-Czego. Chcesz?- spytałam ponownie, a kobieta uśmiechnęła się łagodnie.
-To chyba dość oczywiste- powiedziała odpalając papierosa i spoglądając na mnie -Co planuje Five Hargreeves?- jej słowa były dobitne i niemal bębniły mi w głowie.
-Nie mam pojęcia. Nie gadałam z nim o tym. Mnie też zaskoczył- powiedziałam poważnie, licząc na to, że to łyknie, ale ona przekrzywiła głowę i zmrużyła oczy.
-Oj skarbie, lepiej powiedz mi po dobroci. Uwierz, nie chcesz żebym wyciągała to od Ciebie siłą- powiedziała spokojnie, aż zbyt spokojnie. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się chytrze.
-Ani po dobroci, ani siłą, nic ode mnie nie wyciągniesz- mruknęłam łagodnie, a kobieta aż poczerwieniała ze złości.

-Dobrze. Skoro tak chcesz się bawić- prychnęła wstając szybko, i nawet nie wiem kiedy wbiła w moje ramię igłę od strzykawki, której zawartość wpuściła do mojego krwioobiegu. Niemal od razu zrobiłam się senna, a ostatnie co zapamiętałam, to walnięcie głową w jej biurko, podczas tracenia przytomności, a potem już otoczyła mnie ciemna pustka. Obudziłam się dopiero po jakimś czasie w białym pokoju, ze zgaszonymi światłami. Chciałam wstać, ale powstrzymało mnie szarpnięcie na nadgarstkach. Zerknęłam na nie i westchnęłam ciężko. Byłam opętana łańcuchami, które zostały przybite do ściany.

-No pięknie- mruknęłam pod nosem niechętnie. Usiadłam pod ścianą, do której byłam przypięta i wlepiłam wzrok w sufit. Dawno tego nie robiłam, ale postanowiłam zacząć monolog -Five w coś ty mnie wpakował?- westchnęłam -Mam nadzieję, że chociaż on uciekł i jakoś sobie radzi. Na pewno sobie radzi, to przecież Five pieprzony Hargreeves, gdyby on sobie nie radził, to świat nie miałby sensu- prychnęłam, a na moich ustach pojawił się nawet nikły uśmieszek, jednak szybko zniknął, bo usłyszałam otwieranie drzwi.
-Oh Rosie- jej słodki głos sprawił, że miałam odruchy wymiotne -To może teraz powiesz mi coś czego mogę użyć żeby znaleźć twojego okropnego partnera?- spytała łagodnie, a ja zaśmiałam się sarkastycznie.

Splunęłam na podłogę i spojrzałam prosto w oczy kobiety.
-Użyj tego- powiedziałam jadowicie, a ta zmrużyła oczy, co znaczyło najzwyczajniej, że już nie mam życia. Dała mi w twarz ciężką ręką i wyjęła z kieszeni czarnego płaszcza krótkofalówkę.
-Derek wejdź- powiedziała do urządzenia, a po chwili w pokoju pojawił się rosły i napakowany mężczyzna. Szepnęła mu coś do ucha po czym zaczęła krążyć po pokoju jak sęp. W tym czasie mężczyzna wyciągnął zza paska pałkę teleskopową, którą zaczął mnie okładać.

Krzyczałam z bólu na całe gardło, zakrywając głowę dłońmi, z nadzieją, że dzięki temu nie rozbije mi czaszki. Ból był potworny, a krew rozbryzgiwała się po posadźce i ścianach.
-FIVE!- wrzasnęłam czując, i słysząc, jak pierwsza kość pęka. Zaczęłam mieć mroczki przed oczyma. Mdlałam, i znów wracałam do świata żywych, i tak cały czas. To wtedy podeszła do mnie białowłosa kobieta. Chwyciła mnie mocno za włosy i uniosła moją głowę żebym spojrzała na nią.
-Nie uratuje Cię. Nie obchodzisz go. Po co kryjesz taką osobę?- jej głos był daleki, zupełnie jakby był za wodą, w której chłodnej toni się nużałam.

Zamknęłam oczy, ale zaraz zostałam uderzona w twarz.
-Ja nic nie wiem- wyszeptałam, walcząc o każdy oddech -Nie pomogę Ci bo nic nie wiem- powtarzałam uparcie jak mantrę. Nie chciałam mówić prawdy. Nie wydam go za nic w tym świecie. Gdy słuchałam z jaką troską opowiada o swojej rodzinie, to zaczynałam rozumieć, że nie mogę zawalić planu. Musiał im pomóc i ich uratować, a ja nie chciałam utrudniać, dlatego uczepiłam się mówienia, że nie mam o niczym pojęcia.
-Może jak trochę tu posiedzisz, to coś Ci się przypomni- prychnęła i wyszła. Całe moje ciało mimowolnie przylgnęło do chłodnej posadzki. Zamknęłam ponownie oczy. Nikt mnie nie uderzył, więc pozwoliłam sobie odpłynąć...

-Dobrze mała. Jeszcze trochę i opanujesz teleportację. Jestem z Ciebie taka dumna- kobiecy głos, bardzo przyjazny dla ucha i ciepły. Było w nim coś znajomego, i takiego, co pozwalało ufać jej słowom.

"Zniszcz Moje Życie" FiveWhere stories live. Discover now