Vivienne stała przed Silver Corporation. Skoro Theo i Camille nie wyrażali żadnych chęci, żeby zrealizować jej pomysł, postanowiła zrobić to sama. Stwierdziła, że skoro już jej nie ścigają i nie chcą zabić, może tam swobodnie wejść. Poza tym, Ciel najprawdopodobniej jest jej bratem, a jeżeli byłoby to prawdą, na pewno by jej pomógł. Już raz przecież to zrobił poprzez Theo, a pomijając to, był jeszcze raz, kiedy dostała torbę z potrzebnymi jej substancjami od tajemniczej osoby. Ciel jest zapewne jedynym człowiekiem, który o tym wiedział i był chętny do pomocy.
Dziewczyna weszła głównym wejściem do środka. Było tam dość nowocześnie. Wszystko w zasadzie było w czarnych odcieniach, ale miało to swój urok. Przed dziewczyną ukazały się wielkie betonowe schody, a po obu ich stronach, windy.
Blondynka panicznie bała się wind i miała nadzieję, że ją to ominie, ale patrząc na plan budynku, który wisiał na ścianie, biuro Ciela znajdowało się najprawdopodobniej na jednym z wyższym pięter. Niechętnie stawiła czoła swojemu lękowi i wsiadła do windy.
Po zaskakująco krótkiej chwili dojechała na 72 piętro, gdzie rzekomo miały być różne biura. Minęła już kilka osób, ale nie było ich za wiele. Żadna z nich nie zwracała na nią zbytnio uwagi. Było to dosyć dziwne, ale Vivi postanowiła nie zawracać sobie tym głowy. Szła dalej przez korytarz, kiedy nagle przeszedł obok niej mężczyzna w prawie białych włosach. Początkowo jej nie zauważył i poszedł dalej, jednak po kilku krokach odwrócił się, spojrzał dziewczynie w oczy, złapał za rękę w milczeniu i zaciągnął do jednego z biur. Ruch był tak gwałtowny, że upadła na podłogę.
- Co ty tu robisz? - spytał zdenerwowany szef LF Corporation, patrząc z góry na dziewczynę.
- Przyszłam dowiedzieć się kilku rzeczy. - powiedziała, powoli się podnosząc.
- Głupi pomysł. - westchnął, poprawiając swoje włosy.
- Czemu? Dopiero co mnie ścigałeś. Jeszcze niedawno nasłałeś na mnie swoich pracowników, żeby mnie zabrali.
- Już zmieniłem zdanie. Nie jesteś mi potrzebna. - przewrócił oczami, po czym starał się unikać jej wzroku.
- Tak? A specjalna wiadomość, którą kazałeś mi dać? Ty zmieniłeś nagle zdanie, ale ja o tym cały czas myślę i nie daje mi to spokoju. – tłumaczyła lekko zbulwersowana. - Jeszcze fakt, że odzyskałam pamięć... Teraz wszystko nie ma sensu.
- Co? - odparł zdziwiony. - Odzyskałaś pamięć...? - zamurowało go, kiedy doszło do niego, co powiedziała Vivienne. Mężczyzna chwilę pomyślał nad słowami dziewczyny. Nie spodziewał się, że tak szybko odzyska swoje wspomnienia.
- Przecież sam dałeś mi większość substancji, które były mi potrzebne do tego. To byłeś wtedy ty, prawda? - przerwała mu blondynka.
Ciel westchnął, znów poprawił włosy i odwrócił się na chwilę do tyłu. Wyglądało na to, że próbował się nie wiadomo czemu opanować. Wyglądał na zdenerwowanego, ale co było tego powodem? Przecież nic takiego się nie stało.
- Jesteś moim bratem, tak? – przerwała nagle ciszę Vivienne. Patrzyła na mężczyznę z nadzieją w oczach. Czuła, że to prawda, a poza tym miało to też bardzo dużo sensu.
- Zawsze musiałaś taka być...? – wziął oddech i zirytowany złapał się za czoło. - Nigdy nie wiesz, kiedy się uciszyć...
- Czyli to prawda? - dopytywała już z większymi emocjami. - Twoje imię to Aime?
- Tak... Jestem twoim bratem i moje prawdziwe imię to Aime... - mówił, wciąż lekko zdenerwowany, patrząc się w podłogę.
- Czyli miałam rację. - ucieszyła się i podeszła bliżej mężczyzny, co delikatnie go zdziwiło. - A co z twoją chorobą? Jak byliśmy dziećmi, zabrali cię do szpitala. Po paru latach jak byłam w tym szpitalu, powiedziano mi, że nie żyjesz...
YOU ARE READING
Destination
Action„W ułamku sekundy, znalazły się przy ścianie zmuszone pod naporem siły klęknąć na kolanach. Przed nimi ukazał się bardzo wysoki mężczyzna. W ręce trzymał pistolet. -Umm... Co tu się dzieje? Chyba się nie znamy. - zaczęła Vivienne drżącym głosem. Na...