Rozdział 6

93 5 7
                                    

Od razu zapowiedział, że w weekend go nie ma. W planach miał nasycić się nią. Skąd do głowy wpadł mu taki idiotyczny pomysł? Ale cieszył się jak małe dziecko. Gdy tylko wjechała na podziemny parking poczuł jak coś w nim skacze. Wysiadła powoli. Jakby się jeszcze wahała. Ale gdy stanęła naprzeciw poczuł, że wszystko jest okej. Wpił się w jej usta. Mruknęła.
- Przestań. Bo ta wspomniana kiedyś kostka lodu się rozpuści na dobre – odsunęła się od niego.
- Uhm... Sprzątać te mokre plamy – skrzywił się. Usłyszał właśnie jej szczery śmiech. Coś czego jeszcze nie spotkał u niej. Była niepoprawnie radosna. Wszedł za nią do windy. Miał w planach
spędzić weekend w tym dziwnym mieszkaniu. Tylko z nią. Złapała go pod ramię. Spojrzał na nią. Wpatrywała się w czubki swoich butów.
- Nie robił ci problemów z powodu tańca?
- Nie miał prawa – podniosła wzrok
- A co mu powiedziałaś, odnośnie tego co się stanie w ciągu całego weekendu?
- Nic. Powiedziałam, że wyjeżdam. On jest w Dubaju – oznajmiła – Z resztą będziemy rozmawiać o nim?
- Dlaczego nie pojechałaś z nim?
- Nie lubię ciepła. I szczerze nienawidzę tego kraju, tych ludzi, społeczności – wyjaśniła.
- Nie lubisz ciepła?
- Nooo podobno jestem kostką lodu. A lód z ciepłem to się chyba gryzie – szeroko uśmiechnął się a chwilę później parsknął śmiechem. Była absolutnie niesamowita. Chciał jej co raz więcej.
Wyszedł na korytarz. Złapała go pod ramię. I myśl, że ma ją dla siebie na cały weekend rozsadzała go od środka.

Zajęczała gdy poczuła jego palce w sobie. To nie mogło się skończyć inaczej. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi. Ona nie mogła już wytrzymać. Gdy dosłownie porwał ją w kierunku sypialni poczuła ulgę. Wpatrywał się w jej twarz. Obserwował zachodzące na niej zmiany. Chciał sprawić, żeby dosłownie wrzeszczała. Chciał poczuć satysfakcję, że to dzięki niemu. Wpił się w jej
usta. Była nieokrzesana. Wiedział o tym doskonale. Przygryzła boleśnie jego wargę. Nie wytrzyma już więcej. Cofnął dłoń i złapał za własny pasek. Odsunął się od niej delikatnie. Usłyszała trzask paska i zadrżała w oczekiwaniu. Chciała się nad nim przyjemnie znęcać. Usiadła
całując go. Złapała jego dłonie. Chciała, żeby nie pożądał innej kobiety – tylko jej. Westchnął gdy zacisnęła palce na nim. Złapał jej włosy gdy całowała go. Czuł jej język jak przesuwa się po jego
wargach. Co za kobieta. Jej dłonie wyczyniały cuda. Uniosła się delikatnie. Oderwała się od niego z westchnięciem ulgi gdy zagłębił się w niej. Zacisnął palce na jej biodrach. Nie zwracał uwagi, że
może zrobić jej siniaka. Poruszył biodrami. Chciał by w jego ramiona opadła wymęczona. Wsunął palce w jej włosy i odciągnął głowę. Odsłonił szyję z czego od razu skorzystał. Nie potrafił
trzymać rąk przy sobie gdy była obok. Słyszał jej jęki i czuł się dziko usatysfakcjonowany.

Nie wiedziała w którym momencie zasnęła. Odleciała zupełnie przypadkowo. Teraz poczuła jak przesuwa usta po jej szyi i plecach. Mruknęła niezadowolona.
- Obudziłem cie? - wymruczał do jej ucha przygryzając je. Jęknęła.
- Tak – odparła. Przesunął dłonią po jej pośladkach.
- Wybacz. Ale myśl, że jesteś tak blisko... - westchnął wsuwając twarz w jej włosy. Delikatnie rozsunęła nogi dając mu pełną swobodę. Poczuła jak drażni skórę jej karku swoją brodą. Zacisnęła palce na poduszce. Westchnęła z zadowoleniem. Wpatrywał się w jej plecy. Uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu. Sprawiając jej przyjemność będzie się nią sycił. Pisnęła gdy wdarł
się w nią bez uprzedzenia. Cmoknął jej kark. Dźgnęła się na łokciach by przylgnąć do niego. Była zaskoczona. Wcisnęła twarz w poduszkę. Do jasnej cholery był środek nocy!

Widok jej osoby gdy uniósł powieki był najlepszym co mogło go dzisiaj spotkać. Zerknął na jej twarz. Spokojną, zrelaksowaną. Wpatrywał się w nią z uśmiechem. Chciał ją legalnie,
formalnie tylko dla siebie. Gdyby tylko mógł. Uśmiechnął się widząc jak płatki jej nosa drżą od oddechu. Przeciągnął się wyciągając rękę po zegarek. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł się tak
jak w tej chwili. Dopiero wybiła dziewiąta. Miał cały dzień dla niej. Całe dwadzieścia cztery godziny z nią. Przetarł twarz i ostrożnie podniósł się. Zerknął na nią czy nie obudziła się.

Była głodna! I odczuła to w momencie gdy po mieszkaniu rozszedł się zapach jajecznicy. Uniosła powieki i przetarła twarz. Czuła się zrelaksowana. Czuła się dobrze. Nie wiedziała dlaczego porwała się na ten weekend. Chciała oderwać się od jej nudnego życia. Wysunęła głowę
spod kołdry i namierzyła swoją koszulkę. Była za daleko. Omiotła pomieszczenie wzrokiem i po drugiej stronie odkryła stos ubrań. Przeturlała się na przeciwny rant i wyciągnęła dłoń po jedną z
nich. Bez zastanowienia wsunęła ją na siebie. Musi to przełknąć.

Zaskoczony dostrzegł jego koszulkę na jej ciele. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niego. Poczuł jak oplata jego szyję i całuje. Oparł dłoń na jej biodrze
- Planowałem cie właśnie obudzić – mruknął
- Twoja jajecznica była szybsza – odparła. Zaśmiał się. Czuł się wspaniale. Bardzo, bardzo wspaniale. Złapał jej dłoń i poprowadził do stołu. Mimo wszystko pozwalała by traktować ją jak
damę. Mimo, że nie należała do tego świata w którym przyszło jej żyć. Obserwował ją gdy złapała za szklankę z wodą.

Usłyszał jej pełen zachwytu pisk gdy zniknęła w salonie. Z zaciekawieniem wsunął tam głowę. Kucała przed jego zbiorem filmów.
- Serio masz całą sagę Gwiezdnych Wojen? - odwróciła wzrok do niego
- Jakoś ta wyszło
- Więc nie będziesz miał nic przeciw jak pociągniemy supermaraton – uśmiechnęła się szeroko.
Zaśmiał się poprawiając zegarek.
- Skoro nalegasz – odparł
- Jeszcze proszę. Później będę ci marudzić – wyjaśniła wyciągając płyty. Rozłożyła je na podłodze. Obserwował ją w skupieniu. Przekładała pudełka. Patrzył na jej plecy rozbawiony.
Zauważył, że często była dziecinna. Ale nie przeszkadzało mu to. Gdy pół godziny później polegli na kanapie poczuł się jeszcze lepiej. Miał najwspanialszą kobietę na świecie obok. Leżała na nim ze spokojem. Czy właśnie dzięki niemu odzyskiwała to czego z Marcinem dawno nie dostała? Nie
pamiętała już kiedy ze swoim narzeczonym leżała tak jak teraz z Nim i oglądali filmy. Albo grali.
Albo cokolwiek innego. Takie nic nie robienie pozwalało jej upewnić się, że między nimi wszystko jest doskonale. Wyzbyła się wyrzutów sumienia, że zdradza swojego narzeczonego. On
dawał jej poczucie normalność. Prócz niesamowitych orgazmów czuła się przy nim zupełnie jak przy Marcinie na początku. Gdy się nią opiekował, gdy starał się spędzać z nią cały wolny czas.
Mimo wszystko potrzebowała czasem uwagi. Nie takiego wieczornego rozmawiania, gdy Marcin
wracał z pracy. Z reguły brunet po chwili znikał w łazience. I czas dla niej się kończył. Nie wiedziała dlaczego jeszcze przy nim trwała. Rozleniwiło ją to? A gdyby tak od niego odejść? Gdyby tak zacząć od nowa. Wrócić do kraju i zacząć pracować. Ale czy będzie potrafiła? Będzie potrafiła z tego zrezygnować. Z takiego wygodnego życia. A może zmienić po prostu swojego partnera? Przecież taki mały ideał miała obok siebie. Leżała obok niego i czuła się właścicielką świata. Uśmiechnął się pod nosem czując jak muska skórę na jego szyi.
- Czegoś ci brakuje? - obrócił głowę
- Skąd ten pomysł. Jest mi dobrze po prostu. Lubie tak czasem marnować czas na nic nie robieniu
- To twój narzeczony nie robi tego z tobą?
- Chcesz o nim rozmawiać? - uniosła brew
- A czemu ty się przed tym wzbraniasz?
- Bo... - zamilkła na chwilę – Jest mi to trudno wyjaśnić. Dlaczego nadal z nim jestem i dlaczego nie mam wyrzutów sumienia, że go zdradzam – mruknęła
- Nie musisz mi tego tłumaczyć. Nie chcę tego wiedzieć – wsunął palce w jej włosy – Zastanawiam się tylko dlaczego dalej w tym tkwisz. Nie lubisz blichtru i tej całej otoczki – dodał. Westchnęła przytulając się do niego
- Nie wiem. Kocham go – mruknęła a on poczuł jak coś ścisnęło jego serce.
- Jest mi z nim dobrze. Tylko jego problemem jest praca. Poświęca jej dziewięćdziesiąt procent czasu. A ja może i nie potrzebuje tego ciągle, ale czasem lubię spędzić dzień na nic nie robieniu. Na zjadaniu własnej obecności
- Ale ja ci to zapewniam. Nie narzekaj
- Broń cie, nie narzekam – zaśmiała się całując jego polik – Jest mi wybitnie dobrze – dodała. Uśmiechnął się. Wciągnęła w płuca zapach jego perfum i poczuła jak odlatuje. Były obłędne. Było
obłędnie. Był obłędny. Niemalże perfekcyjny.

choice [Chicago Fire]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz