Blisko

8 0 0
                                    

Sansa
Jest kochany, sama nie wiem jak do tego doszło. Nie uwierzyłabym w to co teraz mamy, we mnie i jego razem. Brzmiałoby to dla mnie jak żart. Co innego tyczy się teraźniejszości. Widzę spojrzenie, którym na mnie patrzy. Jest przepełnione miłością, która tak bardzo mnie stresowała z jego strony. Nie chciałam mu zaufać. Sądziłam, że nie wyjdzie to na dobre w żadnym stopniu - a jak widać życie zaskakuje. Spłukuję mydło ze swojego ciała po czym wychodzę spod prysznica. Zaufanie i troska którymi Ramsay mnie obdarował prowadzą mnie do większej odwagi, do czynów których bym się nie spodziewała. Jedynym ubiorem jaki zaplanowałam na dzisiejszy wieczór jest bielizna, klasyczna, czarna. Biorę głęboki oddech, jestem pewna, że chciałabym mu zrobić taką niespodziankę. Wiem, że nie pożałuję. Wychodzę z łazienki gasząc za sobą światło. Moim oczom ukazuje się Bolton, leży na łóżku i przegląda coś w telefonie.
- Już myślałem, że się... - przerywa po zwróceniu na mnie swojego spojrzenia. - Bardzo fajna ta nowa piżama. - dodaje odkładając telefon na bok. Podchodzę do łóżka i kładę się obok niego.
- Podoba ci się?
- Jesteś pewna, że czujesz się komfortowo? - zawsze to robi, upewnia się czy się nie przymuszam do czegoś.
- Tak, jestem pewna. - odpowiadam z delikatnym uśmiechem. - Trochę się krępowałam, ale z drugiej strony wszystko co widzisz teraz widziałeś w jacuzzi.
- Jakby nie patrzeć. - mówi kiwając głową w zamyśleniu. - W razie gdybyś się poczuła niepewnie czy zmieniła zdanie, możesz się ubrać.
- Nie chcę, chcę być taka jaka jestem, nie ukrywać prawdy. - zaczynam unosząc brwi ku górze. - Fakt, że nie mam tak szczuplutkiego brzucha jak leżę na boku, czy moje rozstępy na udach lub biust, który nie jest idealny. - Ramsay z politowaniem kręci głową po czym schyla się do mojego brzucha i składa na nim pocałunek.
- Mnie te wszystkie aspekty się podobają. - mówi wzruszając ramionami. - Nie mówiąc o tym idiotycznym poczuciu które mam.
- Jakim?
- Nie, uznasz że jestem jakiś...
- Mój. - mówię od razu, w odpowiedzi na co na twarz Boltona wkrada się uśmiech. - Słucham.
- Powiem tak, nie mogę się doczekać etapu, w którym brzuszek będzie okrągły z maleństwem. - stwierdza po krótkiej chwili. - Więcej miejsca do całowania. - dodaje rozmarzonym tonem.
- To jeszcze daleka droga. - mówię z rozbawieniem. - Najpierw studia trzeba pokończyć.
- Wiadomo, ale pomarzyć zawsze można. - zastanawia mnie to od dłuższego czasu. Skąd w nim tak ogromna chęć na posiadanie dziecka. Chciałabym to zrozumieć, jednak niestety większość w naszym wieku woli się skupić na podbojach seksualnych niż myśleniu o czymś takim. - Jak się czujesz? - spojrzenie jego maślanych oczu jest czymś czego nie spodziewałam się zobaczyć w spojrzeniu człowieka o tak zszarganej opinii.

Ramsay
- Dobrze. - nie spodziewałem się, tego co dziś zastałem. Nie chciałem i nie chcę jej do niczego zmuszać. Nie zmienia to jednak faktu jak cieszy mnie ten widok. Jest piękna, inaczej nie jestem w stanie jej opisać. Zmartwiła mnie dziś swoim smutkiem ze względu na różnicę między nią a Myrandą. Nie myślę o żadnej innej niż ona, a w głowie misia wciąż istnieje obraz mnie odchodzącego od niej. Nie wspominając o tych kompleksach, które ma przez tego zjeba. - Nad czym tak myślisz?
- Joffrey przeżyje koszmar jak wrócimy. - odpowiadam od razu. - Nie powinien był zaczynać, pożałuję.
- Nie musisz mu nic robić, nie ma sensu.
- Muszę, ma się ogarnąć i dać ci spokój. - San z delikatnym uśmiechem się nade mną nachyla i składa czuły pocałunek na moich ustach.
- Dobrze kochanie. - mówi z błogim uśmiechem, po czym opiera dłoń na mojej klatce piersiowej, paznokciami naznacza na niej okręgi schodzące coraz niżej. - Cały jesteś zarumieniony. - dodaje ze śmiechem, po czym zatrzymuje swoją dłoń tuż nad bokserkami. Nachyla się do moich ust rozpoczynając pocałunek, w który od razu wkracza jej język. Jestem cały napięty, widok jej i to zachowanie, nie potrafią nad sobą zapanować. Po krótkiej chwili nachyla się nad moim uchem delikatnie przygryzając jego płatek. Czuję jej dłoń wsuwającą się pod bokserki, palcami oplata moją męskość, po czym wprawia ją w rytm, który na tę chwilę jest spokojny. - Podoba mi się jaki jest. - czuję jak twardnieje, przymykam oczy, wcześniej potrzebowałem o wiele więcej czasu aby dojść do erekcji, jestem w szoku jak ona na mnie działa. Jedną z dłoni kieruję na jej pierś, próbuję ją masować, jednak nie mogę się skupić. - Teraz zajmuję się tobą. - mówi, po czym składa pocałunek na mojej szyi, wydaję z siebie jęk. Nie spodziewałem się tego, przy Myrandzie nie zdarzało mi się jęczeć. - I mi nie przerywaj. - jej usta schodzą coraz niżej, swobodnie przechodząc z torsu na brzuch, wysunęła dłoń z moich bokserek, zamiast tego czuję jej usta tuż nad nimi. Przymykam oczy, jestem na tyle głodny jej ciała, że nie jestem w stanie nic powiedzieć. Sansa zsuwa je ze mnie. Jej pocałunki przechodzą z brzucha na moją męskość. Wydaję z siebie kolejny jęk. Po krótkiej chwili czuję coś czego się nie spodziewałem - wzięła go do ust. Jedną ze swoich dłoni szuka mojej ręki, po czym opiera na niej swoją. Język Sansy, tak samo jak jej usta doprowadzają mnie do szaleństwa. Wsuwa go coraz głębiej, pieszcząc go jednocześnie językiem. Jestem blisko. Przyspiesza, odchylam głowę do tyłu i wydaję z siebie przeciągły jęk, po czym opieram dłoń na jej głowie od tyłu, dociskam ją do siebie i dochodzę. Nasuwa na mnie bokserki, po czym kładzie się obok mnie.
- Nie mogłem się powstrzymać, przepraszam. - zerka na mnie z zaskoczeniem. - Doszedłem, a przed tym docisnąłem cię. - dodaję wzdychając. - Przepraszam.
- Chciałam żebyś doszedł. - mówi z figlarskim uśmiechem. - Bardzo ładnie jęczysz. - dodaje przygryzając usta.
- Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, więc byłem w szoku. - na twarz Sansy wstępuje zaskoczenie. - Po prostu tak na mnie działasz. - dodaję z uśmiechem. - Nie zrobiłaś tego przez sytuację w jacuzzi prawda?
- Zrobiłam to bo chciałam. - odpowiada wzdychając. - Chciałam, żeby było ci dobrze.
- Miałem taki chaos w głowie, że nie byłem w stanie nic powiedzieć, to jak na mnie działasz jest niepojęte. - mówię unosząc brwi ku górze. - I to przekłada się na jedno. - na twarzy Sansy pojawia się pytający wyraz, na który nie zwracam uwagi. Nachylam się nad jej piersią.
- Ramsay. - mówi odsuwając mnie od siebie. - To nie jest targ na którym ja ci coś dam i musisz mi się odwdzięczyć.
- Masz rację to nie jest targ. To ja podniecony do granic możliwości. - twarz Sansy się rumieni. - Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - w oczach Starkówny dostrzegam pożądanie. Nachylam się nad jej piersią, nie buduję napięcia, od razu dotykam językiem sutka, w odpowiedzi na co Sansa wydaje stłumione westchnięcie. Wcześniej budowałem napięcie, teraz nie mam na to ochoty, jestem głodny. Jedną z dłoni kieruję niżej, na jej brzuch tuż nad bielizną. Zaczynam ssać, Sansa wydaje z siebie jęk, po czym dociska mnie do siebie. Bez ostrzeżenia, czy wstępu wsuwam palce pod jej bieliznę, masuję jej łechtaczkę okrężnymi ruchami. Sansa wstrzymuje oddech. Odsuwam się od jej piersi, odwracam ją na plecy, po czym na drugą z nich kieruję dłoń, delikatnie masując ją wokół sutka, nachylam się nad jej uchem. - Podoba ci się?
