Rozdział IX

22 7 0
                                    

Następnego dnia wszyscy jak zawsze spotkali się razem przy śniadaniu. Theo wstał wcześniej i przygotował jedzenie, które leżało już na stole. Tym razem zaserwował śniadaniowe burrito. Dziewczyny natomiast dopiero wstały i były jeszcze na wpółprzytomne.

- Jaki plan na dzisiaj? – spytała Camille, patrząc na mężczyznę.

- Żaden. - krótko odpowiedział.

- Jak to żaden? - wciąż pytała zdziwiona.

- Jak na razie mamy same kłopoty. Wszyscy wiedzą już, że nie będziecie siedzieć bezczynnie. Poza tym nawet nie mamy po co gdzieś iść. - tłumaczył, na co Camille tylko westchnęła z rozczarowaniem.

- Aha, bo ja ci nie mówiłam. - włączyła się do rozmowy nagle Vivienne i skierowała wzrok na Theo. - Jak pomagałam wczoraj Cielowi, to znalazłam plik z naszymi zdjęciami i raportem na nasz temat. Było tam też coś o naszej pamięci, ale Ciel to od razu zabrał. Dlatego też możemy jechać do Silver Corporation i to ukraść. - zaproponowała.

- Hmm... Nie jest to aż tak głupie... - zaczął mężczyzna. - Ale pójdę tam sam.

- Czemu? - spytała Camille.

- Bo po pierwsze jest to niebezpieczne. Po drugie wczoraj się już wystarczająco pochwaliłyście tym, co potraficie.

- No tak, bo ty byś w takim miejscu zrobił wszystko dobrze. - zaczęła lekko oburzona Vivienne. - Nie wiem, czy zauważyłeś taką różnicę, ale ty cały czas jak idziesz na te twoje misje, to tylko siedzisz z dala od siedziby jakiejś korporacji. Tymczasem nas wysłałeś na imprezę do samego środka jednej z nich. Nie pomijając oczywiście tego, że były tam wszystkie inne korporacje, łącznie z tą, przez którą jestem ścigana. Mówisz tyle o niebezpieczeństwie, którego musimy omijać, ale to ty naraziłeś nas na największe.

Po słowach Vivienne nastała cisza. Nawet Camille nie upomniała tym razem przyjaciółki. Jak widać zgadzała się z tym, co mówiła. Theo sam również nie wiedział co powiedzieć. Nie chciał powiedzieć dziewczynom, co było powodem, przez który nie mógł pojawić się na przyjęciu. Nie chciał też narażać ich na kolejne niebezpieczeństwo, tym bardziej, że teraz nie miały powodu, aby tam iść.

- Rozumiem twoją frustrację... - zaczął mężczyzna. - Ale miałem swoje powody, przez które nie mogłem pojawić się na przyjęciu. Dlatego też, teraz, kiedy mogę już gdzieś iść i wiem, że poradzę sobie w pojedynkę, to wolę to zrobić sam, abyście wy mogły zostać w domu, gdzie jest bezpiecznie.

- No nie wiem, czy jest tu tak bezpiecznie. - odparła Camille. - Przecież Silver Corporation zna nasz adres. Byli już tu raz, więc nie mamy pewności czy znowu się nie pojawią.

Tak jak Camille powiedziała, tak się stało. Chwilę myślała, że ma jakieś magiczne moce lub przewiduje przyszłość, ale szybko się otrząsnęła i zrozumiała, że to czysty przypadek. Stało się nieuniknione – przyszli tu.

- Chyba żartujesz... - powiedziała zamurowana, kiedy już wychodzący z domu Theo, poinformował, że przed drzwiami stoją członkowie Silver Corporation.

- Ale wykrakałaś Cam... - dodała Vivienne, wzdychając i odwracając wzrok do Theo. - To co teraz robimy?

- Zajmę się nimi. Wygląda na to, że jest ich niewielu.

-Tak? A co, jeśli z drugiej strony domu też są i w międzyczasie, kiedy ty będziesz walczył z nimi tu, to reszta nas zaatakuje? - spytała Camille.

- Masz. - odparł, podając jej swój pistolet. - Idźcie na górę i się schowajcie. Masz go użyć tylko w razie niebezpieczeństwa.

Po tych słowach, dziewczyny w mgnieniu oka pobiegły na górę, gdzie obydwie schowały się za łóżkiem w pokoju Vivienne.

DestinationWhere stories live. Discover now