Boy in luv

37 4 1
                                    

Gdy pierwsze co Gyuvin zobaczył po przebudzeniu, była ogromna ściana pełna zdjęć Shena, szatyn ponownie zamknął oczy i przewrócił się drugi bok, myśląc, że to tylko jakiś koszmar. Przykrył się po samą głowę cieniutkim kocem, który ledwo go ogrzewał — Kim preferował grube kołdry, pod którymi spał cały spocony. Zwinął się jeszcze bardziej w kłębek, niczym jakiś słodki piesek, nagle doznając oświecenia.

To nie był sen. To po prostu mieszkanie Ricky'ego.

Natychmiastowo zrzucił z siebie kocyk i poderwał się na równe nogi. Zaczął rozglądać się poszukiwaniu jakiejkolwiek żywej duszy, ale oprócz wielkiej wystawy obrazów Shena, nie było tu nikogo. Powoli skierował się w stronę kuchni, z której słyszał bardzo cichy dźwięk radia.

Po wejściu do pomieszczenia zauważył wysokiego mężczyznę, myjącego naczynia. Nucił pod nosem tekst piosenki, wylatującej z radia, kompletnie nie zwracając uwagi na Gyuvina. Koreańczyk właśnie miał zacząć kaszleć, tak aby zwrócić na siebie uwagę, gdy nagle mężczyzna odwrócił się w jego stronę. Gdy zauważył Kima, głośno krzyknął z przerażenia. No bo kto by się nie przestraszył, widząc kompletnie nieznanego mu chłopaka? Po unormowaniu oddechu i przypomnieniu sobie, co mówił Pan Shen przed wyjściem z domu, odezwał się do Koreańczyka.

— Kim Gyuvin, prawda? — spytał mężczyzna, a gdy chłopak pokiwał delikatnie głową, dodał. — Nazywam się Park Jung-ho. Jestem kucharzem Pana Shena.

— Co tutaj robię? — zapytał Koreańczyk, kompletnie pomijając wszelkie zwroty grzecznościowe typu „Miło poznać", jak i fakt, że nie powinno się odpowiadać pytaniem na pytanie.

— Pan Shen przyprowadził cię tu w nocy i kazał podać rano jakieś śniadanie — powiedział Jung-ho, ignorując brak kultury Kima, po czym dodał. — Co chciałbyś zjeść?

— Gdzie jest Ricky? — spytał Gyuvin, trochę obawiając się wizji bycia w kompletnie nieznanym mu mieszkaniu z jeszcze bardziej nieznaną mu osobą.

— Powiem ci, ale najpierw powiedz, co chciałbyś zjeść — rzucił Jung-ho zirytowany zachowaniem gościa czy kimkolwiek tam chłopak był.

— Płatki z mlekiem będą w porządku — stwierdził po krótkim namyśle Gyuvin. Usiadł na wskazanym przez Pana Parka krześle i zaczął rozmyślać. Naprawdę był zdziwiony tym, że Ricky nie zostawił go na pastwę losu. Kiedy on się zrobił taki miły?

Niedługo później podszedł do niego Pan Park z miską. Położył ją ostrożnie na stole, tak by mleko się nie rozlało i stanął nad Kimem — niczym nauczyciel nad uczniem, stresując go dobitnie.

— Pan Shen wyszedł jakiś czas temu na rozmowę ze swoją managerką — powiedział Jung-ho, chcąc zwrócić na siebie uwagę Gyuvina. Gdy zauważył wpatrujące się w niego oczy, dodał. - Powiedział, że cię odwiezie, gdy wróci.

— Ach... Rozumiem — stwierdził Koreańczyk, wracając do swojego pysznego dania. - Kiedy powinien być?

— Niedługo — ta kompletnie niepomocna odpowiedź wcale nie pocieszyła Kima. Przecież nie ma zamiaru tu siedzieć w nieskończoność.

***

Dom Taerae od zawsze był najbardziej komfortowym dla Seoka miejscem. Jego rodzice traktowali go jak drugiego syna, co kompletnie nie irytowało Kima. Bo on także traktował go jak swojego najlepszego, ale i jedynego brata.

Za każdym razem, gdy Matthew przychodził w odwiedziny, drzwi były dla niego szeroko otwarte. Tak było i tym razem. Pani Kim — mama Taerae — przyjęła go, uśmiechając się serdecznie i obejmując chłopaka w pasie. Później, tak jak zwykle, podszedł do niego tata Kima. Po całym tym jakże przemiłym przywitaniu przyszedł Taerae, ciągnąc Seoka do swojego, a właściwie to od jakiegoś czasu ich wspólnego pokoju.

Role Model - gyurickyWhere stories live. Discover now