Nie stać mnie na depresję

5 1 0
                                    

Niewiele pamiętam z kolejnego miesiąca.

Po tamtym weekendzie nie poszłam do szkoły, cały dzień spędziłam w łóżku. Nie płakałam, nie robiłam sobie krzywdy, nie czytałam książki, muzyka nie leciała, a telefon nadal leżał na podłodze, rozbiłam w nim szybkę.

Bianka dawno wyszła do pracy, zresztą była na mnie śmiertelnie obrażona i nie odzywała się do mnie. Kiedyś ta cisza mnie przerażała, później zaczęłam się z niej cieszyć. Wolałam jak się obrażała, niż gdy obrażała mnie, więc przestałam marudzić.

Do niedawna biegałam za nią, pytałam, co się stało, prosiłam, żeby się odezwała. Szlochałam, czepiając się jej spódnicy i błagałam choć o słowo. Ona tylko mnie ignorowała.

Wtedy starałam się być jak najbardziej widoczna, w ten pozytywny sposób. Sprzątałam naczynia trzaskając nimi, odkurzałam cały dom, kurze nad telewizorem ścierałam, akurat jak coś oglądała. Tylko po to, żeby chociaż mnie ochrzaniła, że jej przeszkadzam. Lekcje odrabiałam przy stole kuchennym, a książkę czytałam w salonie. Po kilku dniach, jak gdyby nigdy nic, Bianka po prostu podchodziła do mnie z najmniej istotnym pytaniem świata.

Nie wiem, kiedy coś przestawiło się w mojej głowie i przestało mnie to ruszać. Któregoś razu obraziła się, a ja poszłam do swojego pokoju, założyłam słuchawki na uszy i odpoczywałam, aż nie przyszła ze swoim durnym pytaniem, które nastąpiło wyjątkowo szybko, bo zorientowała się, że coś się zmieniło.

Za każdym kolejnym razem pytanie pojawiało się coraz później, aż nauczyłam się wychodzić w słuchawkach, żeby coś zjeść lub skorzystać z toalety. Następnym etapem było mijanie się na korytarzu bez słowa, bez spojrzenia, a później mijało kilka dni, jedno głupie pytanie i wszystko wracało do normy.

Z wiekiem coraz mniej czasu spędzałam w domu, więc coraz mniej było okazji do obrażania się i karania ciszą, ale powody przecież nie muszą być istotne, za to satysfakcja z wkurwiania mnie coraz bardziej błahymi rzeczami- bezcenna. Czasem zastanawiałam się jak można robić problemy o takie pierdoły, ale nie wnikałam.

Nie byłam typem pyskatego bachora, raczej tym cichym, przewracającym oczami.

Jednak tym razem Bianka faktycznie obraziła się śmiertelnie. Dopiero po tygodniu zauważyła, że nie chodzę do szkoły, nie schodzę na jedzenie, nie korzystam z łazienki.

- Planujesz się zagłodzić?- spytała w kolejną niedzielę. Nie odpowiedziałam. - Weź otwórz okno, zaduch tu masz, śmierdzi wręcz. Czy ty w ogóle się myjesz?

Znów cisza.

- Nie masz ochoty ze mną rozmawiać- okej, ale obowiązek szkolny nadal cię dotyczy, więc nie myśl, że przeleżysz w tej oborze do końca życia.

- To ostatni miesiąc- powiedziałam, bez podnoszenia wzroku.- Oceny są już wystawione. Nikt już nie chodzi i nauczyciele robią luźne lekcje, jakieś oglądanie filmów i inne pierdoły.

Prawie nie skłamałam. To był koniec maja i oceny były wystawione. Nie planowałam się tam pojawić do końca wakacji, a Bianka na to przystała. Zszokowało mnie to trochę, ta kobieta raczej nie robiła nic, co mogło sprawić mi przyjemność, ale tym razem nie wnikałam. Zresztą z jej zgodą, czy bez- nie chodziłabym.

W drugim tygodniu mojego niechodzenia do szkoły zaczęłam rysować. Nadal do toalety chodziłam tylko, żeby załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, i po nic więcej. Nie patrzyłam w lustro, więc nie jestem pewna jak wyglądałam, ale na pewno nie najlepiej. Nie schodziłam też na dół. Nie odczuwałam głodu, bólu, smutku. Często jednak byłam śpiąca.

Obudź we mnie emocje, proszęWhere stories live. Discover now