- Tak. - wysapuje. Opieram się na niej, moja męskość styka się z jej bielizną. Sansa wstrzymuje oddech, wykonuję delikatny ruch biodrami w odpowiedzi na co San wydaje z siebie przeciągłe westchnięcie. Mógłbym to zrobić, nie miałaby mi tego za złe. Nie zmienia to faktu, że to nie wchodzi w grę, najważniejszy jest jej komfort.
- Gdybyś chciała żebym przestał to mi powiesz?
- Tak. - zsuwam dłoń z jej piersi, po czym nachylam się nad nią i składam na niej czuły pocałunek, schodzę coraz niżej. Erekcja nie daje mi spokoju, zaciskam zęby po czym zatrzymuję się tuż nad jej bielizną, składam tu pocałunek po czym zsuwam ją z niej. Ściągniętą bieliznę kładę obok. Rozsuwam jej nogi, zaczynam od pocałunków na udach, kieruję się coraz wyżej. Czuję jak jej nogi się napinają, z uda przechodzę na jej kobiecość, od razu zaczynam pieścić ją językiem. Jedną z dłoni kieruję wyżej, na jej pierś, delikatnie ją masuję. Przechodzę językiem niżej i głębiej. San zaciska swoje nogi wokół mojej głowy głęboki oddychając. Znów wracam do kobiecości, Sansa dociska mnie do siebie, wzmagam pieszczoty przez pocałunki, które zapewne ją drażnią budując napięcie. Po chwili przestaję aby ponownie wrócić do uprzedniej czynności. San pojękuje dociskając mnie do siebie, zapewne nie zdaje sobie sprawy, z tego jak bardzo wzmaga to moją erekcję. Wcześniej tego nie czułem, nie chciałem tak bardzo zaspokajać. Z Sansą jest inaczej, chcę aby było jej dobrze, aby była bezpieczna i spokojna. Dociska mnie do siebie jeszcze mocniej, po czym wydaje z siebie głośny i przeciągły jęk. Odchylam się od niej, moim oczom ukazuje się jej postać, policzki ma zarumienione na czystą czerwień czemu towarzyszą głębokie oddechy. Nachylam się nad nią i składam na jej ustach czuły pocałunek, po czym kładę się obok niej. - Ten chaos jest nie do opisania. - odpowiadam jej śmiechem. - Pierwszy raz w życiu się tak czułam. Musimy to robić częściej.
- Z twoją rodzinką w domu będzie ciężko.
- Ujdzie, dopóki Robba nie ma to na spokojnie.
- Jak się czujesz? - pytam spoglądając na nią z troską.
- Nie umiem tego opisać inaczej niż jako zalewającej mnie przyjemności.
- Nie to misiu. - zaczynam kładąc się na poduszce obok. - Oboje wiemy, że się krępujesz, a dziś oboje widzimy co miało miejsce, czy na pewno czujesz się z tym dobrze? Jeśli potrzebujesz się zakryć...
- Wstydziłam się, nadal czasem mam takie chwile. - zaczyna kładąc się bokiem do mnie. - Byłeś przyzwyczajony do czegoś innego i nie zaprzeczaj. - mówi unosząc brwi ku górze. - Myranda była zupełnie inna niż ja, chudsza, może bardziej odważna, przywykłeś do innego ciała. -dodaje wzdychając. - Będąc sobą jestem świadoma, że nie wyglądam jak świnka, do której ciągle mnie przyrównują. Jestem sobą, szczupła i kobiecą. - na moment odwraca ode mnie wzrok. - Najzwyczajniej w świecie obawiałam się, że nie będę ci się podobać, dziś po naszej rozmowie uznałam, że stanę na granicy strefy komfortu. - zwraca na mnie swoje spojrzenie. - Wzrok, którym na mnie patrzysz nie świadczy o niechęci, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. - dodaje z rozbawieniem. - Zobaczyłam dziś, już dużo wcześniej zanim wróciliśmy tutaj, że faktycznie nie udajesz, że faktycznie podobam ci się taka jaka jestem. - na moment przymyka oczy. - Chciałam spróbować jak to będzie, stąd moja dzisiejsza piżama. - dodaje z uśmiechem. - Walczyłam z tym aby ci się pokazać nago, w głębi duszy chciałam, ale z drugiej strony bałam się, że zobaczę w twoich oczach odrazę. Całokształt doprowadził do tego, że nie wstydzę się przed tobą, chcę abyś mnie widział.
- Dobrze, bo się martwiłem przez gadanie tej idiotki, że stąd to robisz. - mówię kładąc się na boku. - Nie masz czego się wstydzić, absolutnie, cieszę się, że czujesz się komfortowo.
