Rozdział 14

51 4 5
                                    

- Vixen! – usłyszałam krzyk Rihan'a z dołu.

Przewróciłam oczami i zeszłam z łóżka. Wychodząc z pokoju usłyszałam jakieś stłumione jęki.

Co jest, kurwa?

Chwyciłam za katanę i zbiegłam na dół. Gdy zeskoczyłam z ostatniego schodka, poczułam jakąś dłoń na talii, odwróciłam się i przyjabiełam jakiemuś typki z łokcia. Spojrzałam na niego pytająco, gdy okazał się być to Rihan.

- Co ty robisz? – zapytałam

- To już nie można na kolacje zaprosić? Już na mnie z kataną idziesz? – zaśmiał się. Przewróciłam oczami.

Ruszyłam do kuchni, w której jak się okazało duży stół był zastawiony jedzeniem. Skrzywiłam się.

- Co to były za jęki? – zapytałam

- No sprzątałem

Parsknęłam.

- Nie jestem głodna

- Jesteś – powiedział zabijając mnie wzrokiem

- Nie jes...

- Kurwa Vix, przestań. Kiedy odsadnio jadłaś?

Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę drzwi.

- No jak zwykle. Uciekasz od problemów – powiedział za mną

Przyspieszyłam. Gdy byłam już pod moim samochodem, wrzuciłam katanę na tylnią kanapę, a sama usiadłam za kierownicą. Zapaliłam samochód i sprawnie wyjechałam z domu.

Jadąc już jakiś czas zauważyłam za sobą czarnego SUV'a. Skręciłam gwałtownie w lewo. On też skręcił. Kurwa.

To mógł być on. Przecież uciekłam.

No dobra jeśli chce się bawić. To okej.

Przyspieszyłam i zarzuciłam samochodem, przez co chwilę później stałam już przodem do auta. Bez zastanowienia wysiadłam, biorą katanę.

Spojrzałam na auto. Miało przyciemniane szyby, więc nic nie widziałam.

Po chwili jednak ktoś wyszedł z auta.

Zamrłam. Patrzyłam na osobę, która doszczętnie mnie zrujnowała. Osobę, której w tak krótkim czasie zdążyłam zaufać.

Nie jaki Trevor Evans, stał kilka metrów ode mnie.

Chłopak uśmiechnął się i zmierzył mnie wzrokiem.

- Zmieniłaś się, Clair – powiedział.

- Nie znam żadnej Clair – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, zciskając mocniej rękojeść ostrza.

- Trzy lata cię szukałem – powiedział – Mam prośbę.

Milczałam.

- Podobno jesteś najlepszą zabójczynią i jedyną. Potrzebujemy cie z Blaize'em

- Ta?

- Tak

- Mhm

- No

- Boże przestań – westchnęłam – A ja chce cię zabić i co?

- Gówno

- Przedszkole

- Żłobek

- Kurwa, ogarnij się

- Ja też chce cie zabić – uśmiechnął się

- Super

- Organizacje nie pozwalają – uśmiech zniknął z jego warg

- Dobra nie mam na ciebie czasu – powiedziałam i odwróciłam się do samochodu.

- A co z umową?

- Jaką umową, chłopie?

- Mam dla ciebie zlecenie

- Zajebiście, nie pogardzę nowymi pieniążkami, ale ustaw się w kolejkę

- Musisz zabić mojego ojca – wyjaśnił. Stanęłam.

- Co? Przecież to głowa mafii – powiedziałam

- Nie dasz rady? – zakpił

- Dam, ale no będzie ciężko... i drogo

- Okej, przyśle meila – powiedział od razu. Przewróciłam oczami i bez słowa wsiadłam do samochodu. Wycofałam i wyjechałam.

Boże co za tym typem było nie tak? Prędzej zabije go.

Trzeba przechytrzyć organizację.

Spojrzałam na swój nadgarstek i wypaloną tam literkę ,,M", która przypominała mi co zrobiłam trzy lata temu.

W skrócie zawarłam pakt z diabłem. 

Broken insideWhere stories live. Discover now