Rozdział 7

58 4 4
                                    

Siedziałam w swoim pokoju, znowu wgapiając się w broń, która leżała przede mną na kołdrze.

Wybiła 4 p.m. Sięgnęłam po pilota i włączyłam telewizor.

- Zaginęła, 17-letnia dziewczyna. Rodzice nie mają pojęcia gdzie może być... - mówił informator w telewizji. Nie mogłam tego słuchać. Wyłączyłam telewizor i jęknęłam.

Nagle usłyszałam jakby coś uderzyło w okno. Podeszłam do niego. Wyjrzałam i przewróciłam oczami widząc. Trevora, Evana, Jaxona i Williama. Wszyscy ubrani byli w czarne golfy i dziwne spodnie z wieloma kieszeniami.

Otworzyłam okno i krzyknęłam:

- Co znowu!

- Przyszliśmy zabrać cię na pierwszy trening – oznajmił wesoło Jaxon. – Schodź!

Westchnęłam. Zamknęłam okno. Ubrałam się szybko w dresy i postanowiłam wyjść normalnie drzwiami. Rodziców nie było więc to nie był problem. Gdy byłam już na dworze, usłyszałam ich głosy:

- Kurwa, no zejdź stąd! - krzyknął ktoś. Po głosie poznałam, że to Trevor. Wyjrzałam tam i zaśmiałam się na to co zobaczyłam. Jaxon podsadzał Evana na drzewo.

- Co wy robicie? – zapytałam

- Piłka mi wleciała – powiedział smutno Evan.

Gdy Jaxon się odwrócił i chciał pomachać. Evan stracił równowagę i runą na ziemie obok przyjaciela.

- Ała, no miałeś mnie trzymać jełopie! – krzyknął

- Ups – wydusił Jaxon, nadal głośno się śmiejąc

- No i tacy niby z nich zab... - zaczął William, ale dostał z łokcia w brzuch od Trevora i zamilkł.

Po chwili siedziałam już z nimi w samochodzie Trevora, który okazał się czarnym McLaren'em. Miał tylko dwa miejsca więc jechałam sama z nim. Pozostali pojechali Mercedes'em klasy G, który okazał się Williama.

- Jaki to model? – zapytałam

- McLaren 720S – odpowiedział, niesamowicie z czegoś zadowolony.

- Wow, fajny – przyznałam. Chłopak uśmiechnął się lekko i odpalił auto.

Kilka minut później zaparkował już pod dużym budynkiem, wyglądającym jak jakaś melina. Serio?

- Co to jest – zapytałam zniesmaczona

- To – wskazał dłonią budynek przed nami, na co pokiwałam głową – W sumie nie wiem, tanio było

Zmarszczyłam brwi, lecz nie powiedziałam nic po prostu wyszłam za chłopakiem.

Wszedł do środka a ja stanęłam nic już nie rozumiejąc. Boże w środku to wyglądało jakby mieszkał tu jakiś nowoczesny szlachcic. Białe pogłogi, ogromny żyrandol na środku salonu – oczywiście na syficie.

- No trzeba się jakoś zakamuflować, nie? – powiedział Trevor z rozbawieniem, gdy widział moją zszokowaną minę.

- Witaj, w menelni! – usłyszałam krzyk, odwróciłam się i zobaczyłam szeroko uśmiechniętego blondyna. Jaxon podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramiona.

- Przecież to w środku wygląda jak jebany pałac! – wykrzyknęłam.

' - Mam pieniądze to je wydaje – powiedział Trevor z oburzeniem. Zaśmiałam się. No kim on był do chuja?

- Dobra chyba nie chce wiedzieć, jak zarabiasz – powiedziałam, na co Evan i Jaxon zaśmiali się.

Gdy dołączył do nas William, szliśmy długimi korytarzami – nie mam pojęcia dokąd.

Wreszcie doszliśmy na koniec korytarza. No zmęczyłam się tą wyprawą.

Przed nami były ogromne drzwi z ciemnego drewno. Gdy Trevor je otworzył, moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, w którym było... masę broni, różne maszyny do ćwiczeń. A na środku stał ring. Boże, on miał ring w domu!

- Ja pierdole – sapnęłam tylko, a do moich uszu dotarło parsknięcie Williama.

Broken insideTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon