Poranek

8 1 0
                                    

Sansa
Przeciągam się i zerkam w stronę drzwi do mojej łazienki. Wydaje mi się, że nikogo tam nie ma. Ostrożnie  wstaję i powoli kieruję się w stronę łazienki. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Moim oczom ukazuje się postać Ramsaya pod moim prysznicem. Jest całkowicie nagi. Na jego żebrze widnieje tatuaż z maleńka literą F i L, pierwsze litery imion jego sióstr. Jego bladą skórę naznaczają samotne pieprzyki. Woda obmywa jego nagie ciało, po krótkiej chwili brunet mnie zauważa. Cała się rumienię.
- Przygotowałem ci wannę do kąpieli.-nie wstydzi się swojej nagości. Nawet w najmniejszym stopniu. - Nie będę na Ciebie patrzeć, nie wstydź się.- biorę głęboki oddech i przechodzę do wanny. Wkładam dłoń do wody, jest ciepła. Musiał to zrobić przed chwilą. Opieram się o wannę. Ostrożnie zsuwam z siebie spodenki, po czym wchodzę do wanny podwijając koszulę nocną. Nie jest to proste, zważywszy na skręcona kostkę. Podwijam koszulkę ku górze, po czym rzucam ją na podłogę obok wanny. Sięgam po mydło, delikatnie wcieram je w swoje ciało. Zerkam w stronę prysznica, sama nawet nie wiem dlaczego. Widzę go od tyłu. Ma szerokie plecy, widnieje na nich parę blizn. W kwestii tego co się znajduje poniżej pleców, przyznaję, jest kształtne. Po krótkiej chwili Ramsay się przesuwa, znów widzę go od boku. Nie stara się nawet zakryć swojej męskości, przeciwnie. Odwracam od niego wzrok i się skupiam na swojej higienie. Ostrożnie wcieram peeling w swoje ciało. Walczę ze sobą, jednocześnie nie powinnam ale z drugiej strony chcę na niego popatrzeć. Bliżej nam do dorosłych niż dzieci, za pare miesięcy wszyscy się rozjadą na studia. Pewnie stąd moje zainteresowanie. Po krótkiej chwili woda ustaje. - Moge użyć białego ręcznika?
- Tak. - odpowiadam zerkając na jego postać. Ramsay sięga po biały ręcznik, wyciera swoje ciało, po czym owija sobie ręcznik wokół bioder. Brunet wychodzi spod prysznica, po czym wyciąga z czarnej torby ubrania. Ze zdziwieniem na niego zerkam.
- Freya mi podrzuciła rzeczy rano. - odpowiada wyciągając z torby ubrania. Ściąga z siebie ręcznik, po czym zakłada ubrania, które przywiozła mu siostra. Czerwone bokserki, czerwone jeansy i czarna koszulkę, niemal pozbawioną rękawów. Po wykonaniu tych czynności jego spojrzenie pada na mnie. - Jak twoja noga?
- Lepiej. - odpowiadam sięgając po ręcznik. Owijam go wokół swojego ciała, po czym wysywam zdrową nogą z wanny. Po tej czynności z trudem wyciągam kontuzjowaną nogę. - Mógłbyś mi przynieść dres? Różowy jest w szafie. - Ramsay przechodzi do mojego pokoju. Słyszę dźwięk otwierania szafy. W tle rozlega się dźwięk przekładanych ubrań.  Po krótkiej chwili ustaje, a do pomieszczenia wchodzi Bolton.
- Pomóc ci się ubrać?
- Nie. - odpowiadam od razu. Ramsay posyła mi spojrzenie pełne zażenowania.
- Zrobisz sobie coś w trakcie zakładania bielizny lub spodni. - moja twarz się robi cała czerwona. Ramsay to zauważa. - Widziałaś mnie nago, całego. - dodaje podchodząc do mnie.-Nie bój się, nie jestem Joffreyem.
- Dużo się mówiło o tym co robiłeś Myrandzie. - Ramsay w odpowiedzi wzdycha. - Wynikało z tego, że byłeś brutalny.
- Nie robiłem tego wbrew jej woli. Wiesz co ją podniecało najbardziej?-nie odpowiadam- Gdy brałem ją szybko i mocno, bez uczuć. Czysty seks. - po tych słowach unosi brwi ku górze. - Chciała tego, więc to robiłem. Tak samo gdy robiła mi dobrze ustami chciałem w nich dojść więc mi na to pozwalała. Nie zmuszałem jej do niczego. - biorę głęboki oddech. - Boisz się, że ci coś zrobię? - odpowiada mu cisza. - W takim razie zostałem przez Ciebie zmolestowany. Gdy podglądałaś mnie pod prysznicem. I co teraz? - na moją twarz wkrada się delikatny uśmiech.
- Wstydzę się mojego ciała. - moje policzki są zarumienione. Odwracam od niego wzrok. - Co jeśli...
- Co jeśli rozgadasz, że mam małego? Że jestem nieogolony? Że mam krzywego? Że mam tatuaż? Że byłem nago w twojej łazience? - po tych pytaniach Ramsay zerka na mnie wzrokiem przepełnionym troską. - Wyraźnie ci już powiedziałem wczoraj, że chodzi tu również o twój komfort i o to abyś się czuła dobrze. -Ramsay klęka przede mną. Przekładam obie nogi przez bieliznę, po czym Ramsay przesuwa ją ku górzę. Ściągam ręcznik, opuszczam go na podłogę. Bolton dociąga bieliznę do końca, po czym składa pocałunek tuż nad nią. Biorę głeboki oddech. Po moim ciele rozchodzi się uczucie przyjemności, którego nigdy wcześniej nie doznałam.Po tej czynności ponownie klęka. Pomaga mi założyć dres, przekładam obie nogi przez nogawki, po czym brunet przesuwa je ku górze.  Następnie podaje mi biustonosz. Przykładam go do piersi. Dalszą część czynności przerywa mi jego głos-Odwróć się tyłem. - zerkam na niego  z zaskoczeniem, jednak wykonuję polecenie. Ramsay zapina mój stanik, po czym składa pocałunek na moim karku. Biorę głęboki oddech. Brunet sięga po koszulkę, którą również pomaga mi założyć. - Było aż tak strasznie?
- Nie. - ciągle jestem oparta o jego ciało, przez kontuzję sama nie jestem w stanie ustać. Zdaje się, że jemu to odpowiada, bazując na czymś twardym co na sobie czuję. Ramsay ostrożnie przekłada mnie przez swoje ramię, po czym przenosi do pokoju. Kładzie mnie na łóżku, po czym zajmuje miejsce obok mnie. - Będziesz musiał chyba zaraz się zbierać.
- Twoja Mama do Ciebie pisała gdy spałaś, wrócą dopiero we wtorek, napisałem co z twoją nogą, wysłała zwolnienie do wychowawcy.
- Napisałeś jej, że tu jesteś?
- Nie. - odpowiada wzdychając. - Odpisałem tak jakbyś to ty jej odpisywała. 
- Zrobiłeś to specjalnie? - pytam unosząc brwi ku górze.
- Co takiego?
- Twoja nagość. Zero wstydu, po prostu...
- Ja widziałem Ciebie nago, a ty mnie. Co w tym złego?

Ramsay
- Nic. - dziewczyna jest cała zarumieniona. Krępuje ją ta sytuacja.-Zdziwiłam się po prostu.
- Książę Ci się nie pokazywał w całej okazałości? - pytam unosząc jedną z brwi ku górze. Na twarz Sansy wkrada się obrzydzenie.
- Nie wspominam tego miło. - odpowiada przymykając oczy. - Nie było to przyjemne.
- Co się stało?
- Nie. Nie chcę.
- Ja ci powiedziałem o mnie i Myrandzie, teraz Twoja kolej. - Sansa bierze głęboki oddech.
- Miałam go raz w ustach. - stwierdza wzdychając. - Dociskał mnie strasznie do siebie i gdy doszedł to. To po prostu było obrzydliwe. - zamyka oczy. - Jemu za to bardzo się podobało, twierdził, że najlepsze kurwy to tak robią. - dodaje wzdychając. - To było okropne.
- Nie od dziś wiadomo, że on jest odklejony. - przesuwam się bliżej niej.- Zmusił cię do tego?
- Mówił, że bardzo by chciał. Dałam się przekonać.
- On ci zrobił coś? Cokolwiek?
- Nie chciałam żeby mnie zobaczył nago, wolałam, nie dodawać mu pomysłów na komentowanie jego świnki.
- Nie mów tak o sobie. - mówię wzdychając. - Nie wiem co on miał do twojego ciała. - kładę się na plecach, opierając głowę na jej brzuchu. - Wpędził cię w jakieś durne kompleksy.
- Nadal mam wrażenie, że nie do końca powinnam ci ufać. - po tych słowach kieruję jedną ze swoich dłoni  na jej dobierańca. Bawiąc się nim wsłuchuję się w jej słowa. - Problem w tym, że spodobał mi się twój pocałunek. - na moją twarz wkrada się zaciekawienie. - Tam, na dole.
- Grzeszne myśli masz. - stwierdzam unosząc brwi ku górze.
- Odezwał się... - zerkam na nią z zaskoczeniem. - Poczułam coś  jak byłam o Ciebie oparta.
- Nie powinno cię to dziwić, jesteś atrakcyjna co sprawia, wiadomo co. Nie muszę ci tego tłumaczyć. - po tych słowach wstaję, tylko na moment aby zmienić pozycje. Klękam przed nią, delikatnie rozsuwam jej nogi. Sansa otwiera szeroko oczy. Kładę się między nimi, opierając się brodą o jej brzuch.
- Dlaczego? - jest cała czerwona.
- Wygodniej mi tutaj. - stwierdzam opierając swoje dłonie na jej talii. - Jest coś jeszcze co chciałabyś wiedzieć? Może coś z plotkami o Myrandzie cię męczy.
- Słyszałam tylko, że bierzesz ją na pieska, brutalnie.
- Chciała tego. - odpowiadam delikatnie wsuwając jedną z dłoni wyżej. - Mówiłem ci już
- To przyjemne? Bo nie brzmi. - jest zaciekawiona.
- Zależy od wielu rzeczy. - zatrzymuję dłoń tuż pod jej piersią. - W tej pozycji na pewno łatwo jest się wyżyć. Dochodziłem w niej najszybciej, ona również. Nie chciałem pod koniec dużo czasu z nią spędzać. Więc oboje dochodziliśmy szybko i po temacie.
- Brzmi bezdusznie.
- Myślałem, że może coś się polepszy. No ale jak widzisz nie. - San jedną ze swoich dłoni opiera na mojej ręce. Ma na niej srebrny pierścień z wilkorem.
- Żałujesz?
- Nie. - odpowiadam niemal od razu. - Na samym końcu z komentarzem dotyczącym mojej mamy, to był cios poniżej pasa. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Czemu jesteś taka zakłopotana? - pytam zerkając na nią. Jest niemal ciągle zarumieniona.
- Jesteś między moimi nogami, widziałam cię nago w łazience, pomogłeś mi się ubrać widząc mnie nago. - dziewczyna wzdycha. - Szantażowałeś mnie nagim zdjęciem, a teraz, sam widzisz co teraz.
- Już trochę to trwa, lekko ponad miesiąc, około dwóch.
- Dziwnie mi po prostu z tym wszystkim.
- Rozumiem, że nie spodobałem ci się nago. - stwierdzam bawiąc się jej palcami. San cała blednie.
- Bardziej mnie zaskoczyłeś. - odpowiada zerkając na mnie z zaskoczeniem. - Nie myślałam, że zobaczę... - Sansa przez moment milknie. - Nawet się nie próbowałeś zasłonić. - dodaje z wyrzutem. Z rozbawieniem na nią zerkam.
- Ty masz coś na mnie ja mam coś na Ciebie. - stwierdzam wsuwając dłonie pod jej plecy i się wtulając w nią. San głęboko oddycha. - Niedługo styczeń, a zaczęło się przed październikiem. To jednak ponad dwa miesiące. - po tych słowach wysuwam dłonie spod jej pleców i ponownie opieram się brodą o jej brzuch. Tym razem niżej.-Czujesz się onieśmielona tym widokiem? - Sansa unosi brwi ku górze.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek się odsłonisz przede mną. Ani, że będziesz u mnie w domu, a nic z tych rzeczy, które ostatnio miały miejsce. W końcu jestem Ci tylko potrzebna do zirytowania Myrandy. - gdyby to było tylko to. - Więc to tylko głupia gra.

Explain Where stories live. Discover now