Dziennik Ophelie Fawley

33 1 2
                                    

Dzień 1 bycia wampirem. 10 czerwca 1940r.

Stwierdziłam, że ilość wolnego czasu i brak możliwości snu skusił mnie do pisania tego... tego.... Właśnie czego? Pamiętnika? Nieee... Nazwijmy to dziennikiem. A więc, jak głosi nagłówek... mój pierwszy dzień z bycia wampirem. Dziwnie było się obudzić ze świadomością, że powinnam być martwa. W moją głowę nadal świdruje ostatnie wspomnienie sprzed rzekomej śmierci. Kto by się spodziewał, że ostatni żywy członek mojej rodziny postanowi mnie zadźgać na śmierć, w pełni nie świadomy co robi, ponieważ był pod wpływem perswazji. Po za tym ten ciągły głód. Jest gorszy niż wszystko. Niemal nie do opanowania. Ci wszyscy niewinni ludzi, których zabiłam. Pozbawiłam dużej ilości, krwi. Nawet jeśli pracowali dla Aramis' a... niczym nie zawinili. To tylko wampiry pozbawione możliwości normalnego życia, tylko dlatego, że czarodzieje uważają ich za potwory.





Dzień 2 bycia wampirem. 11 czerwca 1940r.

Wraz z Sebastianem udało nam się w miarę szybko ustalić jakiś plan. Użyje perswazji na William'ie. Potrzebujemy go... w końcu jest moim opiekunem prawnym. Okazuje się, że perswazja jest o wiele silniejsza i potężniejsza niż zaklęcie Imperius. W każdym razie udało mu się. Ministerstwo i szkoła wiedzą tyle ile muszą. Plusem jest to, że zdają sobie sprawę z zagrożenia jakim są już od niedawna wampiry, więc informacja o rzekomym ataku wampirów na William'a i jego żonę nie wzbudziły żadnych podejrzeń. Przynajmniej na razie. Po za tym Sebastian opowiedział mi co nie co o byciu wampirem. Coś co już zdążyłam odczuć to nasilone uczucia. Odczuwam je z trzy jak nie pięć razy silniej. Trochę to komplikuję sprawę... i bez tego mam problemy z kontrolą. Opowiedział mi o perswazji, szybkości i sile. Powiedział mi też o możliwości pozyskiwania ludzkiej krwi, bez konieczności krzywdzenia nikogo. Dzięki temu mam teraz zapełniona lodówkę saszetkami z krwią mugoli. Mimo to mam jakieś przeczucie, że to nie wszystko...musi być coś więcej w tych stworzeniach... we mnie. Księgi opisujące jakkolwiek wampiry w świecie czarodziejów to dno...


Dzień 3 bycia wampirem. 12 czerwca 1940r.

Udało się... chyba nigdy nie odetchnęłam z ulgą tak jak teraz. Pod koniec dnia Sebastian przekazał mi dobre nowiny. Ministerstwo i szkoła uwierzyli w całą tą historyjkę. Dodatkowo w pełni zgodzili się, abym już nie wracała do szkoły. Dzięki Bogu... ponieważ dziś rano, gdy po całej nocy spędzonej w bibliotece, stwierdziłam, że skorzystam z ogrodu puki nie wzeszło jeszcze słońce o mały włos nie rzuciłam się na królika hasającego w trawie. Czułam krew przepływającą w jego żyłach, napinające się mięśnie....Królik nie żyję. Mimo wszystko, dzięki krwi z saszetek jest mi o wiele łatwiej nad sobą panować.


Dzień 5 bycia wampirem. 14 czerwca 1940r.

Piątek weekendu początek. Mój humor jest wyjątkowo bardzo dobry. Dziś rano Gilbert przyniósł pocztę. Z jakiegoś powodu dostałam o wiele więcej niż przewidywałam. Skąd ci wszyscy ludzie wiedzą co się stało? Niektóre listy były od ludzi, których prawdopodobnie nawet mój Ojciec nie znał. Odpisałam podziękowania i zapewnienia, że sobie poradzę tylko nielicznym, do których zaliczają się: Lilith wraz z chłopakami, profesorzy z Hogwartu, paru znajomych mi pracowników z ministerstwa, których pamiętam z za życia Ojca. Okazało się, że napisano o tym w proroku codziennym. Niezbyt mnie to ucieszyło. Te słowa opisujące wampiry jako potwory...


Dzień 7 bycia wampirem. 16 czerwca 1940r.

Sebastian spędził ze mną cały weekend. Jak tylko wrócił w piątek wieczorem oznajmił, że sobotę i niedzielę przeznaczymy na ćwiczenia kontroli nad głodem. Sebastian opustoszył lodówkę i skazał mnie na głodówkę do samego popołudnia. Właśnie wtedy rozpoczęliśmy ćwiczenia. Chłopak przyprowadził dorosłą sarnę z lasu i wprowadził do domu, ponieważ nadal musze unikać słońca. Ćwiczenie polegało na wytrzymaniu bez kropli krwi cały dzień, tyle że właśnie po południu doszła ta cholerna sarna. Byłam w stanie się kontrolować, puki była w nienaruszonym stanie. Gdy Sebastian rozciął jej lekko jedno udo i mała strużka krwi splamiła wypolerowany marmur, rzuciłam się na nią bez opamiętania. Nie dałam rady...


Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleWhere stories live. Discover now