Rozdział 11

42 2 1
                                    

Spojrzałem na mamę, podała mi kopertę i powiedziała żebym otworzył gdy będę gotowy, ale czy ja kiedykolwiek będę bardziej gotowy niż teraz? Wątpię, jak najszybciej ją otworzyłem i wyciągnąłem papier zaczynając czytać
Louis Tomlinson w 100% jest biologicznym ojcem małego Marcela.
Nie powiem odetchnąłem z ulgą

-I co??- spytała mama patrząc na mnie uważnie

-Jestem ojcem, nie ma na to żadnych wątpliwości, Marcel jest moim synem- uśmiechnąłem się lekko, nie wiem co bym zrobił gdyby okazało się inaczej, mimo iż Marcel był u mnie zaledwie niecały jeden dzień zdążyłem się już do niego przywiązać

-Zamierzasz teraz poszukać jego drugiego rodzica??

-Szczerze to chyba odpuszczę narazie, może po tym tygodniu go poznam w końcu musi jakoś odebrać małego

-A jeśli nie przyjedzie?? Jeśli tylko napisał że zostawia małego na tydzień a tak naprawdę już nie przyjedzie, co wtedy zrobisz??

-Nie wiem, naprawdę nie wiem, pewnie zajmę się małym i jakoś spróbuję pogodzić pracę i opiekę nad nim

-O pracę się nie musisz martwić, tata już wszystko wie i możesz przychodzić z Marcelem do pracy, a jeśli będziesz musiał zostać z nim w domu to wystarczy że zadzwonisz do taty i wszystko będzie załatwione

-Dziękuje mamo, nie wiem co bym bez was zrobił

-Drobiazg, jesteś moim synkiem i zawsze ci pomogę, nie ważne w czym, może przyjedziesz z Marcelem w jakiś dzień do nas co?? Doris i Ernest się ucieszą, dziewczynki pewnie też

-Przyjedziemy, może w weekend tylko w niedzielę od rana będziemy musieli wrócić

-Dobrze to jeszcze ustalimy wszystko a teraz przepraszam ale naprawdę muszę wracać do pracy, odprowadzę cię do wyjścia- wstała z krzesła, ja zrobiłem to samo i ruszyliśmy do windy

-Jesteśmy w kontakcie mamo, narazie- cmoknąłem ją w policzek gdy byliśmy już przy drzwiach, ostatni raz mi pomachała i ruszyła do pracy a ja skierowałem się do samochodu, skierowałem się do domu w trakcie jazdy zadzwoniłem do Zayna

-Halo Louis, załatwiłeś już wszystko??- usłyszałem głos Zayna, w tle było słychać jakieś hałasy

-Tak, mam i chciałem jechać do domu ale wydaje mi się że was tam nie zastane

-I się nie mylisz jesteśmy na krytym placu zabaw i nie wiem kto się lepiej bawi, Marcel czy Liam- śmiech był słyszalny w jego głosie

-Zaraz tam będę tylko wyślij mi dokładny adres- gdy tylko otrzymałem adres od razu wpisałem go w nawigacje i jechałem zgodnie ze wskazówkami

-Jak już wejdziesz to skręć w prawo za przebieralnią, siedzę przy jednym ze stolików, na pewno mnie zobaczysz

-Okej będę za dziesięć minut- rozłączyliśmy się i już bez problemu podjechałem w odpowiednie miejsce

Kocham Cię|Larry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz