†Użyj tego†

11 3 1
                                    

Minęło kilka długich dni, podczas których co chwilę się gdzieś teleportowałam za pomocą walizki. Przy każdej podróży czułam się jakoś dziwnie, jakby moje ciało odmawiało podróżowania w czasie. Dzisiaj miałam się zbierać w inne miejsce w czasie, ale czułam się tak okropnie, że nie byłam w stanie zmusić swojego ciała do współpracy, i to własnie miało okazać się najgorszym błędem.

Leżałam na sofie, w pokoju motelowym i odpoczywałam, z nadzieją, że wieczorem poczuję się na tyle dobrze by ponownie teleportować się w nowe miejsce. Wiedziałam, że nie mogłam zagrzewać się w jednym momencie czasu, musiałam skakać każdego dnia w nowy by nie zostać znalezioną, i robiłam to sukcesywnie. W notesie, w którym opisywałam nasze akcje z Hargreevesem miałam też zapisane kilka dat, w które mogłam wskoczyć, a gdzie Komisja nie dopadnie mnie przez przynajmniej 24 godziny.

Nagle do mojego pokoju ktoś zapukał. Podniosłam się na równe nogi i schowałam pistolet za pasek. Mój wysłużony, ale działający idealnie Walter wsunął się gładko i przylgnął do biodra. Dopiero gdy miałam pewność, że jest schowany otworzyłam powoli drzwi.
-Dzień dobry pani Carter. List do pani- powiedział uprzejmie lokaj, a ja skinęłam głową i odebrałam od niego kopertę. Zatrzasnęłam drzwi i ponownie usiadłam na sofie. Paznokciem rozcięłam bok koperty i wyciągnęłam kartkę, którą szybko rozłożyłam.

To był błąd Lili... Zegar tyka...

Brak podpisu, ale pismo wystarczyło bym wiedziała od kogo była ta skromna karteczka.
-Kierowniczka- syknęłam. Nie ucieknę już. Skoro mnie znalazła to już za chwilę będą tu po mnie. Chwyciłam za swój zeszyt i wyrwałam wszystkie zapisane kartki, a nawet te na których kawałek słowa choćby się odcisnął. Wrzuciłam je wszystkie do wanny w łazience i podpaliłam. Gdy pozostał tylko popiół, zmyłam go silnym strumieniem wody, po czym zaopatrzyłam się w broń, torbę przez ramię, którą kupiłam w ostatniej lokacji, a w której mieściły się ubrania z różnych miejsc i wieków, i gdy już chwytałam za teczkę, to drzwi do mojego pokoju zostały wykopane.

-Cholera- syknęłam i chwyciłam za walizkę. Przebiłam okno i wyskoczyłam na ulicę po czym zaczęłam biec, słysząc za sobą strzały. Po drodze zaczęłam ustawiać miejsce i czas kolejnego skoku na walizce, ale nic mi to nie dało. Na czarnej skórze, którą pokryta była walizka, zobaczyłam dziury po kulach, z których wydobywało się niebieskie światło, i dym. Przeklęłam pod nosem, całą wiązanką, a moje oczy powędrowały w prawo. Stary, opuszczony kantor, tego właśnie potrzebowałam. Wybiłam szybę w drzwiach, po czym wdarłam się przez nią do środka, raniąc się przy tym w dłoń. Odprułam kawałek firany, aby zatamować zranienie, ale robiłam to tylko po to by nie zostawiać po sobie krwawych śladów, po których mogliby mnie znaleźć.

Schowałam się w magazynie i westchnęłam cicho. Coś było zdecydowanie nie tak, ale dalej nie wiedziałam co. Wyjrzałam zza szafy, za którą siedziałam, i to był kolejny błąd.
-Oh Carter cudownie, że jednak postanowiłaś się pokazać- zaśmiała się kobieta, która mnie zauważyła. Zacisnęłam zęby, ale wiedziałam, że nic mnie już nie uratuje. Partner kobiety złapał mnie za rękaw koszuli i wyciągnął zza szafy, przez co po drodze uderzyłam o jej bok, co mocno zabolało, jednak udawałam, że nic się nie stało.

-Szefowa się stęskniła mała- powiedziała kobieta, a ja próbowałam się wyszarpnąć, ale było to bezowocne. Nie walczyłam. Zostałam po prostu zabrana na dywanik do Kierowniczki, która zlustrowała mnie niezadowolonym wzrokiem. Widać było, że jest zdenerwowana i najchętniej dałaby mi w pysk, ale starała się opanować.
-Wyjdźcie. Kruszynka zostaje ze mną, musimy porozmawiać- powiedziała z wyższością, a cyngle Komisji wyszli, trzaskając za sobą drzwiami.
-Czego chcesz?- spytałam ostro, a białowłosa usiadła przede mną.
-Może papierosa?- zaproponowała, a ja patrzyłam na nią uważnie, dając jej do zrozumienia, że to nie jest temat, którym chciałam się zająć.

"Zniszcz Moje Życie" FiveWhere stories live. Discover now