Rozdział I

58 5 3
                                    

Była przepiękna, jesienna pogoda, mianowicie lało jak z cebra. Tak, tak, wiem, większość osób nie przepada za tym zjawiskiem, ale tak się przedstawiają moje preferencje. Rankiem okolice spowijał mrok, latarnie miały za niedługo się wyłączyć. W tym dniu nie zapowiadało się na jakieś przykre niespodzianki, a z resztą, kto by się przejmował, skoro jutro jest obchodzona trzydziesta rocznica ogłoszenia suwerenności.

Miałam na sobie ulubiony sweter w zielone paski ze srebrnym naszyjnikiem otrzymanym na zakończenie szkoły elementarnej, lekko luźnawe jeansy oraz troszkę za dużą, cienką, przeciwdeszczową kurtkę, a na placach znajdował się mój ukochany czarny plecak z różnymi naszywkami. Najświeższe z nich były z logo Arctic Monkeys, Metallica oraz U2.

Po szkole postanowiłam udać się do lasu, który tyle razy odwiedzałam, że znałam już na pamięć. Słuchając muzyki, odtwarzałam w myślach zdarzenia ze szkoły. Gdyby ktoś popatrzył na mnie z boku, mógłby pomyśleć, że jestem wariatką. Śmiech do samej siebie nie jest chyba zbyt dobrze odbierany.

Ostatnio wstydziłam się wśród ludzi uśmiechać czy śmiać. Moim wymarzonym obliczem stała się postawa poważna, zamyślona oraz niedostępna. Byłam przekonana, iż daleko mi było do osiągnięcia stabilnej powagi wśród większej ilości osób; nie w każdym przypadku potrafiłam pozostać beznamiętna.

Moje rozmyślenia przerwał szelest żwiru, jakby ktoś szedł w moją stronę.

- Wi... - odezwał się głos, a ja odwróciłam się gwałtownie i uderzyłam podejrzanego w brzuch - ...taj - skulił się chłopak.

- Kriff, strasznie przepraszam - zdziwiona rozpoznałam przyjaciela.

- Nic... nic nie szkodzi - parsknął Peter- Zapomniałem, że masz te swoje "odruchy", hehe.

Znałam go od zawsze, był moim przyjacielem, który nigdy mnie nie zawiódł i zawsze mogłam wypłakać się w jego ramię. W swoim życiu także wiele doświadczył w wyniku burzliwej przeszłości. Niektórzy głowili się, dlaczego nie jesteśmy razem, 'przecież już dawno powinniśmy być w związku, zważywszy na tak głęboką i długotrwałą relację'. Jednakże postanowiliśmy, że damy sobie czas na poznanie samych siebie, osiągnięcie postawionych celów oraz na wyprostowanie innych spraw. W skrócie - nie byliśmy gotowi na związek. Może jeszcze kiedyś wrócimy do tematu bardziej wnikliwej relacji.

- Tooo, co cię sprowadza do mojej jakże interesującej osoby, mój drogi? - spytałam żartobliwie. W jego towarzystwie czułam, że nie muszę sugerować się postanowieniami dotyczącymi mojego wizerunku.

- H a, h a... Bardzo zabawne. A tak na serio, to zauważyłem cię i chciałem zapytać, czy słyszałaś o ostatniej walce w naszym układzie. Podobno Ruch Oporu poniósł duże straty. Najwyższy Porządek zniszczył im pół floty i pojmał część załogi. Trochę to straszne, że walki toczą się również w pobliskich rejonach.

- Hym... Słyszałam, ale chyba znasz moje zdanie. Świat nie jest idealny. Ludzie wmawiają nam, 'że jesteśmy częścią Republiki, że jest to doskonały system polityczny'. Ruch Oporu wierzy w wybawienie Galaktyki od dyktatury Najwyższego Porządku - jest jedyną szansą na przywrócenie pokoju w Galaktyce, ale to nie jest prawda. Mordują 'tych złych' często niszcząc obszary, które nie miały być częścią wojny. Wojny, napychającej kieszenie ludzi wchodzących z nimi w układy, sprzedających im broń, by osiągnąć 'wyższy cel'. Najwyższy Porządek także nie jest święty, ale jego idee są mi najbliższe, w większej części włączają się w zakres akceptowanych przeze mnie przekonań.

- Ta organizacja kieruje się działaniami Imperium, nie sądzisz, że to niepokojące?

- Uważam, że świat wymaga naprawy, większej kontroli. Ludzie mówią, że tego nie potrzebują. Mylą się. Działania człowieka kierują się osiągnięciem większych wpływów. To, co nas otacza, jest wielką hipokryzją. Idee, religie oraz wartości szerzone wśród społeczeństwa, one wszystkie mają pierwiastek obłudy.

- Kriff, trochę pesymistyczne te myśli...

- Niestety, ale tak to się przedstawia z mojej perspektywy.

Chłopak zauważył moją przygnębioną postawę i od razu zmienił temat, skutecznie odwracając moją uwagę.

- A wiesz, kto właśnie ma otrzymać nagrodę za najlepszą... - spojrzałam na Petera z wielkim zaciekawieniem w oczach -... najbardziej pokręconą dziewczynę na świecie?! - od razu w oczach straciłam blask zaintrygowania, gdy zorientowałam się o co mu chodzi, ale nadal miałam pytający wyraz twarzy - TY!

- Dzięki, chyba - roześmiałam się - Ale tak na serio myślałam, że ogłosisz mi, iż mój ulubiony aktor ma otrzymać Oscara albo coś - powiedziałam rozbawiona z lekkim rozczarowaniem. Chłopak, zaraz po moich słowach, chwycił mnie i podniósł do góry z uśmiechem od ucha do ucha - No nie, znowu kontakt fizyczny, serio? Uściski? - próbowałam się wyrwać, ale ostatecznie przystałam na jego zachowanie i odwzajemniłam gest, co wywołało u mnie wewnętrzną radość.

Po naszych przekomarzaniach zaczęliśmy śpiewać ulubione utwory autorstwa U2, a w wśród drzew rozchodziły się już tylko nasze głosy przy wybitnych dźwiękach utworu Cedarwood Road.


I was running down the road

The fear was all I knew

I was looking for a soul that's real

Then I ran into you

And that cherry blossom tree

Was a gateway to the sun

And friendship, once it's won

It's won, it's one

Weltschmerz || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz