiaj – odparł zdejmując z niej kurtkę.
- Węszę podstęp. Nie zrywasz się wcześniej
- Wiem. Ale chciałem coś z tobą omówić – rzucił czym ją zaintrygował. Podążała za nim z zaciekawieniem.
- Ale zanim to chyba najlepsza będzie dla ciebie kąpiel. Masz strasznie zimne dłonie – i nie
mogła odmówić mu troski. Martwił się. Pilnował żeby brała lekarstwa.
- A przygotowałeś ją?
- Oczywiście. Kąpiel dla dwojga – cmoknął jej polik. Zaśmiała się cicho.
- No tak, ja też muszę z tego skorzystać – oznajmił. Roześmiała się. Podszedł do niej. Oczywiście, że brakowało jej tego. Właśnie takiej beztroski. Wpił się w jej usta.

Mruknęła z zadowoleniem czując jak muska jej kark. Leżeli na kanapie przed
kominkiem.
- Jesteś niesamowitym kucharzem. Nie sądziłam, że ktoś będzie umiał tak przyrządzić lasagne jak moja babcia – zerknęła na wino znajdujące się w jej kieliszku.
- Haa się wie Mała – całując ją – A teraz porozmawiamy?
- No skoro nalegasz. Za tą kolację nie mogę odmówić – odsunęła się od niego wpatrując w jego oczy. Wciągnął powietrze w płuca. Nie wiedział jak z nią o tym porozmawiać. Może tak
bezpośrednio jak bezpośrednio zaproponował jej przyjazd tutaj.
- Zastanawiałem się nad wszystkim. Wiesz, nad tym jak żyjemy. Myślałem o nas, o przyszłości – odparł. Z każdym jego słowem, ona traciła rezon. Co on wymyślił?
- Zdałem sobie nawet sprawę, że to już czas. Że chciałbym mieć dziecko, z tobą – oznajmił a ona wytrzeszczyła oczy. Zabrakło jej właśnie tchu.
- Co? - palnęła czując jak coś ściska jej klatkę piersiową.
- Chcę żebyśmy... Znaczy chciałbym żebyśmy zostali rodzicami. Uważam, że to odpowiedni czas na to – mruknął. Mówił to w sposób naturalny.
- Marcin jaki czas? - rzuciła gwałtownie – Dziecko to nie jak pies. Ty nie potrafisz dzielić pracy a życia prywatnego. Nie umiesz pracować maksymalnie dziesięć godzin dziennie. Kochanie najpierw musisz nauczyć się nie spędzać całych dni w pracy – oznajmiła nagle. Zerknął na nią
- Słucham?
- Daj mi coś powiedzieć. Może będzie to chaotyczne – złapała jego dłonie – Sama wychowałam się bez ojca. I wiem jakie to jest deprymujące. A ty jesteś pracoholikiem. Jeśli chcesz założyć
rodzinę musisz najpierw nauczyć się oddzielać pracę od życia prywatnego. Bo ono będzie potrzebowało obojga rodziców – odparła.
- Uważasz, że to ja się nie nadaje? - był tym zaskoczony.
- Nie, nie... Nie twierdze, że będziesz złym ojcem. To dziecko będzie najszczęśliwsze na ziemi. Ale
najpierw musisz zmienić swoje życie. Ja też będę potrzebowała twojej pomocy. Musisz mi najpierw obiecać, że ty się zmienisz. Że będziesz pracował maksymalnie dziesięć godzin dziennie
– mruknęła.
- Za dużo pracuje?
- Zdecydowanie. Zapomniałam już nawet jak to jest mieć ciebie co wieczór. Z reguły wracasz z firmy, coś pomarudzisz i idziesz spać – oznajmiła spokojnie. Zaśmiał się.
- Jestem okropnym narzeczonym. Nie poświęcam ci zbyt wiele czasu. Czemu ty tu jesteś jeszcze? - pocałował ją. Zdał sobie sprawę z tego, że miała racje.
- Po prostu pilnujesz żebym brała leki – roześmiał się słysząc to. Zaniedbał ją. Okropnie ją zaniedbał. Musi to naprawić. Chciał się z nią zestarzeć.
- Chodź tu – przyciągnął ją do siebie – Kocham cie – zacisnął palce na jej ciele. Wtuliła się w niego zamykając oczy.
- Ja ciebie też – mruknęła zamykając oczy. Ta wiadomość zmiażdżyła ją. Chciał co raz większego angażu. A kilka godzin wcześnie myślała, żeby go opuścić. Teraz chciała jednak z nim zostać. Jeśli oczywiście zmieni swoje życie.
-------------------------
Przyznaje, zapomniałam o tym
za wiele się ostatnio dzieje
Postaram się to skończyć ❤️

choice [Chicago Fire]Where stories live. Discover now