Grupa opuściła dom i tym razem wszyscy szli równym tempem, w mniejszej ciszy niż przedtem, przez co nie było tak niezręcznie. Obydwie przyjaciółki powoli zaczynały ufać mężczyźnie, co nie oznaczało, że nie miały się już na baczności.
- Mieszkałyśmy zawsze całkiem blisko siebie. - powiedziała Camille.
- Tak. - dodała Vivienne. - To były czasy. - spojrzała w górę, jakby wspominając. - Mogłyśmy zawsze chodzić razem do szkoły. Szkoda, że nie jesteśmy już takie młode.
- Fajnie by było znowu wrócić do tych czasów. - uśmiechnęła się Camille. - Jesteśmy. - stanęła spoglądając przed siebie, w miejsce, gdzie miał stać jej dom.
Tymczasem nie było tam nic, trawa, kilka drzew i jakiś krzak.
Dziewczyna zaczęła się drapać po głowie, zastanawiając się o co chodzi.
- Jesteś pewna, że tu mieszkałaś? - dopytał mężczyzna.
- No tak. Pamiętam swój adres. Przecież mieszkałam tu całe życie.
- Mieszkałaś może w namiocie? - odparł, podnosząc przy tym brwi.
- Nie. Tu stał mój dom. - dziewczyna przykucnęła, wciąż myśląc nad tym, jak to możliwe, że nie ma tu jej domu, ani żadnego innego.
- Ja też to pamiętam. - odezwała się Vivienne. - Przecież byłam tu tyle razy.
Mężczyzna stał chwilę w ciszy, próbując zrozumieć, co się dzieje. W pewnym momencie w jego oczach pojawił się błysk, jakby znalazł odpowiedź.
- Zaprowadź mnie do twojego domu. - popatrzał na Vivienne, na co ona przytaknęła i zaczęła prowadzić.
- Mój dom jest bardzo blisko. Zaraz będziemy. - mówiła, idąc przed siebie.
Po trzech minutach dotarli na miejsce, lecz znów, tam, gdzie miał być dom dziewczyny nie było go, tym razem znajdował się tam parking.
- Niemożliwe. - mruknęła Vivienne. - Camille, pamiętasz przecież, że tu mieszkałam, prawda? - zmartwiona spytała.
Camille przytaknęła i zaczynała kolejny raz obsesyjnie analizować sytuację i próbując sobie wszystko przypomnieć krok po kroku. Niestety nie była w stanie znaleźć odpowiedzi na to, co tu zastały.
- Wracajmy. - powiedział krótko Theo.
*
- Co to znaczy, że wam uciekła? - odparł ze zdenerwowaniem jasnowłosy mężczyzna, wstając z krzesła i opierając się o stół.
Ręką zarzucił do tyłu opadające mu na czoło pasmo włosów i wziął głęboki oddech. - Wysłałem was na miejsce dwudziestu- zaczął skanując oczami trzech mężczyzn stojących przed nim. - I nie poradziliście sobie z jedną dziewczyną?
- Tak w zasadzie to było ich dwie. - odpowiedział jeden z nich.
- I co to za różnica!? - krzyknął Ciel. - Chcecie mi powiedzieć, że dwie dziewczyny są silniejsze od was? Jesteście naprawdę bezużyteczni. - podszedł do nich bliżej i spojrzał im w oczy. Następnie wyjął nóż i przyłożył do gardła jednego z nich. - Chcecie umrzeć? - spytał, ale ze strachu nikt nie odezwał się słowem. - Pytam się! Czy chcecie umrzeć?! - kontynuował.
- Nie... - wymamrotał jeden z nich.
- To weźcie się w końcu do roboty. - Ciel rzucił ze zdenerwowaniem nożem o podłogę. - Zejdźcie mi z oczu i nie wracajcie do mnie z niczym.
CZYTASZ
Destination
Action„W ułamku sekundy, znalazły się przy ścianie zmuszone pod naporem siły klęknąć na kolanach. Przed nimi ukazał się bardzo wysoki mężczyzna. W ręce trzymał pistolet. -Umm... Co tu się dzieje? Chyba się nie znamy. - zaczęła Vivienne drżącym głosem. Na...