Komnata mapy 2

110 2 0
                                    

Pokój wspólny był pusty, więc ruszyłyśmy do dormitorium dziewcząt. W pokoju nie było Astorii, na szczęście.

-Myślisz, że gdy Astoria zobaczy, że nas tu nie ma, to coś zrobi?- Zapytała Lilith.

-Właśnie tego się obawiam, że może być problemem. A wątpię aby zajęło nam to piętnaście minut, posiedzimy tam trochę.- Powiedziałam zastanawiając się. Nagle drzwi się otworzyły i weszła Astoria. Wraz z Lilith popatrzyłyśmy po sobie, a potem na nią. Na pewno podsłuchiwała.

-To co planujecie, gdzie się wybieracie? Myślę, że Profesor Dippet nie byłby szczęśliwy.- Zaśmiała się pod nosem, myśląc, że ma nas w garści.

-A ty masz jakieś plany?- Spytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie zaciekawiona. Pewnie pomyślała, że zabiorę ją ze sobą.

-Nie.. właśnie pożegnałam się z Orionem, zaczął mnie strasznie irytować, więc powiedziałam, że idę się położyć bo jestem śpiąca. Więc, jeśli chcecie mnie zabrać ze sobą, powiedzmy, że mam już alibi. Jeśli jednak wolicie iść same, to chętnie znajdę jeszcze trochę energii aby przejść się do dyrektora.-Zaśmiała się drwiąco.

-Bez obawy, twoje alibi się przyda, a spacer możesz sobie odpuścić.-Powiedziałam i szybko wyciągnęłam różdżkę, kierując ją w stronę Astorii.

-Drętwota!- Dziewczyna padła na ziemie, tracąc przytomność.

Lilith spojrzała na mnie lekko przerażona.

-Tylko straciła przytomność, nic jej nie będzie. Pomóż mi położyć ją na łóżko.- Lilith złapała za jej nogi a ja za ręce, dzięki czemu położyłyśmy ją na łóżku, przykryłyśmy kocem.

-A co jak wrócimy?- Spytała dziewczyna, patrząc na mnie, to na Astorię, lekko spanikowana.

-Zmodyfikujemy jej pamięć, będzie myślała, że rzeczywiście poszła spać, a potem rzucimy przeciw zaklęcie i się obudzi, jak gdyby nigdy nic.- Powiedziałam łapiąc za moją torbę i kierując się w stronę drzwi.

-Idziesz?- Spytałam, bo dziewczyna stała jak słup soli.

-Tak tak, tylko... ja... poczekaj, skąd znasz te wszystkie zaklęcia?- Dziewczyna spytała, ruszając w za mną.

-Ojciec mnie nauczył, chyba wiesz kim był?- Spytałam, gdy szłyśmy w kierunku wierzy północnej.

-Tak... ahh, to ma sens. Twój tato sam cię uczył wszystkiego od małego?- Zapytała.

-Tak i nie, co uważał za słuszne tak, czyli głównie to czego mamy się nauczyć w Hogwarcie i trochę ponad to, jednak są zaklęcia, na przykład z czarnej magii, których miał mnie nauczyć jak dorosnę, jednak moja ciekawość wzięła górę i sama podkradałam mu księgi i się uczyłam.- Powiedziałam zatrzymując się i chwytając dziewczynę za ramię aby zrobiła to samo.

-Co jest?- Spytała.

-Sir Cadogan. Spotkał już Gilberta i myślę, że bezpieczniej by było, gdyby nie widział nas jak wchodzimy do piwnic. Złap mnie za rękę i bądź cicho.- Dziewczyna zrobiła jak powiedziałam i patrzyła wyczekująco.

-Disillus.-Szepnęłam i wtedy na nas obie zaczęło działać zaklęcie Kameleona. Nie jest to najprzyjemniejsze uczucie. Trochę jakby spływała po tobie zimna woda. Rozglądnęłyśmy się na około dla pewności i szybko przemknęłyśmy obok obrazu mężczyzny, który swoją gadaniną zagłuszał nasze kroki.

-Zwycięstwo czarodziei!! Tylko odwaga i rycerstwo się liczy! Hey, ty na końcu korytarza, wstań do walki, ty marna łachudro!!- Krzyczał Cadogan, do stojącej zbroi, która ani nie drgnęła.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleWhere stories live. Discover now