- Sielanka nie będzie aż taka jak wrócimy. - stwierdza wzdychając. - Ten pogrom sprawdzianów i powtórek, a idź w pień.
- Zajęcia są do końca kwietnia, potem tylko egzaminy i wolne do października.
- Ramsay, chcę cię zapytać, na przyszłość. - wyczekuję jej słów. - Z zabezpieczaniem się, bo myślałam nad tym dużo, należysz do tych, którzy nie zakładają prezerwatyw czy...
- Jakie zabezpieczenie ci będzie odpowiadało takiego użyjemy. - mówię od razu. - Jeśli będziesz wolała hormony, nie ma problemu.
- Myślałam nad tym, tylko że wtedy chciałabym żebyś się przebadał na choroby weneryczne, bo hormony mnie przed tym nie ochronią.
- Pomyślimy nad tym jak będziesz gotowa, póki co nie nakręcajmy się.
- Będziesz delikatny?
- Nie masz się czym martwić. - mówię składając pocałunek na jej czole. - I przede wszystkim nie zmuszaj się do niczego.
- Jakim cudem rozpowiadali to wszystko o tobie? Mam wrażenie, że mówili o kimś innym.
- Nie byłem z właściwą osobą, nic więcej. - mówię wzruszając ramionami.
- Ale jednak coś do niej czułeś, skoro tyle byliście razem.
- Po czasie mam wrażenie, że to było przyzwyczajenie. - kładę się na plecach, spoglądając na sufit. - Nie byłem nią onieśmielony, ani zainteresowany jak tobą, niebo a ziemia. - przysuwa się, po czym składa pocałunek na moim policzku.
- Ale przyznasz, że nie robiłeś nic wbrew sobie.
- Musisz mnie mieć za niezłego zwyrola, co? - pytam unosząc brwi ku górze. San odwraca ode mnie wzrok. Wzdycham, po czym wstaję z łóżka. Bez słowa wchodzę do łazienki, ściągam bokserki po czym zamykam się pod prysznicem. Odkręcam wodę, czekam aż mnie obmyje. Może nie powinienem tak reagować, właściwie to na pewno. Nie jestem w stanie pojąć dlaczego się aż tak boi. Na każdym kroku jej udowadniam i pokazuję, że nie ma czego się bać. Ciągle mi nie wierzy, nie wiem co mógłbym zrobić. Zakręcam wodę, po czym sięgam po ręcznik. Wycieram się, po czym zakładam bokserki. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Za kogo ona mnie ma? Przymykam na moment oczy. Jej zmartwienia budzą we mnie smutek, nie skrzywdziłbym jej. W tle rozlega się dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili czuję jak obejmuje mnie od tyłu. Otwieram oczy, w lustrzanym odbiciu widzę jej zmartwioną twarz.
- Przepraszam. - mówi opierając się brodą o moje ramię.
- Gdybym był takim za jakiego mnie uważasz już dawno byś to poczuła. - stwierdzam kręcąc głową z politowaniem. - Tak zachowywałem się inaczej z nią, ale jakie to ma znaczenie? - pytam odwracając się w jej stronę, spoglądam jej w oczy z zapytaniem wymalowanym na twarzy. - Nie jest istotna, nie będzie istotna. Dlaczego ciągle do niej nawiązujesz? Po co to robisz?
- Mam ci przypomnieć jak doszło do tego, że jesteśmy razem? - wygląda na to, że nie tylko ja jestem podirytowany. - Szantażowałeś mnie...
- Nie mam tego pierdolonego zdjęcia. - irytuje mnie coraz bardziej. - Nie ma go, nie wróci. Z resztą do bycia razem cię nie zmusiłem.
- Nie zmusiłeś, co nie zmienia...
- Zmienia co? - przerywam unosząc ramiona ku górze. - Kochanie dbam o ciebie o twój komfort, jestem tu dla ciebie a ty ciągle szukasz jakiegoś problemu, jakbyś mi nie ufała. - dodaje wzdychając.
- Myślisz, że to takie proste? Że po tym co mam za sobą od tak zaufam całkowicie? Z resztą twój styl bycia mówił sam za siebie, nie zliczę ile razy się obmacywaliście...
- Bo tego chciała. - na twarzy San widnieje zawzięty wyraz, nie odpuści. - Jest taka, kurwa no czego nie rozumiesz?
- Kurwa może tego, że mam powody do tego aby się obawiać. Jesteś w ogóle świadom, tego co na twój temat chodziło? Nie mówiąc o tych lalach, które obmacywałeś czy z którymi się lizałeś za jej plecami.
- Kurwa nie kochałem jej szczerze.- rytm bicia serca mi przyspieszył. - Znaliśmy się od dziecka i tak kurwa wyszło, musisz szukać problemu?

Naabot mo na ang dulo ng mga na-publish na parte.

⏰ Huling update: Mar 16 ⏰

Idagdag ang kuwentong ito sa iyong Library para ma-notify tungkol sa mga bagong parte!

Explain Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon