38 - Kamil

18 5 3
                                    

Nie po raz pierwszy w życiu – i z pewnością nie ostatni! – przekonałam się, że łatwiej coś powiedzieć, niż to zrobić. Przez cały weekend opracowywałam szczegółowy plan zaproponowania Kamilowi współpracy, a mimo to, kiedy nadszedł poniedziałek, poczułam jak żołądek wywija mi potrójne salto na samą myśl o tej rozmowie. Już dawno nie miałam takiej tremy! A przecież nie chodziło o zagadanie do nieznajomego, jak na przykład rok temu na szkolnej dyskotece, kiedy podeszłam do chłopaków z radiowęzła, żeby Rafał wreszcie zebrał się na odwagę i zatańczył z Emilią. Wtedy jakoś potrafiłam się przemóc.

Teraz przerażała mnie perspektywa podejścia do chłopaka, którego jako tako znałam i z którym wielokrotnie rozmawiałam zeszłej wiosny. Fakt, od tamtej pory niewiele mieliśmy ze sobą do czynienia. W dalszym ciągu unikałam kółka literackiego i utknęłam na dobre w radiowęźle. Jakkolwiek bym się do tej rozmowy nie zabrała, początek zapowiadał się sztucznie i wymuszenie.

Robert wielokrotnie mi radził, żebym zrywała plaster od razu. Dlatego też postanowiłam nie pielęgnować swoich lęków i załatwić sprawę możliwie szybko. Mało to stresów miałam w życiu?!

Kiedy stanęłyśmy pod szkołą, aż sapnęłam, żeby zrzucić z siebie to nieracjonalne napięcie.

– Ale foch! – odezwała się kąśliwie Oliwia, kiedy wchodziłyśmy do szkoły.

Spojrzałam na nią zdumiona. Ostatnio wręcz zapominałam o jej obecności. Przez to, że wciąż się dąsała o moje przyczynienie się do jej zerwania z Tombakiem, praktycznie nie rozmawiałyśmy ze sobą. Nadal chodziłyśmy razem do szkoły rano, ale odbywało się to w absolutnej ciszy. Ona była obrażona, ja nie poczuwałam się do winy. Klasyczny pat.

Teraz moja kuzynka teatralnie przewróciła oczami i wyminąwszy mnie, zbiegła po schodach do szatni. Apatycznie ruszyłam za nią. Nie rozumiałam jej. Nie wiedziałam, skąd w niej tyle sprzeczności. Sama się do mnie nie odzywała, ale kiedy to ja miałam gorszy dzień, oskarżała mnie o focha.

Myśl o Oliwii i jej osobliwym zachowaniu wyleciała mi z głowy niemal w następnej chwili, bo gdy tylko skręciłam w korytarz prowadzący do szatni, natknęłam się na Kamila Ostrowskiego stojącego na środku przejścia. Minę miał mocno zdetonowaną. Jego długie blond włosy były rozpuszczone, a nie zebrane w typową dla niego kitkę, co tylko wzmocniło podobieństwo do Elfa. Wywołało to we mnie jednocześnie rozbawienie i obawę – oba te odczucia były ściśle powiązane z moją ostatnią rozmową z Robertem o zazdrości.

Drzwi do szatni trzasnęły za jego plecami, więc domyśliłam się, że przed chwilą minął go rudowłosy huragan w postaci mojej kuzynki. Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie szturchnęła go albo nie powiedziała mu czegoś niemiłego. To byłaby katastrofa w sytuacji, kiedy zamierzałam poprosić go o pomoc!

– Cześć, Elka! – Przywitał się, kiedy już otrząsnął się z zaskoczenia i zauważył, że stoję obok.

– Cześć... – Uśmiechnęłam się niepewnie.

Wahałam się, czy tak z marszu zapytać go o tajniki blogowania oraz poprosić o pomoc, czy może jednak poszukać okazji na którejś z przerw.

– Coś się stało? – spytał, kiedy przyłapał mnie na przyglądaniu mu się.

Oczywiście musiałam się zaczerwienić! Jakbym już nie była dostatecznie zakłopotana! Kamil na widok moich rumieńców też się zmieszał. No, wspaniale! Dobrze się zaczęło... Gorzej już chyba być nie mogło... Może więc lepiej było od razu zerwać plaster, szczególnie że staliśmy w korytarzu sami i nie groziła mi ogólnoszkolna kompromitacja. Co najwyżej mogłam się zbłaźnić w oczach jednego kolegi.

– Właściwie to miałabym do ciebie sprawę... – Zaczęłam z wahaniem. – Chodzi mi o prowadzenie szkolnego bloga...

– Blogu... – Poprawił mnie odruchowo. – A co? Chcesz dołączyć do zespołu redakcyjnego?

Zrzucił plecak na podłogę, jakby spodziewał się dłuższej rozmowy. Było to o tyle dziwne, że ja wciąż byłam w kurtce i w butach. Zaczynało mi się robić gorąco.

– Właściwie to nie bardzo miałabym czas, żeby być w zespole redakcyjnym – odparłam i zaczęłam zdejmować okrycie wierzchnie w obawie, że zdążę się ugotować, zanim dojdę do szatni. – Chodziło mi o pomoc w założeniu prywatnego bloga, znaczy blogu. Wiem, że orientujesz się w tych bebechach, a ja kompletnie nie mam o tym pojęcia!

W oczach Kamila błysnęło zdumienie. Chyba go zaskoczyłam swoją prośbą. Sama byłam zdziwiona, że tak szybko zerwałam ten plaster. Podejrzewałam się o większą dyplomację... To chyba przez ten gorąc!

– Jak bardzo „kompletnie" nie masz o tym pojęcia? – spytał ostrożnie.

– Nie wiem, co to są te Ce-eM-eSy, jakieś hostingi i inne Wordpressy! – wyznałam z irytacją, odwiązując szalik z szyi. Ależ mi było gorąco!

– Nie brzmisz jak całkowita ignorantka... – Kamil uśmiechnął się lekko i mrugnął do mnie.

– Och, bo już mój chłopak zdążył mnie skołować tym całym informatycznym slangiem! – odparłam zadowolona, że udało mi się przemycić wiadomość o Robercie. Dzięki temu uniknęłam posądzenia o podrywanie Kamila.

– To dlaczego... – Zaczął i urwał zmieszany.

– Dlaczego on mi nie pomoże? – Dokończyłam za niego. – Bo zna się w teorii... A ja potrzebuję pomocy praktyka.

– Wiesz, Elka... Nie bardzo będę miał czas prowadzić ci blog...

– Ja nie chcę, żebyś go prowadził! – Sprostowałam. – Chciałabym tylko, żebyś mi pomógł go stworzyć. Żeby wyglądał jak prawdziwa strona internetowa. O zawartość się nie martw. Poradzimy sobie z Emilią.

– To pasowałoby usiąść nad tym jakoś... nie wiem... Pewnie zależy ci na czasie? – spytał, a ja kiwnęłam głową. – Możemy spróbować kiedyś po lekcjach...

– Super! – Ucieszyłam się. – Może wpadniesz do nas któregoś dnia popołudniu? Nie wiem, kiedy ci pasuje?

– Eee... – Zawahał się.

W tym momencie z szatni jak burza wypadła Oliwia. Zatrzymała się przy mnie i chrząknęła wymownie, a potem ruszyła przed siebie, zostawiając w powietrzu rudy ślad po swoich rozwianych włosach.

– Może być nawet dzisiaj... – mruknął Kamil. – Jeśli ci pasuje.

– Świetnie! – Przytaknęłam. – To do zobaczenia po lekcjach!

Kiwnął mi głową i schylił się po plecak. Ja skierowałam się do szatni, nie oglądając się za siebie, ale czułam nieokreślony niepokój. Nie było to żadne z moich Przeczuć, ale raczej przeświadczenie, że coś mi umknęło. Coś, co wyraźnie miało związek z pewnym Elfem i rudowłosą Meduzą... 

MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz