18. Zaliczony dołek (po korekcie)

3.6K 113 4
                                    

10.09.2017 r.

Bez względu na to, czy mowa o dzieciach, czy o dorosłych, sytuacja zawsze wygląda tak samo. Bogatym wszystko uchodzi, a biednych spotyka kara. System jest niesprawiedliwy. Ludzkie istoty nigdy nie będą mogły poszczycić się prawością.

Weekend oraz cały kolejny tydzień przebiegły zaskakująco spokojnie. Simon w końcu oddzwonił, przepraszając za brak kontaktu, który był spowodowany jego kiepskim stanem zdrowia. Miał wysoką gorączkę, więc przespał niemal całe dwa dni. Zajrzałam do niego w środę. Poszliśmy nawet do kina i spędziliśmy pierwszy, od bardzo dawna, wspólny wieczór. Choć wszystko wydawało się być w porządku, tym razem znów nie spędzaliśmy razem weekendu. To był jeden z nielicznych razy, gdy miałam wolne w piątek i sobotę, a my się nie spotkaliśmy.

Było mi przykro.

Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie popełniłam gdzieś błędu.

Kostka wydawała się być w coraz lepszym stanie. Byłam zmuszona znieść krzyki i liczne obelgi ze strony trenera, ale w końcu zaakceptował sytuację. Dodał nawet, z nieukrywaną niechęcią, że obejrzał nagrania z kamer i okazałam się lepszym sportowcem, niż przypuszczał, więc nie może narazić obiecującej lekkoatletki na głębszy uraz. Pomimo zwolnienia, wciąż chodziłam na treningi, by chociaż poobserwować przebieg ćwiczeń.

Chciałam pokazać, że naprawdę mi zależy.

Problem stanowiło natomiast zwrócenie koszul Janga. Zamierzałam, za wszelką cenę, przestrzegać regulaminu szkoły i „zaleceń" czwórki szaleńców, unikając wszelkich kłopotów. Było to równoznaczne z koniecznością unikania bruneta. Nie wiedziałam również, która szafka należała do niego, dlatego nie miałam nawet jak zostawić w jakimś miejscu koszul. Zdecydowałam się w środę udać do sali Samorządu Uczniowskiego, ale była zamknięta. Tym oto sposobem, od niemal tygodnia, koszule Janga wiszą w mojej szafce i czekają, aż psychol sam się zjawi po odbiór.

Spokojne wydawało się codzienne funkcjonowanie, ale mój układ nerwowy, gdyby tylko potrafił mówić, z pewnością nie mógłby stwierdzić tego samego. Głównym powodem niepokoju były historie opowiadane przez Ruby. Zamiast podnosić mnie na duchu, wspominała o sytuacjach, które rzekomo spotkały ludzi zadzierających z którymś z czwartoklasistów. Podobno rok temu chłopak, który pokazał im środkowy palec, na następny dzień wylądował na ostrym dyżurze z odciętymi wszystkimi palcami u obu dłoni.

Skoro gadałam głupoty i byłam niezbyt uprzejma, to znaczy, że obetną mi język, czy może od razu całą głowę? Ciekawe, w jaki sposób podejmują takie decyzje... Mają koło fortuny, a może maszynę losującą?

Właśnie takie myśli zaprzątały moją głowę w każdej wolnej chwili. Tak było i tym razem.

Siedziałam w autobusie, w drodze do pracy, patrząc na mijany tramwaj, ludzi na chodnikach, kolorowe budynki. Wiem, że powinnam się cieszyć ujściem bez szwanku po spotkaniu z przerażającym odzwierciedleniem syna szatana, ale nie potrafiłam. Nie dawała mi spokoju myśl, że coś jest nie tak. Skoro inni kończyli z obrażeniami fizycznymi i psychicznymi, dlaczego mi się nic nie stało? Czy to oznacza, że Jang dopiero szykuje karę?

Po ponad trzydziestominutowej jeździe autobusem, w końcu wysiadłam na właściwym przystanku, pod The Olympic Club. Klubem golfowym, w którym pracowałam od niecałych dwóch lat.

Budynek, jak i cała przestrzeń wokół niego, były imponujące. Ogromne żółte mury połączone z licznymi białymi oknami zostały otoczone palmami i idealnie przystrzyżonym trawnikiem z dołkami i licznymi utrudnieniami. To miejsce wyglądało na spokojne i przyjemne, ale wchodząc do środka, cała magia ulatywała. Spokój przeradzał się w gwar, a naturalne piękno w miejsce pełne luksusu i przepychu. Typowe miejsce stworzone dla osób, które nie miały na co wydawać pieniędzy.

TIME of lies [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz