Rozdział VII

30 3 0
                                    

Niestety nie wytrzymałam, coś mnie wewnętrznie popchnęło do działania i, wbrew wcześniej przedstawionym mi zasadom, pobiegłam w stronę wyjścia.

- Co ty robisz?! Co jest z tobą nie tak?! Miałaś cierpliwie siedzieć w miejscu!

- Kriff, zamknij się! - toczyłam dialog z głosem w mojej głowie, który zaczął mi towarzyszyć od rozpoczęcia okresu dojrzewania.

Moje postępowanie zostało zbagatelizowane przez wszystkich oficerów znajdujących się na mostku, co uważałam za nieodpowiednie zachowanie. Nie drżeli na myśl o reprymendzie od Generała? Pewnie nie mieli zamiaru przejmować się jakąś osóbką, która pośpiesznie wyszła z pomieszczenia, podczas gdy mają zapewne ważniejsze zadania na głowie, bowiem atmosfera na mostku wydawała się gęstsza niż przy ostatniej rozmowie Hux'a z dowódcami.

Standardowo rozmyślając o wszystkim i o niczym, maszerowałam szybkim krokiem bez patrzenia przed siebie, więc prędzej czy później nieuniknionym zdawał się fakt, iż uderzę w kogoś, co spowoduje, że znajdziemy się na lśniącej podłodze.

Swoją drogą Najwyższy Porządek musi mieć tu speców od higieny otoczenia, niewykluczone, że to zasługa droidów. W każdym razie ewidentnie mają obsesję na punkcie czystej podłogi, co szanuję. Kto chciałby siedzieć w chlewie przez cały czas nieustannego stanu gotowości? W Ruchu Oporu na pewno nie mają tak czyściutko... i nigdy nie będą mieć, zwłaszcza, gdy te kanalie zostaną wyelimi... Dobra, dobra! Przestaję już analizować wszystko wokół mnie...

Oczywiście, mogłam uniknąć kolizji, najzwyczajniej podnosząc głowę do góry, ale tego nie zrobiłam, ponieważ wolałam oddać się uciekaniu w nadinterpretowywanie moich działań.

- Czy wszystko w porządku - usłyszałam męski głos.

- Tak, chyba tak - mruknęłam, masując łokieć.

- Co tutaj robisz? - zapytał nieco starszy chłopak. Nie byłam dobra w szacowaniu, ale miał tak około dwadzieścia lat - Chwila... Kim ty w ogóle jesteś?! Nie powinnaś sama się tu kręcić - stwierdził i wyciągnął gwałtownie rękę w moim kierunku. Chciał chwycić moją dłoń, ale wyślizgnęłam się w ostatniej chwili oraz rzuciłam się do ucieczki.

Zestresowana zacisnęłam wargi i bez najmniejszego pisku zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła, bowiem jeszcze chyba nigdy nie sprzeciwiłam się w taki sposób. Z jednej strony poczułam, jak do mojej duszy napływa radość z powodu tego małego buntu, który skrywałam głęboko w sobie. Nie potrafiłam, nie uważałam za odpowiednie sprzeciwić się nauczycielom czy innym osobom postawionym wyżej w tak radykalny sposób. W niepożądanych, niewygodnych okolicznościach po prostu starałam się zachowywać kulturalnie lub w najgorszym wypadku - ulegle, mimo wewnętrznej niezgodności z daną sytuacją. Można uznać, że tłamsiłam w sobie złość i wszelkie inne emocje, które postrzegałam za zbędne i ciążące. Ostatecznie okazywało się, iż taka metoda nie jest najlepszym sposobem na radzenie sobie z gniewem. Takie zachowanie obciążało moją psychikę, przez co często moja postawa mogła być odbiera jako zamknięta lub niepewna. Natomiast z drugiej strony odczuwałam niepokój w związku z niesubordynacją oraz brakiem celu mojego kolejnego, jakże w pełni przemyślanego zrywu.

Zawsze, gdy zrobiłam coś, co nie do końca opierało się na zdrowym rozsądku, było niezgodne z moimi przekonaniami, karciłam się. Zazwyczaj podejmowałam rozsądne decyzje, starałam nie dopuszczać do siebie lekkomyślnych wyborów. Ale, jak wiadomo, nastolatka nie zawsze potrafi w pełni kontrolować swoje życie. Wielu dorosłych ludzi nie jest w stanie tego uczynić, a co dopiero dorastająca, młoda osoba.

Wracając do natłoków myśli - może takie wnikliwe analizowanie otoczenia ma swoje zalety; nadarza się wtedy sposobność, by rozpatrzyć możliwości dalszych działań i podjąć odpowiednią decyzję. Tak, tak, wtedy kontemplowałam nad pedantyzmem Najwyższego Porządku, ale w innych, poważniejszych sytuacjach, byłoby to pożądane.

Weltschmerz || Star WarsWhere stories live. Discover now